Tak Polska radziła sobie w kluczowych meczach eliminacji do wielkich turniejów. Nie brakowało kompromitacji

Tak Polska radziła sobie w kluczowych meczach eliminacji do wielkich turniejów. Nie brakowało kompromitacji
RAFAL RUSEK / PREESSFOCUS
Reprezentacja Polski rozgrywała już w XXI w. mecze eliminacji do wielkich turniejów o podobnej wadze do dzisiejszego starcia z Albanią. I potrafiła je spektakularnie zawalać.
Sytuacja przed spotkaniem w Tiranie jest jasna i klarowna: zwycięstwo zapewni Polakom bilet do marcowych baraży, remis znacznie ich do nich przybliży, a porażka właściwie zamknie “Biało-czerwonym” drzwi do katarskiego czempionatu.
Dalsza część tekstu pod wideo
To nie pierwszy raz, kiedy polska kadra przystępuje do niezwykle ważnego starcia w ramach eliminacji do mistrzostw świata czy Europy, grając o “być albo nie być” lub rozgrywając na finiszu kwalifikacji kluczowy mecz dla końcowego układu tabeli. W XXI w. mieliśmy kilka takich momentów, począwszy od el. do EURO 2004. Jak sobie radziliśmy? Różnie. Była wściekłość, żal i smutek, były też łzy radości i biało-czerwone szaleństwo na trybunach. Sprawdziliśmy pod tym kątem wszystkie turnieje eliminacyjne, w których Polacy wzięli udział w ostatnich 20 latach.

Eliminacje do EURO 2004

Na pierwszy ogień wracamy wspomnieniami 18 lat wstecz. Kwalifikacje do mistrzostw w Portugalii głównie pamiętamy przez pryzmat kompromitującej porażki z Łotwą na własnym terenie, kiedy to selekcjoner Zbigniew Boniek oglądał z perspektywy ławki, jak Jurijs Laizans kręci polską defensywą i zapewnia gościom istotne trzy punkty. Ta przegrana nie przekreśliła jednak szans Polaków na udział w EURO 2004. W rewanżu udało się bowiem Łotyszy pokonać, w międzyczasie zaliczając remis z Węgrami. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji sytuacja w tabeli prezentowała się następująco:
Szwecja 14 pkt, Węgry 11, Polska 10, Łotwa 10
“Biało-czerwonym” pozostały dwie potyczki - ze Szwecją u siebie oraz Węgrami na wyjeździe. Potyczka ze Skandynawami miała zatem fundamentalne znaczenie dla układu tabeli. Polacy pałali żądzą rewanżu, bo wcześniej zostali zmiażdżeni w Sztokholmie (0:3). Ewentualne zwycięstwo znacznie przybliżyłoby podopiecznych Pawła Janasa do awansu.
Szwedzki koszmar znów jednak powrócił. I to bardzo szybko, bo już w 2. minucie rywale wyszli na prowadzenie. Nasza obrona kompletnie się pogubiła po wrzutce z lewej strony, co umożliwiło osamotnionemu przeciwnikowi spokojne wpakowanie piłki do siatki. Jerzy Dudek był bezradny. W 37. minucie Szwecja dopełniła dzieła zniszczenia. Znów zawiodło krycie, tym razem indywidualne - niepilnowany Olof Mellberg kapitalnym uderzeniem głową nie dał szans Dudkowi. W tym momencie mecz właściwie się skończył. Dramat pogłębiła jeszcze czerwona kartka dla Tomasza Hajty w drugiej połowie spotkania.
Tego samego dnia Łotwa ograła Węgry i wskoczyła na drugie miejsce w tabeli. Teoretycznie mogliśmy ją przeskoczyć w ostatniej kolejce, ale do tego potrzebna była wygrana na wyjeździe z Węgrami, przy jednoczesnej porażce Łotyszy w Szwecji. Pierwszą część planu udało się zrealizować. Drugą - nie, bo pewni awansu Skandynawowie nie wysilali się nadmiernie i Łotwa wywiozła z ich terenu pełną pulę. Na EURO musieliśmy poczekać kolejne cztery lata.

