Trzęsienie ziemi w Sevilli. Widmo spadku i wielki chaos. Trener zwolniony, problemów nadal mnóstwo

Trzęsienie ziemi w Sevilli. Widmo spadku i wielki chaos. Trener zwolniony, problemów nadal mnóstwo
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Zapowiadało się na to od kilku tygodni. Po klęsce w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund Julen Lopetegui rozstał się z Sevillą. Problemów w Andaluzji nadal jednak nie brakuje. Na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan mamy do czynienia z jednym wielkim chaosem.
Zaledwie jedna wygrana, trzy remisy i aż sześć porażek. Z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek nowego sezonu kibice Sevilli. Ekipa ze stolicy Andaluzji notuje jednak prawdziwy falstart. W ligowej tabeli jest tuż nad strefą spadkową, a w środę przegrała w trzeciej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów, w której na razie uciułała tylko punkt. I choć po porażce 1:4 z Borussią Dortmund fani oklaskiwali trenera Julena Lopeteguiego, było niemal pewne, że to jego ostatnie chwile na stanowisku.
Dalsza część tekstu pod wideo
Klub o zwolnieniu Lopeteguiego poinformował tuż po spotkaniu. Tym samym zakończyła się trzyletnia era Baska w roli szkoleniowca “Los Nervionenses”. I mimo że kibice powinni czuć się usatysfakcjonowani tym okresem, podstawowe pytanie brzmi, czy aby 56-latek jest jedyną osobą, która powinna rozstać się z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. W Sevilli od pewnego momentu panuje bowiem ogromne zamieszanie, a zmiany potrzebne są chyba nie tylko na ławce trenerskiej.

Tarcia

Sevilla w ostatnich latach znalazła swoje miejsce w futbolowym łańcuchu pokarmowym, co świetnie zauważył w tekście o sytuacji w klubie Alfredo Relano, doświadczony hiszpański dziennikarz. Wieloletni szef “Diario AS” bardzo trafnie określił jej rolę jako klubu z półki pomiędzy ćwierćfinałami Ligi Mistrzów i triumfem w Lidze Europy. W minionych sezonach to właśnie Julen Lopetegui potrafił zapewnić Sevilli taką pozycję w europejskiej piłce.
Współpraca na linii trener - klub od dłuższego czasu była jednak dość gorąca. 56-latek tarł się z różnymi pracownikami, począwszy od działu sportowego, a na lekarzach kończąc. Czuł, że skoro trzy sezony z rzędu doprowadził Sevillę do awansu do Ligi Mistrzów, ma prawo domagać się czegoś ze strony klubu. