Sensacyjne odrodzenie gwiazdy Liverpoolu, majstersztyk Kloppa. "Pozwoli zaoszczędzić 100 mln funtów"

Sensacyjne odrodzenie gwiazdy Liverpoolu, majstersztyk Kloppa. "Pozwoli zaoszczędzić 100 mln funtów"
FC Foto ANP/SIPA USA/PressFocus
Zmiana pozycji często jest jednym z głównych powodów odrodzenia piłkarza. W ostatnich tygodniach przekonał się o tym Trent Alexander-Arnold. Jako prawy obrońca był on jednym z gorzej spisujących się zawodników Liverpoolu. Po przesunięciu do linii pomocy znów stał się jednym z liderów “The Reds”.
Bieżący sezon w wykonaniu Liverpoolu do niedawna był pasmem niepowodzeń. Jeszcze na początku marca podopieczni Juergena Kloppa znajdowali się w tabeli bliżej środka stawki niż czołowej czwórki. Wtedy niemiecki trener zdecydował się na odważny ruch, zmieniając pozycję Trenta Alexandra-Arnolda. Z nim na prawej obronie “The Reds” regularnie gubili punkty i tracili masę goli. W nowej roli 24-latek ponownie wyrósł na jednego z najlepszych piłkarzy w całej Premier League. Od tego czasu wicemistrzowie Anglii wygrali siedem meczów z rzędu i właściwie w każdym z nich TAA grał pierwsze skrzypce.
Dalsza część tekstu pod wideo

Katorga

Alexander-Arnold niemal od początku seniorskiej kariery miał problem z grą w obronie. To zawodnik, który często zapomina wracać na własną połowę, niezbyt dobrze się ustawia i rzadko potrafi wygrywać pojedynki z rasowymi lewoskrzydłowymi. Teoretycznie braki te mogłyby wykluczać go z rywalizacji na najwyższym poziomie, jednak Anglik zawsze rekompensował defensywną indolencję poprzez ofensywne popisy. Kibice przymykali oko na poszczególne błędy, ponieważ Trent oferował jednocześnie niebywałą regularność pod bramką rywali. Problem pojawił się na początku tego sezonu, kiedy 24-latek przestał dawać konkretne liczby w ataku. Jego odważne wypady nie przynosiły efektów, a jednocześnie destabilizowały blok obronny “The Reds”. Nie przez przypadek przy większości wysokich porażek Liverpoolu brylowali zawodnicy, za których teoretycznie odpowiadał Arnold. Jego pomyłki były brutalnie wykorzystywane przez takich graczy, jak Chwicza Kwaracchelia, Gabriel Martinelli czy Kaoru Mitoma. Największej lekcji futbolu udzielił mu Vinicius Junior, który w większości akcji po prostu deklasował bezradnego przeciwnika.
- Liverpool nie może dłużej tak grać, zbyt wiele razy w tym sezonie brakowało Trenta w defensywie. Wszyscy wiemy, że jego gra w obronie nie jest wystarczająco dobra i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Jeśli Liverpool chce regularnie kwalifikować się do Ligi Mistrzów, to on nie może być twoim głównym człowiekiem na prawej obronie. Znamy jego jakość, ale on potrzebuje pomocy - grzmiał jesienią Jamie Carragher na antenie stacji "CBS Sports".
Mimo wszechobecnej krytyki Juergen Klopp początkowo nie był zwolennikiem zmian dotyczących pozycji Trenta. Niemiec na wielu konferencjach prasowych podkreślał walory tego piłkarza, przypominając jego najlepsze występy na prawej obronie. W końcu jednak nawet trener musiał dostrzec, że dalsza wiara w odbudowę podopiecznego to za mało. Potrzeba było działań i to radykalnych. Tak oto nominalny boczny defensor przemienił się w rasowego pomocnika. W tym sektorze Alexander-Arnold rozpoczynał juniorską karierę w Liverpoolu i teraz z powodzeniem wraca do korzeni.