Eliminacje do EURO 2008

I tym razem, z Leo Beenhakkerem u sterów, udało się osiągnąć wymarzony cel. Pamiętacie te szalone eliminacje? W “polskiej” grupie rywalizowało aż osiem zespołów! Chrapkę na awans mieliśmy nie tylko my, ale także Portugalczycy, Serbowie, Finowie i Belgowie. Walka o wyjazd na mistrzostwa trwała niemal do ostatniej chwili. Po drodze Polacy dokonali niemożliwego, zdobywając cztery punkty z Portugalią, co oczywiście pomogło im w ugruntowaniu komfortowej pozycji w tabeli na finiszu kwalifikacji. Na dwie kolejki przed końcem podopieczni Beenhakkera zajmowali fotel lidera, mając jednak za plecami rozpędzoną konkurencję:
Polska 24 pkt, Portugalia 23, Serbia 20, Finlandia 20, Belgia 15
“Biało-czerwonym” pozostały spotkania z Belgią w domu i Serbią na wyjeździe. Porażka z “Czerwonymi Diabłami” postawiłaby nas w bardzo trudnej sytuacji, bo Serbowie mieli jeszcze w zanadrzu potyczkę ze słabiutkim Kazachstanem. Na Bałkanach nie bylibyśmy faworytami. Na szczęście jednak wyprawa do Belgradu okazała się wyłącznie “turystyczna”. A to za sprawą popisu Ebiego Smolarka z Belgią.
Ebi, lider naszej ofensywy w tamtych eliminacjach, dwukrotnie “ukłuł” przyjezdnych, wprawiając Stadion Śląski w stan euforii. Najpierw w 45. minucie wykorzystał fatalny błąd 20-letniego wówczas Jana Vertonghena, pognał do przodu, wygrał “zwarcie” z golkiperem i skierował futbolówkę do pustej bramki. W 49. minucie zaś błysnął instynktem strzeleckim, dobijając uderzenie Wojciecha Łobodzińskiego finalizujące składną akcję zespołu. Polska oszalała, a pierwsze w historii EURO stało się faktem.
***
CZY PAULO SOUSA PASUJE DO POLSKIEJ KADRY? “TO NIE JEST TRENER REPREZENTACYJNY". ZOBACZ WYWIAD Z DAWNĄ PRAWĄ RĘKĄ LEO BEENHAKKERA
***

Eliminacje do MŚ 2010

Dwa lata później Polacy byli w zupełnie innym miejscu. Eliminacje do mundialu RPA nie szły po ich myśli mimo stosunkowo łatwej grupy. Z drugiej strony, niewielka siła przeciwników długa utrzymywała piłkarzy Beenhakkera w grze. Na trzy kolejki przed końcem “Biało-czerwoni’ jechali do Słowenii przy następującym układzie sił w tabeli:
Słowacja 16 pkt, Irlandia Płn. 14, Polska 11, Słowenia 11, Czechy 9
Zaledwie jeden punkt zdobyty w dwóch spotkaniach z Irlandią Płn. mocno komplikował nam sytuację, ale ewentualna wygrana w Słowenii pozwoliłaby przedłużyć naszej kadrze szanse na awans i zagwarantowałaby zastrzyk optymizmu przed wieńczącymi kwalifikacje starciami z Czechami i Słowacją.
Nic z tego. Polska zagrała jeden z najbardziej żenujących meczów w XXI w. i prawdopodobnie w całej historii reprezentacji. Słoweńcy robili z nami, co chcieli. Biało-czerwona defensywa była ośmieszana właściwie przy każdym z trzech goli, co zobaczycie na poniższym wideo:
Po drugiej bramce dla gospodarzy Dariusz Szpakowski wykrzyczał, że nie wierzy w dźwignięcie się naszej drużyny i właśnie następuje “pożegnanie z Afryką”. Po trzecim trafieniu komentator wygłosił słynny już, długi i prawdziwy monolog o przykrym, smutnym stanie podupadłej polskiej piłki.
- Gdzie jesteśmy dziś, wszyscy widzimy. Pożegnanie z Afryką jest żenujące w wykonaniu Polaków, bo można się żegnać z finałami mistrzostw świata, ale po walce, której dziś w polskiej drużynie nie widzieliśmy - punktował “Szpaku”, którego cały monolog odsłuchacie TUTAJ.
Wypowiedź Szpakowskiego stanowiła doskonałe podsumowanie tamtych eliminacji w wykonaniu Polski. Epilogiem było wyrzucenie z pracy Leo Beenhakkera przez Grzegorza Latę w rozmowie z dziennikarzami oraz dwie katastrofalne porażki z Czechami i Słowacją, ze Stefanem Majewskim na ławce. Doceńmy, gdzie dziś jest polski futbol, pamiętając to, co działo się nie tak przecież dawno, bo 12 lat temu.
***
***

