Najwięksi nieobecni powołań Santosa. Selekcjoner wytknął błąd. "To budzi spore zaskoczenie"

Najwięksi nieobecni powołań Santosa. Selekcjoner wytknął błąd. "To budzi spore zaskoczenie"
Marcin Karczewski / PressFocus
Fernando Santos jasno pokazał, że chce prowadzić reprezentację Polski według własnych zasad. Wbrew sugestiom, prognozom i domysłom wysłał autorskie powołania na czerwcowe zgrupowanie. Nie brakuje niespodzianek, ale i wątpliwości. Szczególnie na jednej, newralgicznej pozycji.
Patrząc na to, kogo selekcjoner zaprosił na zgrupowanie w marcu, a jak wygląda najnowsza lista powołanych, można powiedzieć, że przez kadrę przeszło małe tornado. A sięgając pamięcią mundialu, trzeba by mówić wręcz o rewolucji. Fernando Santos układa biało-czerwone puzzle jak chce i udowadnia, że niezbyt przejmuje się podpowiedziami z zewnątrz.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przewrót w tyłach

W porównaniu z reprezentacją, którą Portugalczyk zarządzał przed dwoma miesiącami, doszło do wielu zmian. Pomijając oczywiste absencje, takie jak Bartosza Salamona czy kontuzjowanego Pawła Dawidowicza, dużym zaskoczeniem jest nieobecność Matty’ego Casha. Trener wytłumaczył jednak, że z przyczyn zdrowotnych nie może liczyć na piłkarza Aston Villi w stu procentach. Brakuje także Michała Karbownika i Roberta Gumnego. Obaj nie wykorzystali boiskowych szans z Czechami. Co zrozumiałe, nie ma również Tymoteusza Puchacza. Szansę dostaną inni defensorzy: boczni Tomasz Kędziora i Arkadiusz Reca, kontuzjowany w marcu Bartosz Bereszyński, oraz środkowi Przemysław Wiśniewski i Mateusz Wieteska. W tyłach mamy więc znaczące roszady i sporo znaków zapytania. Czy Jakub Kiwior znów wyjdzie na lewej obronie, jak z Albanią i ostatnio w klubie? A może wróci do środka, by stworzyć na nowo parę z Bednarkiem i zrobi miejsce Bereszyńskiemu lub Recy? Kto zajmie miejsce na prawej flance? Wytypowanie podstawowego zestawienia tej formacji na Mołdawię to dziś raczej wróżenie z fusów.
Santos nie wezwał też na zgrupowanie Kamila Piątkowskiego, przy okazji wytykając KAA Gent błąd ze zbyt wczesnym ogłoszeniem powołania stopera. To budzi spore zaskoczenie, bo przecież Piątkowski był obecny na marcowej liście, tyle że doznał kontuzji i ominął inaugurację eliminacji. Następnie wrócił do gry w klubie, odbudował formę i wydawał się pewniakiem do reprezentacji, szczególnie przy braku Salamona i Dawidowicza. Otóż nie. Selekcjoner wyciągnął z rękawa inne karty. W podobnej sytuacji jak zawodnik Gent jest Kacper Kozłowski - wezwany w marcu, wykluczony przez uraz, dziś bez zaproszenia.
Względem poprzedniej kadry w oczy rzuca się także pominięcie Krzysztofa Piątka. Można było się zastanawiać, na jaką czwórkę napastników postawi Portugalczyk, tymczasem wybrał on trójkę, w dodatku zamieniając Piątka na Arkadiusza Milika. Co ciekawe, na finiszu sezonu to snajper Salernitany prezentował się lepiej, złapał lepszą formę niż miał jesienią czy zimą. Ustąpił jednak miejsca napastnikowi Juventusu, poprzednio kontuzjowanemu.