Kluczowa zmiana

Rewolucja rozpoczęła się 9 kwietnia. Wtedy Liverpool mierzył się z Arsenalem w spotkaniu ostatniej szansy. Ewentualna porażka z rozpędzonymi “Kanonierami” prawdopodobnie oznaczałaby wypisanie się “The Reds” z pościgu za czołową czwórką. Na papierze Klopp nie przeprowadził wówczas ogromnych zmian, ponieważ przedmeczowa rozpiska ukazywała tradycyjny kwartet obrońców z Trentem, a także Andrew Robertsonem, Virgilem van Dijkiem i Ibrahimą Konate. W fazie obronnej fałszywy prawy defensor sporadycznie ustawiał się na swojej pozycji, jednak podczas ataku podchodził wyżej, aby tworzyć z Fabinho duet “szóstek”. Ten manewr okazał się strzałem w dziesiątkę. Anglik rozegrał niemal kompletne spotkanie, regularnie wygrywał pojedynki, tworzył przewagę, zaliczył cztery kluczowe podanie i wreszcie asystę przy bramce na wagę remisu. Odrodził się niczym feniks z popiołów i to na tle jednej z najlepszych drużyn na Wyspach.
- To zmiana całego systemu, nie tylko mojej pozycji. Każdy w zespole musiał się zaadaptować, nadal uczymy się pewnych rzeczy, ale podoba nam się taka gra. Początkowo nie było łatwo, ponieważ dzień przed meczem z Arsenalem usłyszałem, że zagram na nowej pozycji. W pierwszej połowie mieliśmy wtedy problemy, ale druga była zupełnie inna. Przejęliśmy kontrolę, stworzyliśmy sporo szans, pokazaliśmy nasze umiejętności, a ja sam bardzo dobrze czułem się bliżej środka. To nowe wyzwanie, które mi się podoba - podkreślał Alexander-Arnold w rozmowie z klubową telewizją Liverpoolu.
- Nowa pozycja Trenta? Czasami dochodzisz do takiego punktu w sezonie, w którym myślisz sobie, że nie masz nic do stracenia i próbujesz czegoś nowego, chociaż nie masz zbyt wiele czasu, aby to wcześniej przetestować. Tak było tym razem - tłumaczył sam Klopp na jednej z konferencji prasowych.
Liverpool już przeciwko Arsenalowi rozegrał niemal idealny mecz, w którym ostatecznie zabrakło tylko skuteczności. Poziom “The Reds” był na tyle wysoki, że w kolejnych tygodniach Trent znów grał znacznie bliżej środka. Pozornie niewielka roszada taktyczna okazała się katalizatorem kompletnej przemiany tego zawodnika. W ciągu pięciu następnych meczów zaliczył on sześć asyst, czyli trzy razy więcej niż przez cały dotychczasowy sezon, gdy grał na prawej obronie. Z kolei w pomocy jego każdy kolejny występ jest lepszy od poprzedniego. Zaczął grać z dawno utraconą swobodą i pozytywną bezczelnością. Zwolnienie z obowiązków defensywnych uwolniło duszone dotychczas pokłady kreatywności. W efekcie wychowanek “The Reds” zaczął się wyróżniać nie tylko na tle własnej drużyny, ale całej ligi. Od czasu rywalizacji z Arsenalem zaliczył najwięcej asyst, kluczowych podań, kontaktów z piłką i zagrań w ostatniej tercji boiska spośród wszystkich zawodników w Premier League.