Eliminacje do MŚ 2014

W eliminacjach do MŚ 2014 kadrę prowadził już Waldemar Fornalik, który zastąpił skompromitowanego wynikami na EURO 2012 Franciszka Smudę. Kwalifikacje do brazylijskiego mundialu były wprawdzie minimalnie lepsze niż te kilka lat wcześniej do turnieju w RPA, ale także skończyły się klęską. Klęską, o której przesądziły m.in. remisy z Czarnogórą czy Mołdawią oraz dwie porażki z Ukrainą. Druga, na wyjeździe, wbiła drużynie Fornalika gwóźdź do reprezentacyjnej trumny. To była ósma z dziesięciu serii gier eliminacyjnych. Mimo kiepskich rezultatów, przed podróżą na wschód nadal mieliśmy szanse na awans. Tabela wyglądała tak:
Anglia 16, Czarnogóra 15, Ukraina 15, Polska 13
Sukces na Ukrainie pozwoliłby Polakom na awans w tabeli na drugie miejsce przed ostatnią kolejką. Wprawdzie w niej Ukraińcy rywalizowali z San Marino, a zawodnicy Fornalika z Anglią na wyjeździe, ale przynajmniej mecz w Londynie byłby “o coś”.
Nie udało się. Polacy długo utrzymywali na Ukrainie bezbramkowy remis. W końcu jednak koszmarny błąd popełnił Grzegorz Wojtkowiak (co to był za zespół…) i do siatki trafił Andrij Jarmołenko. Mistrzostwa świata uciekły bezpowrotnie, a “Waldek King” odszedł ze stanowiska.
(gol dla gospodarzy od 4:42)

Eliminacje do EURO 2016

Ten tekst kończymy jednak optymistycznym akcentem. Wbrew pozorom, awans kadry Adama Nawałki na EURO 2016 rodził się w bólach. Jasne, Polacy zdołali ograć na Narodowym Niemców, ale do końca musieli walczyć o przepustkę do Francji. Losy wyjazdu na mistrzostwa ważyły się do ostatniej kolejki. Sytuację skomplikowała nam przedostatnia seria gier, w której Irlandia niespodziewanie zwyciężyła Niemców, a my jedynie zremisowaliśmy w Szkocji, i to po szczęśliwym golu Roberta Lewandowskiego w doliczonym czasie gry. A przecież na “deser” do Warszawy przyjeżdżali właśnie “The Bhoys in Green”. Jak wyglądała wówczas tabela?
Niemcy 19 pkt, Polska 18, Irlandia 18, Szkocja 12
Aby awansować na EURO, Polska musiała albo Irlandię pokonać, albo liczyć na niski remis (0:0 lub 1:1). Zaczęło się doskonale - w 13. minucie Grzegorz Krychowiak dopadł do bezpańskiej piłki przed polem karnym i sprytnym uderzeniem przy słupku otworzył wynik. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, bo po faulu Michała Pazdana w “szesnastce” do wyrównania doprowadził Jonathan Walters. Zrobiło się nerwowo, lecz tuż przed przerwą Narodowy znów wybuchł z radości za sprawą kapitalnego strzału głową “Lewego”. Polacy prowadzili 2:1, ale Irlandczykom nadal wystarczała jedna bramka do awansu. Żołnierze Nawałki zdali jednak ten egzamin i po ostatnim gwizdku mogli świętować.
Oby to był dobry prognostyk przed meczem z Albanią. Zwycięstwo nie da nam jeszcze awansu na mundial, ale pozwoli w spokoju przygotować się do zaplanowanych na marzec baraży. I sprawi, że listopadowa potyczka z Węgrami w Warszawie będzie właściwie przyjemnym sparingiem.
***
Na relację na żywo ze spotkania Albania - Polska zapraszamy od 19:45 do naszego serwisu. Start meczu o 20:45.

Przeczytaj również