Ten transfer mogliście przegapić. Jeden z najciekawszych w letnim oknie. "Magik wrócił do domu"

Ten transfer mogliście przegapić. Jeden z najciekawszych w letnim oknie. "Magik wrócił do domu"
Nikku / Xinhua / PressFocus
W dobie kolejnych transferów do Arabii Saudyjskiej, takie romantyczne ruchy piłkarskie wywołują na twarzach futbolowych purystów tym większy uśmiech. Santi Cazorla na koniec kariery postanowił powrócić do klubu z dzieciństwa, Realu Oviedo, by pomóc tej zasłużonej ekipie w awansie do Primera Division.
Jest dobrze wspominany właściwie na każdym stadionie, na którym grał. A ich mogło być zdecydowanie mniej, bo w pewnym momencie wydawało się, że będzie musiał przedwcześnie zakończyć swoją i tak bogatą już wtedy karierę. Mimo wielu problemów zdrowotnych, Santi Cazorla za każdym razem był w stanie znów wrócić na boisko. Teraz jednak uczynił coś naprawdę wyjątkowego. Mijają właśnie dwie dekady, od kiedy opuścił Real Oviedo. W tym czasie przeżył kilka cudownych przygód w europejskich pucharach z Villarrealem, budował krótką, ale jednak potęgę Malagi, przywrócił nadzieję kibicom Arsenalu, a ostatnio zarobił konkretne pieniądze w Katarze. Po czym, po tych wszystkich wojażach, postanowił, że u schyłku przygody z piłką wróci do domu. Czyli pomoże zespołowi, któremu zawdzięcza tak wiele, w przywróceniu mu należytego miejsca.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przy stole z najlepszymi

Lato 2003 roku. Młodziutki pomocnik z Asturii nie chciał odchodzić z Realu Oviedo, klubu, w którym w ciągu siedmiu lat przeszedł przez wszystkie młodzieżowe szczeble. Santi Cazorla był jednak zmuszony do transferu. “Los Azules” na początku XXI wieku popadli w potężne tarapaty finansowe, których efektem były kolejne spadki. Na koniec sezonu 2002/2003 okazało się, że kolejne rozgrywki zespół rozpocznie jedynie w Tercera Division. A tak nisko ekipa z Estadio Carlos Tartiere jeszcze nigdy nie upadła.
- Jeśli prześledzimy karierę Cazorli, to zauważymy, że podążała ona w dokładnie odwrotnym kierunku niż losy Realu Oviedo. Odszedł z zespołu w momencie, kiedy ten spadł na czwarty poziom rozgrywkowy. Później Cazorla krok po kroku wspinał się coraz wyżej. Tymczasem dla Realu Oviedo był to najgorszy okres w dziejach klubu. Do początku XXI wieku był on przecież wręcz utożsamiany z Primera Division, tymczasem na powrót do niej czeka już ponad dwie dekady. W tym czasie niemalże przez ani chwilę nie było szans, by Cazorla znów bronił jego barw - opowiada nam Nacho Azparren Menéndez, dziennikarz “Diario AS” zajmujący się Realem Oviedo.
Cazorla musiał opuścić Oviedo nagle, ale koniec końców wyszło mu to zdecydowanie na dobre. Trafił do Villarrealu, z którym do dzisiaj jest chyba najbardziej utożsamiany. Łącznie spędził bowiem w tym klubie trzy równie udane okresy. To one sprawiły, że na Estadio de la Ceramica traktuje się go jako postać niemalże pomnikową, a kibice “Żółtej Łodzi Podwodnej” uważają go za jednego z najlepszych piłkarzy w historii klubu.
- Jego czas spędzony w Villarrealu był niesamowity. Nie zapominajmy, że to właśnie Santi był w stanie przejąć pałeczkę po takim zawodniku jak Juan Roman Riquelme. W Villarrealu grał z wieloma świetnymi zawodnikami, takimi jak właśnie Riquelme, ale też Roberto Pires, Marcos Senna, Cani, Diego Forlan. Używając hiszpańskiego powiedzenia, można uznać, że Cazorla jadł z nimi przy tym samym stole, a większość z nich swoimi umiejętnościami nawet przewyższał. W ekipie “Amarillos” było bowiem niewielu zawodników o tak wysokiej jakości jak właśnie Cazorla. Sam Pires kiedyś wspominał, że w dniu, w którym po raz pierwszy zobaczył Santiego na boisku, stało się dla niego jasne, że ma przed sobą przyszłą wielką gwiazdę - mówi w rozmowie z nami Javi Mata, korespondent “Diario AS” w Villarrealu.