Bez weteranów

Myśląc o napastnikach, można się zastanawiać, podobnie zresztą jak ostatnio, dlaczego do koncepcji selekcjonera nie pasuje Dawid Kownacki, mający za sobą kapitalny sezon w Fortunie Duesseldorf. “Kownaś” świetną grą zapracował na przenosiny do Bundesligi, podpisał kontrakt z Werderem Brema, ale znów ominie go reprezentacja. Fernando Santos nie wysyłał wprawdzie sygnałów, by diametralnie zmienił zdanie ws. napastnika, jednak jest to delikatne zaskoczenie.
Trener pozostaje też konsekwentny, jeśli chodzi o odmłodzenie drużyny narodowej poprzez rezygnację z weteranów. Wbrew zapowiedziom “Przeglądu Sportowego” próżno szukać na dzisiejszej liście Kamila Glika i Grzegorza Krychowiaka. Wydaje się, że nadszedł zmierzch reprezentacyjnej kariery tych dwóch zasłużonych graczy. Trudno mówić, by przekonywali grą w klubie. Wszystkie znaki wskazują jasno: Fernando Santos raczej nie chce wracać do tego, co było. Widać to również po braku Mateusza Klicha i przede wszystkim Kamila Grosickiego. “Grosik” jest jednak w innej sytuacji od wcześniej wymienionych. On akurat na co dzień prezentuje znakomitą formę. Właśnie został piłkarzem sezonu Ekstraklasy, wykręcił bilans 13 goli i ośmiu asyst. Boiskowo się broni. Z drugiej strony, wyraźnie można zauważyć trzon kadry na skrzydłach. Znów powołani zostali Frankowski, Zalewski, Kamiński i Skóraś. Nie ma powodów, by któregokolwiek z nich skreślać. A jeśli selekcjoner nie widzi więcej wolnych miejsc na tej pozycji, da się zrozumieć, dlaczego gwiazdora Pogoni Szczecin brakuje.
Z Ekstraklasy na zgrupowaniu pojawią się za to młodsi zawodnicy: powołany już wcześniej Ben Lederman, a także Bartosz Slisz z Legii i Mateusz Łęgowski, klubowy kolega “Grosika”. Nie jest więc tak, że trener ignoruje rodzime podwórko. Dostrzegł rosnącą dyspozycję Slisza, zaufał mu, chce go sprawdzić w boju. To nie dziwi, szczególnie patrząc na stan posiadania w środku pola. Z całym szacunkiem dla wszystkich powołanych, lecz druga linia nie wygląda nadzwyczaj ekskluzywnie. Jasne, są Piotr Zieliński i Sebastian Szymański, postacie oczywiste. Santos ufa też Damianowi Szymańskiemu, Karolowi Linettemu i Krystianowi Bielikowi - jeden z nich pewnie zagra w Kiszynowie jako “szóstka”. Składając jednak to wszystko w całość, nie mamy prawa mówić o klęsce urodzaju. Wręcz przeciwnie. Jeśli jakiś sektor boiska może budzić szczególne wątpliwości przed najbliższymi meczami, to właśnie ten centralny. Z jakościową głębią składu może być problem.

W chaosie

Sama konferencja Fernando Santosa była dość intrygująca. Z jednej strony, Portugalczyk pokazał, że nie musi silić się na dyplomację i on tu rządzi. Dał prosty przekaz: to moja kadra, mój autorski pomysł, mam zadanie, chcę je wykonać. Dyskusje o powołaniach dla jednych i absencji drugich najlepiej podsumował poniższą, treścią wypowiedzią:
- Nie będę cały czas do wszystkich dzwonił - tłumaczył. - To nie jest częścią mojej pracy w federacji - dodał.
Santos powtórzył też, że priorytet stanowi dla niego potyczka z Mołdawią i potwierdził, delikatnie mówiąc, brak entuzjazmu co do sparingu z Niemcami. Pośród potoku słów o szacunku i do Kuby Błaszczykowskiego, i do federacji, która już wcześniej planowała ten mecz towarzyski, łatwo dało radę wyczytać niechęć selekcjonera. Wprost on zresztą przyznał, że gdyby miał dłuższy staż pracy, to otwarcie by dążył do odpuszczenia spotkania o nic parę dni przed wyjazdem eliminacyjnym na gorący teren. I tu akurat trudno mu się dziwić.
Z drugiej strony, wokół najbliższego zgrupowania panuje jakiś kuriozalny chaos. Nie dostaliśmy konkretów ani w temacie “dodatkowych” dni treningów dla części kadrowiczów, ani pożegnania Błaszczykowskiego. Selekcjoner mówił, jakby była jeszcze kupa czasu do tego wszystkiego, a nie raptem kilka czy kilkanaście dni. Trudno zrozumieć, dlaczego nie przygotowano przed konferencją oficjalnego przekazu ws. najbardziej palących kwestii.
“Bonusowe” zajęcia rzekomo miałyby ruszyć już 5 czerwca, tymczasem nie wiadomo, czy w ogóle się odbędą, kto na nie przyjedzie i czy wraz ze sztabem weźmie w nich udział więcej niż dziesięć osób. Jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. I to nie kamyczek do ogródka trenera, a PZPN-u, bo nie pierwszy raz można się pogubić przy tym, co dzieje się dookoła reprezentacji. Wypadałoby jednak lepiej to zorganizować.

Przeczytaj również