Śląsk Wrocław blisko zmiany trenera? Stanislav Levy: Jak będzie oferta z Polski, to chętnie porozmawiam

Śląsk blisko zmiany trenera? Stanislav Levy: Jak będzie oferta z Polski, to chętnie porozmawiam
PressFocus
Wiele niedobrego dzieje się w Śląsku Wrocław. W dziesięciu meczach w 2023 roku wygranie tylko dwóch oznacza samoistne wpychanie się w skład pierwszej ligi na kolejny sezon. Skoro mówi się o powrocie Ryszarda Tarasiewicza, to przypomnijmy sobie postać… Stanislava Levego.
Ivan Djurdjević, jak podawał Tomasz Włodarczyk, na specjalnym spotkaniu kryzysowym dostał na razie poparcie władz. A skoro tak, to możemy się spodziewać hucznego zwolnienia jeszcze przed lub tuż po piątkowym meczu z Wartą Poznań. Krążą plotki o powrocie trenera Tarasiewicza, a my pójdźmy o krok dalej. Nie żebyśmy coś sugerowali, ale chętnie powspominamy sobie Staszka Levego, którego odwiedziliśmy w Pradze przy okazji meczu Czechy - Polska.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jak sam Levy opisuje stan naszej piłki? Zapytaliśmy go o to, a on z pełnym przekonaniem wymienił kilka pozytywów:
- Polska piłka nie jest taka zła. Nie jest topowa, ale ja myślę, że to środek Europy. Poziom idzie do góry. Piłka nożna w Polsce ma dużą szansę iść do przodu - jak widzimy stadiony, świetnych kibiców, pieniądze z praw telewizyjnych. Musicie iść do góry.
Nie było w Polsce bardziej wyrazistej postaci z Czech. A i bez podziału na narodowości, trener Stanislav byłby wśród trenerów śmiało w TOP 10, jeśli idziemy w bycie barwnym. Co tydzień prowadził Śląsk Wrocław w swojej epickiej, skórzanej kurtce, a to nie jedyne, co po nim zapamiętaliśmy.
Wprowadził do polskiego slangu piłkarskiego takie określenia jak ’"fioletowa ambrozja", "szamotanina" czy "lokal socjalny". Owszem, może nie wprowadził Śląska do fazy grupowej, ale puchary w sensie eliminacji - zrobił. I potrafił wyrzucić z nich Club Brugge, gdzie z ławki straszył Eidur Gudjohnsen.

Sportowo swoje zrobił

1:0 i 3:3 z Belgami to wynik na tamten czas szokujący i naprawdę należały się za to wielkie brawa. Potem przyszedł bolesny dwumecz z Sevillą, gdzie Unai Emery nie miał nad Levym i piłkarzami z Wrocławia litości - 1:4, 0:5 i panom już dziękujemy. Chociaż to polska drużyna jako pierwsza wyszła na prowadzenie w tym dwumeczu…
Stanislav Levy żadnego zespołu nie prowadził tak wiele razy co ekipy z Polski. 65 meczów w roli szkoleniowca Śląska to prawdziwe pole do analiz. Nie da się wysnuć jednej prawdziwej oceny pracy Czecha. Pierwszy sezon był… niejednoznaczny, ale zakończony sukcesem - brązowymi medalami, awansem do finału Pucharu Polski i wygraną Superpucharu.
Jednocześnie Śląsk potrafił przegrać w tamtym sezonie 1:4 z Górnikiem Zabrze, 0:4 z Zagłębiem Lubin czy 0:5 z Legią Warszawa. Ale Levy potrafił zachwycić serią 3 wygranych z rzędu z Lechem, Legią i Widzewem. I miał też patent na wysokie wygrane: po 3:0 z Lechem, Pogonią, Wisłą, GKS-em czy Jagiellonią.
Kolejny sezon to wspomniane mecze z Brugią, z Sevillą, ale też marazm w Ekstraklasie, szybkie odpadnięcie z Pucharu Polski i zwolnienie Levego po 8 meczach bez wygranej. Zasłynął też z tego, że po meczu z Piastem wykrzyczał w drodze do szatni: "To nie jest, kur**, drużyna, to są pozoranty!".
O to, z czego można było najlepiej zapamiętać Stanislava Levego w Polsce zapytaliśmy samego zainteresowanego…
- Nie wiem, czy pamiętacie mnie głównie z tej skórzanej kurtki, z mojego ubioru, bo to byłoby trochę smutne (śmiech), a świetnie jakbym był wspominany przez sukcesy odnoszone ze Śląskiem. Wspominam moje dwa lata pracy w Śląsku bardzo dobrze. Zrobiliśmy awans i bardzo dobre mecze przeciwko Brugii, wcześniej doszliśmy do finału Pucharu Polski, podjęliśmy walkę z Sevillą w pierwszym meczu.

Wielki powrót?

Z sentymentem wspominamy Śląsk Wrocław Stanislava Levego. Zresztą zerknijmy, jaka tam była paka. Rafał Gikiewicz, Marian Kelemen, Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Waldemar Sobota Sylwester Patejuk, Sebino Plaku, Marco i Flavio Paixao…
- Wspominam drużynę bardzo dobrze, pamiętam każdego z osobna. A środkowa strefa z Daliborem Stevanoviciem, Przemkiem Kaźmierczakiem i Sebastianem Milą to było coś fantastycznego. Oni tworzyli najlepszą pomoc w Ekstraklasie.
A gdyby tak zdarzyła się okazja do powrotu? Pozycja Ivana Djurdjevicia wisi na włosku, a może to wcale nie najbliższe dni i nie Śląsk Wrocław, a oferta z innego klubu Ekstraklasy lub pierwszej ligi? Czy 64-letni Levy będzie chętny na powrót do Polski?
- Miałem oferty z innych klubów Ekstraklasy, ale ja nigdy nie przerwałem pracy z mojej inicjatywy, jeśli miałem aktywny kontrakt. A kluby z Polski odzywały się też jak pracowałem potem w Czechach czy Albanii. To były drużyny ze środka tabeli Ekstraklasy, a jeden polski klub z topu dzwonił do mnie jak pracowałem we Wrocławiu - opowiada nam trener Levy. I kontynuuje:
- Powiedziałem sobie, że jeśli wrócę do roboty trenerskiej, to będzie to klub zagraniczny, nie chcę już pracować w Czechach, mam swoje powody. Jak będzie oferta z Polski, nie będę się bronił, chętnie porozmawiam.

Przeczytaj również