Ten sezon nie jest stracony. Odmienił ich ktoś, kogo teraz by nie kupili. "W Liverpoolu nic nie działało"

Ten sezon nie jest stracony. Odmienił ich ktoś, kogo teraz by nie kupili. "W Liverpoolu nic nie działało"
PressFocus
Jeszcze kilkanaście dni temu to Real Madryt był wyraźnym faworytem dwumeczu w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Jednak dwa zwycięstwa z rzędu w Premier League sprawiły, że The Reds nie tylko z większym optymizmem mogą spoglądać na spotkanie z obrońcami tytułu, ale także na kwalifikację do rozgrywek w przyszłym sezonie.
Początek roku to był bardzo trudny czas dla zespołu Jurgena Kloppa. Trzy wyjazdowe porażki, w których za każdym razem tracili trzy gole, do tego odpadnięcie z Pucharu Anglii po bramce w doliczonym czasie gry. Jakby tego było mało, jeszcze z kontuzjami wypadali kolejni zawodnicy, co rysowało nieciekawy obraz na drugą część sezonu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie działała ani ofensywa, w półtora miesiąca Liverpool zaliczył już trzy spotkania bez zdobytej bramki, ani defensywa. W obecnych rozgrywkach Premier League stracił już więcej goli niż w całych poprzednich. To wszystko prowadziło do bardzo gęstej atmosfery, zirytowany kolejnymi problemami Jurgen Klopp zaczął już nawet odmawiać odpowiedzi na pytania jednego z dziennikarzy, którego teksty sprzed wielu miesięcy mu się nie spodobały.
Po raz pierwszy od kilku lat do derbów Merseyside The Reds wcale nie przystępowali jako wyraźni faworyci. Everton dopiero co pokonał Arsenal, miał na ławce Seana Dyche’a, który już wielokrotnie udowodnił, że jest w stanie sprawiać problemy mocniejszym rywalom.. Okazało się jednak, że Liverpool pewnie wygrał 2:0, a tydzień później poprawił zwycięstwem w takich samych rozmiarach na wyjeździe z Newcastle. To oznacza, że ma siedem punktów straty do czwartego Tottenhamu, ale też dwa spotkania rozegrane mniej.

Kreatywne duety

W obu wygranych meczach liczby wreszcie dostarczyli ofensywni zawodnicy. Darwin Nunez miał gola i asystę, Mohamed Salah również, a dwie bramki zdobył Cody Gakpo. Nieskuteczność atakujących była w tym sezonie poważnym problemem, bo Liverpool stwarzał sporo okazji, ale mnóstwo z nich marnował. Nunez 16 z 20 wielkich szans, Salah 12 z 18 a Gakpo dopiero z Evertonem trafił po raz pierwszy.
Wzajemna współpraca bardzo dobrze wyglądała przede wszystkim na linii Salah - Nunez. Żaden duet w Premier League nie kreuje wzajemnie sobie częściej sytuacji niż właśnie ta dwójka. Egipcjanin i Urugwajczyk robią to średnio co 55 minut. W kwestii Nuneza pozostaje jedynie czekać na dobre wieści o stanie jego zdrowia. Boisko w Newcastle opuścił trzymając się za bark, ale w poniedziałek Klopp wykluczył poważną kontuzję, niewykluczone, że zdąży się wyleczyć już na pierwsze spotkanie z Realem Madryt.
W czołówce owocnej w okazje współpracy jest też duet Salah - Firmino, który stwarza sobie wzajemnie szanse średnio mniej więcej co godzinę. Brazylijczyk wreszcie wrócił do zdrowia i może wobec drogich zakupów do ofensywy jest nieco w cieniu, ale w Premier League tylko Salah ma więcej goli od niego.

