"To najlepszy Villarreal w historii". Tak półfinalista Ligi Mistrzów szykuje się na mecz z Lechem Poznań

"To najlepszy Villarreal w historii". Tak półfinaliści LM szykują się na mecz z Lechem. Oto ich kolejny cel
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocu
Miasto Villarreal (w języku valenciano Vila-real) nie ma w sobie nic wyjątkowego. Poza klubem o tej samej nazwie. Płytkowy magnat Fernando Roig daje pieniądze, trener Unai Emery daje wyniki, a imponująca akademia daje piłkarzy. Tu po prostu wszystko się zgadza.
Korespondencja z Hiszpanii, Radosław Przybysz
Dalsza część tekstu pod wideo
Chyba każdy woli, gdy taksówkarz mało mówi. Zwłaszcza wtedy, gdy masz za sobą pobudkę o 4 rano i długi lot, przed sobą jeszcze godzinę podróży autem, temperatura dochodzi do 35 stopni, a klimatyzacja działa tak sobie.
Jednak dzięki rozgadanemu Paco ("Jestem kibicem Betisu, ale szanuję Villarreal") transfer z lotniska Castellon do Vila-real przebiegł jak pasjonująca podróż krajoznawcza. Po drodze pokazywał nam potężne fabryki płytek ceramicznych i tłumaczył, która z mijanych przez nas ciężarówek, do którego zakładu wiezie kruszywo. W tym regionie, według precyzyjnych wyliczeń Paco, produkuje się 90 procent płytek w kraju.
W końcu dojechaliśmy do hiszpańskiego Opoczna. W miejscowości Almassora biznesmen Fernando Roig ma siedzibę firmy Pamesa. Po drugiej stronie prawie wyschniętej rzeki Mijares leży sąsiednie miasteczko, Vila-real, cel naszej podróży. W centrum treningowym "Submarino Amarillo" mieliśmy nagrać konferencję prasową i wywiady przed czwartkowym meczem z Lechem Poznań w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA.

Tysiąc małych marzeń

- Villarreal to klub-idea Roiga. Idea, którą przeniósł ze swoich sukcesów w biznesie do świata piłki. Kupił Villarreal w 1997 roku i sprawił, że wzrastał on spokojnie, bez presji, opierając się na klasowych zawodnikach ściąganych z zewnątrz, ale też coraz mocniej na jakościowych wychowankach wyszkolonych w akademii - mówił nam Javi Mata, dziennikarz Radio Vila-Real i korespondent stołecznego "Asa".
Zanim zaczęła się zaplanowana na 13:00 konferencja mieliśmy okazję pokręcić się po Ciudad Deportiva del Villarreal i porozmawiać z lokalnymi dziennikarzami. Ośrodek robi duże wrażenie. Na jego terenie znajduje się aż dziesięć boisk, w tym trzy z naturalną nawierzchnią i Mini Estadi na 5000 miejsc, gdzie grają na co dzień rezerwy. Od tego sezonu Villarreal B gra w Segunda Division i po czterech kolejkach zajmuje siódme miejsce.
Akademia to lokalna chluba. Oprócz Ciudad Deportiva Villarreal składa się na nią jeszcze pobliski ośrodek Ciudad Deportiva Pamesa Ceramica. W sumie szkoli się w niej ponad tysiąc chłopców z całego regionu. Wszyscy marzą, że pewnego dnia przebiją się do pierwszej drużyny.
I nie są to marzenia ściętej głowy. W tym sezonie w zespole Unaia Emery'ego jest aż dziewięciu wychowanków: Manu Trigueros (rekordzista klubu pod względem liczby występów), Gerard Moreno (najlepszy strzelec w historii VCF), Pau Torres, Alfonso Pedraza, Samu Chukwueze, Yeremy Pino, Manu Morlanes, Alex Baena czy najnowszy członek pierwszego zespołu, Nicolas Jackson.

