Gwiazdor MMA w centrum skandalu. To nie pierwszy raz

Jon Jones to niekwestionowana legenda MMA i UFC. W trakcie kariery zaliczył 28 wygranych oraz jedną przegraną. W listopadzie stoczył ostatnią walkę. Pokonał Stipe Miocica.

Tym samym 38-letni Amerykanin po raz kolejny obronił mistrzowski pas UFC w wadze ciężkiej. W czerwcu zakończył jednak karierę, wobec czego pas trafił do Toma Aspinalla.

Niedługo później o Jonesie jeszcze raz zrobiło się głośno. The Sun przekazało, że został on oskarżony o opuszczenie miejsca zdarzenia drogowego. Miało ono miejsce w lutym.

Do wypadku doszło na terenie USA w stanie Nowy Meksyk. Policyjny raport ujawnił szokujące szczegóły. Kiedy funkcjonariusze policji, wezwani przez system automatycznego powiadamiania ratunkowego, pojawili się na miejscu wypadku, zastali tam siedzącą w samochodzie półnagą kobietę wykazującą oznaki znacznego upojenia alkoholowego.

Kobieta ujawniła, że Jones spowodował wypadek oraz uciekł pieszo z miejsca zdarzenia, pozostawiwszy auto. Później zadzwoniła do gwiazdora MMA. Ten miał być "odurzony".

Rzekomo nie dał on się również zidentyfikować jako 38-letni Amerykanin. Przedstawił własną wersję wydarzeń dopiero podczas późniejszego dochodzenia. Stwierdził, że to nie on był kierowcą, a kobieta była nietrzeźwa od momentu opuszczenia jego domu. Wyznał też, że interweniujący funkcjonariusz mówił do niego nieprofesjonalnym językiem.

W trakcie śledztwa wykazano z kolei, że niebawem po wypadku Jones miał zadzwonić do kobiety 13 razy oraz wysłać jej dziesiątki SMS-ów. Sprawa zakończy się w sądzie.

To kolejna taka sytuacja z udziałem Jonesa. W 2015 roku uciekł z miejsca wypadku po kolizji z dwoma pojazdami. Skazano go wtedy na półtora roku więzienia w zawieszeniu.