Thurnbichler interweniował u szefa Pucharu Świata. Działacze przyznali się do błędu przed skokiem Stocha

Konkurs w Oberstdorfie zakończył się świetnie dla reprezentacji Polski - na podium stanęli Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Bardzo wysoko mógł być też Kamil Stoch, ale przeszkodziły mu w tym okoliczności, w których oddawał drugi skok.

Trzykrotny mistrz olimpijski na oddanie swojej próby czekał aż trzynaście minut. Mimo tego przed jego startem tory przetarł tylko jeden przedskoczek.

Thurnbichler po zawodach zwracał uwagę i na czas oczekiwania swojego zawodnika, i na stan torów, po których musiał jechać.

- Prosiliśmy jury, żeby pojawiło się ich więcej, bo wiedzieliśmy, że taka przerwa może realnie wpłynąć na stan torów najazdowych. Niestety, nie posłuchano nas. Czy to wpłynęło na prędkości kolejnych zawodników? Cóż, mogło, choćby u Kamila. Nie mogę powiedzieć tego na sto procent, ale zazwyczaj w takich przypadkach pojawiają się kłopoty z torami lodowymi, to nic nowego. Prędkości były niższe, mówiliśmy im i nic nie zrobili - komentował Austriak.

Portal "Sport.pl" podał, że po zawodach doszło do spotkania Thurnbichlera z dyrektorem PŚ Sandro Pertile, jego asystentem Borkiem Sedlakiem i asystentem kontrolera sprzętu Juerghenem Winklerem. Konkluzja była zaskakująca. Do dyspozycji organizatorów było jeszcze dwóch przedskoczków, ale nie zdecydowano się na ich wykorzystanie.

- To nieporozumienie spowodowało, że ich nie użyliśmy. To błąd i szansa na odrobienie lekcji na przyszłość - wyjaśnił Pertile.

Dyrektor PŚ nie ma sobie nic do zarzucenia ws. długości przerwy przed skokiem Stocha. Jego zdaniem decyzja była dobra i zaowocowała zmianą warunków na lepsze.