Skandale, porażki, podglądanie kobiet. Tak upada futbol w egzotycznym kraju. Interweniowała nawet FIFA

Skandale, porażki, podglądanie kobiet. Tak upada futbol w egzotycznym kraju. Interweniowała nawet FIFA
shutterstock.com
Mały, egzotyczny kraj z miłością do futbolu przechodzi kryzys. Związkiem piłkarskim na Mauritiusie regularnie wstrząsają skandale i afery, stadion jest w ruinie, a prezes miga się od zwolnienia przepisami. Istny “czeski film”.
W Polsce lubimy narzekać na absurdy rodzimego piłkarskiego podwórka. Co jakiś czas pojawiają się jednak historie z innych państw, które przyćmiewają to, co dzieje się u nas. Takich opowieści jest mnóstwo w mniejszych krajach, spoza “futbolowego mainstreamu”. Wśród nich może brylować Mauritius. Niewielka wyspiarska republika (choć demokratyczny ustrój ostatnio jest podobno mocno zagrożony), położona na wschód od Madagaskaru, to kierunek bardzo egzotyczny. Tego typu miejsca kojarzą się właśnie z dziwacznymi incydentami. I akurat tam ich nie brakuje.
Dalsza część tekstu pod wideo

Piłkarskie peryferia

Mauritiusowi daleko do futbolowego hegemona. To kraj na peryferiach wielkiej piłki, bijący się z podobnymi sobie “malutkimi”. Dość powiedzieć, że nie ma nawet pewnego miejsca w kwalifikacjach do Pucharu Narodów Afryki. Aby rywalizować o występ na kontynentalnym turnieju, musi przejść preeliminacje.
To nie powinno dziwić, bo futbol tam to głównie rozrywka i odskocznia - choć bardzo popularna - a państwo ma zdecydowanie ważniejsze priorytety finansowe. Niemniej, kadencja obecnego prezydenta Federacji Piłkarskiej Mauritiusu (MFA), Samira Sobhy, pozostawia wiele do życzenia.
Problemy oczywiście zaczęły się wcześniej. Na początku XXI wieku popularni “Dodo” zajmowali miejsce blisko czuba drugiej setki rankingu FIFA. Ale w ciągu kilku lat zaliczyli szybki zjazd, wynikający m.in. z półtorarocznego wstrzymania rozgrywek krajowych po brutalnych zamieszkach z 1999 r., które wybuchły po decydującym o mistrzostwie meczu między Fire Brigade Sports Club a Scouts Club.
Teraz kadra Mauritiusu powoli zmierza ku wypadnięciu poza pierwsze dwieście lokat. W 2022 roku zagrała osiem spotkań. Przegrała aż sześć z nich, nie wygrała żadnego, a mierzyła się z Nepalem, Seszelami, Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą, Eswatini, Lesotho i Malawi, w większości drużynami reprezentującymi państwa o zdecydowanie niższym PKB, w dużej części o podobnej lub mniejszej populacji. Mauritius to obecnie afrykańscy “chłopcy do bicia”, zaś kobietom idzie jeszcze gorzej, bo plasują się na dnie światowego rankingu, z niemal dwukrotnie mniejszym dorobkiem punktowym od przedostatniego Sudanu Południowego.
Zaniedbania i słabe finansowanie federacji sprawiają, że stadion narodowy imienia Jerzego V popada w ruinę, choć został wzniesiony ledwie dwie dekady temu. Jak opisał w wątku na Twitterze tamtejszy dziennikarz, Khalil Cassimally, “murawa jest pełna dołów, zasypywanych kamieniami i piaskiem”, a przy okazji deszczu “zamienia się w basen”. Co ciekawe, na wyspie znajduje się inny obiekt w zdecydowanie lepszym stanie - Anjalay Stadium. Reprezentacja korzysta z niego sporadycznie, a wcześniej częściej od niej robiła to… akademia Liverpoolu.
Tu jednak można mówić o kwestiach finansowych. Problem w tym, że w działaniach maurytyjskich dygnitarzy panuje ogromny bałagan. Najlepiej ten organizacyjny rozgardiasz może pokazać obrazek z zeszłorocznego spotkania wyjazdowego z Nepalem, gdzie drużyna nie miała nawet 11 pasujących kompletów strojów. Na części z nich widniał napis “Mauritius”, na pozostałych francuskie “Maurice”.