Klub jest jak człowiek

- Obserwujemy dzisiaj najlepszy, najbardziej kompletny Villarreal w historii. Za czasów Manuela Pellegriniego mieliśmy świetną, latynoską drużynę z Juanem Romanem Riquelme czy Diego Forlanem, która grała widowiskowo i chciała zwrócić na siebie uwagę. Bo wtedy nikt nie znał tego klubu. Brakowało jej jednak doświadczenia, by dochodzić do finałów i by je wygrywać - tłumaczy Mata.
- Potem przyszły czasy pierwszych wychowanków akademii, ale pierwszej drużynie nadal brakowało tego jednego kroku naprzód. Teraz zespół Emery'ego ma wszystko - wychowanków, gwiazdy, doświadczenie i trenera, który wie, jak wygrywać. To jak z rozwojem człowieka - jesteś dzieckiem, potem nastolatkiem, a potem już dojrzałym dorosłym. A my jesteśmy już dojrzałym klubem - uważa dziennikarz.
Jedyne, czego brakuje to liczni kibice. Zespół z 50-tysięcznego miasteczka nie może się mierzyć z potencjałem Valencii, nie mówiąc o Barcelonie. Jego stadion rzadko się zapełnia, tym bardziej teraz, gdy z powodu remontu Estadio de la Ceramica (nowa nazwa dawnego El Madrigal) do końca roku gra właśnie w Walencji, na stadionie Levante, gdzie trzeba dojechać ponad 60 kilometrów. I choć zarejestrowanych socios jest z roku na rok coraz więcej (obecnie 25 00, czyli równowartość połowy miasta), to na mecze przychodzi średnio poniżej 14 tysięcy widzów.
Na spotkaniu z Lechem ma się pojawić ok. ośmiu tysięcy widzów i to pomimo biletów w cenie 5 euro. Roig od dawna robi wiele, by zakorzenić odnoszący przecież wielkie sukcesy klub w lokalnej społeczności, ale pewnej granicy nie przeskoczy.

Oczekiwania rosną

Przekroczył już za to moment, w którym jego zwycięstwa traktowane są jako niespodzianki. Nikogo z naszych rozmówców specjalnie nie dziwi już, że zaczął sezon od 10 punktów po czterech meczach i to bez straty gola. Zatrzymanie na kolejny rok największych gwiazd też przeszło raczej bez echa. Od Villarrealu zaczęło się wymagać. I to więcej niż siódmego miejsca w La Liga, które zajmował na koniec dwóch ostatnich sezonów.
- Emery wniósł klub na wyższy poziom. Z nim na ławce znowu będzie celować w wygranie europejskiego pucharu, tym bardziej, że Ligi Konferencji nie ma jeszcze w CV. Nie powinniśmy się jednak spodziewać, że będą w niej grali podstawowi piłkarze, bo priorytetem jest pierwsza czwórka w Primera Division. Cel to powrót do Ligi Mistrzów - uważa Monica Benavent z telewizji Gol. Zwłaszcza wobec ostatniego kryzysu Sevilli.
Przyznaje to, nawet jeśli nie wprost, sam Emery. Na konferencji przed meczem z Lechem przypominał jak piękną przygodą jest każdy wieczorny mecz w środku tygodnia i że to właśnie w europejskich pucharach jego zespół był ostatnio najszczęśliwszy, ale po niedawnym zwycięstwie 4:0 z Elche podkreślił: - Chcemy skończyć ten sezon La Liga wyżej niż poprzedni.
Teraz jego w tym głowa, jak to pogodzi. Z Lechem nie zagrają kontuzjowani Pepe Reina, Raul Albiol, Juan Foyth, Alberto Moreno i Arnaut Danjuma. Powinniśmy zobaczyć w akcji kilku mniej eksploatowanych zawodników, jak choćby Jose Luisa Moralesa. Po spadku Levante "El Comandante" mógł latem przebierać w ofertach. Wybrał pobliski Villarreal. Nie tylko dlatego, że przez wspomniany remont mógł dalej grać na stadionie, na którym spędził ostatnią dekadę. Ale przede wszystkim po to, by w wieku 35 lat spełnić marzenie o europejskich pucharach. Jeśli chce w nich zajść jak najdalej, to zdaje się, że dobrze wybrał.
Prawdopodobny skład Villarrealu na mecz z Lechem Poznań:
Geronimo Rulli - Adrian de la Fuente, Aissa Mandi, Jorge Cuenca, Johan Mojica - Samuel Chukwueze, Francis Coquelin, Manu Morlanes, Yeremy Pino - Alex Baena, Jose Luis Morales

Przeczytaj również