Nikt nie wierzył

Cazorla podczas kariery osiągnął naprawdę sporo, ale pewnie tych trofeów mogłoby być jeszcze więcej, gdyby nie kontuzje. To przecież właśnie przez uraz przepukliny stracił mundial w RPA, na którym reprezentacja Hiszpanii sięgnęła po pierwsze w historii mistrzostwo świata. Kiedy jednak jest mowa o kontuzjach pomocnika, to zwykle na pierwszy plan wysuwa się uraz kostki, którego nabawił się już jako zawodnik Arsenalu w październiku 2016 roku. Hiszpan w jego wyniku przeszedł w sumie aż osiem operacji, a na powrót na boisko czekał niemal dwa lata.
- Gdy odniósł tę kontuzję, niewielu spodziewało się jego powrotu. To, że mu się to udało już i tak było sporym osiągnięciem, a w dodatku uczynił to w “jego” Villarrealu, więc była to tym bardziej wzruszająca historia. Kibice Arsenalu wspominają go jednak bardzo ciepło. Jest jednym z największych bohaterów w erze Emirates Stadium. Nie ma co ukrywać, że fani “The Gunners” bardzo szybko go polubili. Został poniekąd zapamiętany przez ten swój pogodny charakter - podkreśla Jason Soutar, dziennikarz “Football365”, w przeszłości współpracujący z “AFC Newsroom”.
Cazorla po rehabilitacji nigdy nie wrócił już do gry na angielskich boiskach. Został ponownie zawodnikiem Villarrealu i zestarzał się w jego barwach niczym dobre wino. Zanotował wtedy co najmniej udane dwa sezony - w tym drugim łącznie we wszystkich rozgrywkach wykręcił bilans 17 goli i 13 asyst, co jak na weterana można traktować jako wynik galaktyczny. Przede wszystkim jednak już w ogóle nie doskwierały mu urazy. Od czasu powrotu po rehabilitacji kontuzji kostki, z przyczyn zdrowotnych opuścił bowiem zaledwie trzy mecze.
- Kontuzje wcześniej mocno mu jednak przeszkadzały. Na mistrzostwa świata do RPA nie pojechał ze względu na przepuklinę, miewał spore problemy z kostkami czy Achillesem. Oczywiście nie powstrzymało go to przed przeżyciem naprawdę przepięknej kariery. Przecież jest dwukrotnym mistrzem Europy. Na pewno boli go jednak brak tego złota na mundialu, bo to było koniec końców historyczne osiągnięcie dla “La Furia Roja”. To jeszcze bardziej wzbogaciłoby jego dorobek - dodaje Nacho Azparren Menéndez.

Nie da się go nie lubić

Cazorla własną gablotę z medalami wypełnił nieco bardziej przez ostatnie trzy lata, kiedy był zawodnikiem katarskiego Al Sadd. Z tym zespołem sięgnął łącznie po sześć trofeów, w tym dwa mistrzostwa kraju. Tam na pewno swoje zarobił, więc teraz postanowił wreszcie pomóc drużynie, której tak wiele zawdzięcza. W czasie negocjacji z Realem Oviedo zażądał… minimalnej pensji, wynoszącej mniej więcej 7,5 tysiąca euro miesięcznie. Dodatkowo piłkarz całkowicie zrzekł się na rzecz klubu praw do wizerunku, a 10 procent ze sprzedaży jego koszulek trafi na konto klubowej akademii.
- Powrót Santiego Cazorli do Realu Oviedo wywołuje ogromne emocje. To przecież wychowanek tego klubu, który występował w nim od 10. do 18. roku życia i przeszedł przez wszystkie kategorie wiekowe. Teraz powraca jako jedna z największych gwiazd swojego pokolenia. Choć ma już 38 lat, wciąż wywołuje tylko i wyłącznie pozytywne emocje. Dzień po ogłoszeniu podpisania przez niego kontraktu, klub zyskał pół tysiąca nowych socios, co jest absolutnym rekordem. Tłumy udały się też do oficjalnego sklepu klubowego, by zamówić jego koszulkę, choć nie było wówczas jeszcze w ogóle wiadome, z którym numerem będzie występować. Przyjście Cazorli uważane jest z największy transfer ostatnich lat, który ma podnieść na duchu kibiców “Los Azules” - mówi Azparren Menendez.
A ci w ostatnich latach sporo wycierpieli. Real Oviedo od momentu powrotu na zaplecze Primera Division wielokrotnie ocierał się o strefę barażów, ale nigdy nie zdołał do nich awansować. Po raz ostatni w najwyższej klasie rozgrywkowej występował zaś w sezonie 2000/2001. Od tego momentu jedynym klubem z Asturii, który zagrał w La Lidze, był Sporting Gijon. Cały region czeka na powrót “Carbayones” (przydomek pochodzi od nazwy lokalnych ciastek podobnych swoim wyglądem do naszych eklerów) do elity. Cazorla wydaje się być postacią, która może znacząco przyczynić się do osiągnięcia tego celu - nie tylko na boisku, ale i poza nim.
- Znam Santiego tak naprawdę od początku jego kariery i jemu uśmiech po prostu nie schodzi z twarzy. Jest zawsze pomocny, a Real Oviedo na pewno skorzysta z jego doświadczenia. Wszyscy wierzymy w to, że Cazorla pomoże w powrocie klubu do Primera Division. Zespół jest jednym z kandydatów do awansu, a teraz musimy zobaczyć, jak duży wkład do tego sukcesu może wnieść właśnie Santi. Choć nie wiadomo, w jakiej będzie formie fizycznej i jak dostosuje się do defensywnego stylu trenera Alvaro Cervery, bez wątpienia będzie ogromnym wzmocnieniem dla drużyny. To facet, którego nie da się nie lubić, a charakter stanowi część całej jego magii - podsumowuje Azparren Menéndez.

Przeczytaj również