Wątpliwa władza

Zwykło się mawiać, że “ryba psuje się od głowy”. W tym przypadku nie jest inaczej. Degrengoladę w maurytyjskim futbolu można łatwo powiązać z posiadającymi mocno wątpliwą opinię władzami tamtejszego związku. Problemy pojawiły się jednak już za poprzedniej ekipy rządzącej. Aktualny prezydent, Samir Sobha, objął tę funkcję w 2013 roku, po tym jak krajem wstrząsnęła afera związana z ustawianiem meczów. Co szokuje, za sznurki miała pociągać właśnie krajowa federacja. Kierujący nią Dinnanathlal Persunoo został więc odsunięty od stanowiska, ale nie zamierzał się z tym pogodzić. Groził nawet, że dalej będzie latał na mecze kadry jako przedstawiciel kraju.
Ostatecznie jego miejsce zajął Sobha. Rządzi już ponad dekadę, choć wokół niego co rusz pojawiają się spore kontrowersje. Zacznijmy od tych organizacyjnych. W 2020 roku narodowa drużyna futsalu wybrała się do Maroka na Halowy Puchar Narodów Afryki. Po pierwszym meczu rząd, idąc w ślad za RPA, postanowił o wycofaniu drużyny z rywalizacji na terytorium stanowiącym przedmiot sporu Sahary Zachodniej i oficjalnych gospodarzy. I to pomimo faktu, że w komitecie organizacyjnym imprezy zasiadał właśnie szef maurytyjskiego związku.
Wcześniejsze opuszczenie turnieju oznaczało, że koszty podróży i zakwaterowania musiała pokryć krajowa federacja. Wtedy okazało się, że w kasie nie ma na to środków. Skończyło się wpadką wizerunkową - prośbą o wsparcie finansowe oraz wykluczeniem z rozgrywek na osiem lat.
Rok wcześniej doszło do incydentu bezpośrednio związanego z Sobhą. FIFA ukarała Cercle de Joachim, jeden z klubów maurytyjskiej pierwszej ligi, karą 500 tysięcy rupii (około 10 tysięcy dolarów amerykańskich) za złamanie zasad rejestracji czterech z pięciu nowych zawodników, pozyskanych z Madagaskaru. Dla zespołu były to ogromne pieniądze - tak duże, że płatność musiał rozłożyć na raty. W jego radzie zarządczej zasiadał właśnie prezydent federacji Mauritiusu.
Tyle że to nic w porównaniu ze skandalem z roku 2021, gdy w obiekcie należącym do MFA znaleziono telefon komórkowy ukryty w damskiej toalecie. Znajdował się on w wiaderku ukrytym w spłuczce i był ustawiony tak, by nagrywać korzystające z niej kobiety. Sprawę szeroko opisał m.in. “Guardian” i powołał się na wypowiedzi urzędniczki, Mili Sinnasamy, która ją nagłośniła. Sinnasama najpierw skontaktowała się ze związkiem. Ten zadeklarował podjęcie działań, ale nic się nie działo. Wtedy zgłosiła się na policję.
W rezultacie doszło do odejścia dwóch pracowników, m.in. sekretarza generalnego, Didiera Pragassy. Skandal był tym większy, że ze wspomnianego obiektu korzystały też młodzieżowe kadry żeńskie, w tym te obejmujące zawodniczki niepełnoletnie. W obliczu fali oburzenia, po początkowej opieszałości piłkarskich władz, w końcu wszczęto postępowanie. Nie wskazało ono jednak winnego. Za to, jak twierdzi Cassimally, pani Sinnasama oraz jej mąż zostali wydaleni ze struktur MFA.

“Czeski film”

Wspomniane wydarzenia mocno zachwiały pozycją Samira Sobhy, a jego sytuację dodatkowo pogorszyły fatalne wyniki sportowe. Czarę goryczy przelała porażka w dwumeczu z Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą w preeliminacjach do Pucharu Narodów Afryki 2023. MFA próbowała jeszcze oprotestować wynik, powołując się na złamanie przepisów covidowych przez rywali, ale próba ta skończyła się niepowodzeniem. Tym samym grubo ponad milionowe państwo musiało uznać wyższość kraju o populacji ledwie 200 tysięcy.
W końcu minister sportu, zgodnie z prawem obowiązującym na Mauritiusie, postanowił odwołać cały zarząd związku. Ten ratuje się zasadami FIFA, zabraniającymi ingerencji rządu w funkcjonowanie państwowych organizacji sportowych. Tutaj dochodzimy do niemałego absurdu. Gdy wprowadzano krajowe przepisy, FIFA zamierzała postawić veto i groziła zawieszeniem reprezentacji Mauritiusu. Interweniował wówczas - a jakże - Sobha. Powstała więc kuriozalna sytuacja. Rząd powołuje się na przepisy wprowadzone dzięki poparciu Sobhy. Gdy zamierza je zastosować, on sam biegnie do FIFA, żeby zablokowała taki ruch. Po prostu “czeski film”, tyle że produkcji maurytyjskiej.
Zmiana sytuacji tego wyspiarskiego państwa będzie bardzo skomplikowana. Od lat Mauritius osuwa się, popadając coraz głębiej w otchłań futbolowego niebytu. Oczywiście mowa o kraju, w którym piłka nożna nie stanowi priorytetu. Niemniej, trudno nie odnieść wrażenia, że dyskusyjne działania tamtejszych dygnitarzy sprawiły, że nie wykorzystano drzemiącego potencjału.
A przecież w zeszłym roku generujące 20-krotnie mniejsze PKB na mieszkańca (choć zdecydowanie bardziej zaludnione) Malawi pierwszy raz pojechało na Puchar Narodów Afryki. Mauritius z kolei, zgodnie z tradycją, nie przeszedł nawet fazy preeliminacyjnej i od debiutu w 1974 roku dalej czeka na drugi występ na mistrzostwach kontynentu. Aktualnie może jednak tylko o tym marzyć. Nawet zwycięstwo z innymi “malutkimi” z Afryki będzie sukcesem. Reszta jest niemożliwa bez ogarnięcia panującego na szczytach władz bałaganu.

Przeczytaj również