Świeżość w pomocy

Problemy Liverpoolu nie ograniczały się jednak tylko do ofensywy. Być może nawet większe były w środkowej strefie. Trudne chwile przeżywał Fabinho, do niedawna jeden z liderów zespołu, a ostatnio piłkarz, który był daleki od najwyższej formy. Brakowało agresji, odbiorów i umiejętności organizacji gry w pomocy. Z powodu kontuzji na kilka tygodni wypadł Thiago Alcantara, a Jordan Henderson też nie był w najlepszej dyspozycji.
W związku z kłopotami podstawowych piłkarzy szansę dostał Stefan Bajcetić. Zawodnik sprowadzony jako szesnastolatek, tuż przed zmianą transferowych przepisów spowodowaną Brexitem, która zakazuje pozyskiwania piłkarzy poniżej osiemnastego roku życia, pierwotnie był środkowym obrońcą. W Liverpoolu postanowili jednak zmienić mu pozycję i rozwijać jako defensywnego pomocnika. Jego gra nie ogranicza się jednak tylko do destrukcji, przeszkadzania rywalom, ale też znakomicie czuje się z piłką przy nodze. Ma dobry balans ciałem, umiejętność uwolnienia się spod krycia.
Obecność w podstawowym składzie na derby oznaczała, że stał się trzecim najmłodszym, po Michaelu Owenie i Raheemie Sterlingu, zawodnikiem, który wyszedł w jedenastce na bitwę o Merseyside. W pierwszej połowie przebiegł najwięcej kilometrów wśród zawodników "The Reds", odebrał też piłkę przy akcji, która zakończyła się golem Gakpo. Wydaje się, że na dobre wywalczył miejsce w składzie i może się stać powiewem świeżości w mocno zakurzonej linii pomocy. - Odkąd pojawił się w składzie to jest naszym najlepszym zawodnikiem - chwalił go ostatnio Salah.

Zarówno w ofensywie jak i defensywie

Piłkarzem, który miał ogromny wpływ na ofensywę Liverpoolu był też Trent Alexander-Arnold. W poprzednim sezonie zaliczył aż dwanaście asyst, w mistrzowskich rozgrywkach 2019/2020 nawet o jedną więcej. W obecnych szło mu jak po grudzie. Nie dość, że w ofensywie zaliczył spory regres to jeszcze w tyłach często skrzydłowi sprawiali mu potężne kłopoty, na co najlepszym dowodem było choćby spotkanie z Brighton i Karou Mitoma.
Niewykluczone jednak, że wreszcie Anglik łapie formę. Z Newcastle świetnie, w swoim stylu zagrał długą piłkę do Nuneza, co skończyło się bramką. Łącznie wykreował aż cztery okazje, to był najlepszy wynik w zespole The Reds. Miał też najwiecej dośrodkowań, a dopiero co zaliczył asystę z Evertonem. Pewnie mankamentów w defensywie błyskawicznie się nie pozbędzie, ale wkład w ofensywę może przykryć problemy z tyłu.

Powroty kontuzjowanych

Być może najważniejsze wieści płyną dla Kloppa z gabinetów lekarskich, w których czas spędza coraz mniej jego zawodników. Ostatnio wrócił Diogo Jota, z Newcastle, mimo że wchodził jako rezerwowy, to oddal najwiecej strzałów w drużynie. W podstawowej jedenaste gra już też Virgil van Dijk, a z nim w składzie znacznie wzrasta Liverpoolowi procent zwycięstw. Szczególnie, że ostatnio defensywa była bardzo chaotyczna, czego najlepszym przykładem jest Joel Matip. W ostatnich trzech spotkaniach popełnił trzy błędy prowadzące do sytuacji strzeleckiej rywali, a w poprzednich 104 meczach zdarzyły mu się zaledwie dwa.
Obecność Holendra powinna wpłynąć kojąco na partnerów w defensywie, chociaż nadal na pewno jest nad czym pracować, bo z Newcastle Alisson miał pełne ręce roboty i to nawet w przypadku, kiedy przeciwnicy grali większość czasu w dziesiątkę.
- Nie oglądałem finału do poprzedniego weekendu. Teraz już wiem dlaczego. To była prawdziwa tortura - powiedział Klopp o spotkaniu z Realem w maju ubiegłego roku. Do niedawna mogło się wydawać, że tym razem czekają go kolejne bardzo trudne chwile, ale ostatnie dni dają nadzieję, że ten sezon dla The Reds nie jest jeszcze stracony.

Przeczytaj również