Gotowe rozwiązanie

Alexander-Arnold indywidualnie prezentuje się znacznie lepiej, ale przede wszystkim wpływa na poprawę gry całego zespołu. W siedmiu ostatnich kolejkach Liverpool zdobył komplet punktów, dzięki czemu obecnie traci tylko jedno oczko do ligowego podium. Można szukać różnych przyczyn renesansu “The Reds”, jednak głównym z nich jest efekt nowej pozycji wychowanka. Liczby jasno pokazują, że z nim w pomocy zespół stwarza większe zagrożenie, częściej dochodzi do sytuacji strzeleckich i lepiej pracuje w pressingu. Po kilku miesiącach gry w rytmie marsza żałobnego, kapela Kloppa znów prezentuje futbol spod znaku heavy metalu.
Alexander-Arnold gra tak dobrze, że trzeba coraz mocniej myśleć o jego stałej obecności w środku pola. Jeśli coś działa bez zarzutu, nie ma żadnego powodu, aby wracać do starych schematów. Tym samym Liverpool być może rozwiąże palący problem braku pomocnika z najwyższej półki. Już od kilku tygodni wiadomo przecież, że włodarze z Anfield nie zamierzają uczestniczyć w wyścigu o podpis Jude’a Bellinghama. Według medialnych doniesień alternatywami dla gracza Borussii Dortmund są Alexis Mac Allister czy Mason Mount. Nie można jednak wykluczyć, że gotowe rozwiązanie jest na miejscu i nie trzeba na nie wydawać astronomicznych kwot.
- Jeśli Trent będzie grał w pomocy, pozwoli Liverpoolowi zaoszczędzić 100 mln funtów - powiedział ostatnio Jamie Carragher, który ewidentnie jest fanem taktycznej nowinki w ekipie "The Reds". - Liverpool nie potrzebuje kupować nowego pomocnika. Myślę, że Trent jest obecnie najlepszym angielskim pomocnikiem, wyprzedzając Rice'a i Bellinghama - stwierdził Dean Saunders, były piłkarz, a obecnie ekspert stacji "Talksport". - Trent jest rewelacją w środku pola. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to jest jego pozycja na dalszą część kariery. Z jego wizją i umiejętnościami, może robić to, co Thiago, przypomina mi młodszą wersję Hiszpana - dodał w rozmowie z "Liverpool Echo" John Aldridge, były gracz drużyny z Anfield.

Równia wznosząca

Niezależnie od ewentualnych transferów Liverpoolu, Alexander-Arnold powinien pozostać na swojej obecnej pozycji. Ewentualne cofnięcie go na stałe do czwórki obrońców byłoby proszeniem się o kłopoty. Zbyt długo Anglik pokazywał całemu światu, że w jego szerokim wachlarzu zalet nie znajdują się umiejętności odpowiedniej gry w defensywie. Ostatnie tygodnie są wystarczającym dowodem na to, że lepiej przesunąć innych piłkarzy bliżej prawej flanki, aby zapewnić Trentowi bezwzględną wolność. O tym, jak dobrze wpływa na niego ta zmiana, świadczy też efektowny gol w ostatniej kolejce z Leicester. Teoretycznie mógłby on trafić do siatki po rozegraniu rzutu wolnego nawet, gdyby występował jako prawy obrońca. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że w poprzedniej roli był zbyt przytłoczony, aby móc w pełni wykorzystać swój potencjał.
- Trent to bardzo, bardzo dobry piłkarz. Absolutnie rozumiem, dlaczego Juergen Klopp tak często go komplementuje. Pod względem umiejętności podawania piłki jest jednym z najlepszych na świecie. W przyszłości może zostać na stałe pomocnikiem, wiem, że teraz jest tam częściej wystawiamy i wnosi do środka pola Liverpoolu dużą wartość - przyznał niedawno Thomas Frank, trener Brentford.
W ośmiu ostatnich meczach Trent Alexander-Arnold brał udział przy zdobyciu siedmiu goli. Żaden zawodnik w pięciu najlepszych ligach europejskich nie notuje tylu podań w pole karne rywali. Szczegółowe statystyki jeszcze dokładniej pokazują, że ten piłkarz jest stworzony do kreacji i rozgrywania. Naprawdę niewielu zawodników na świecie potrafi z taką łatwością kolekcjonować asysty i kluczowe podania. Tak spektakularnego pomocnika po prostu nie można dłużej marnować na prawej obronie.

Przeczytaj również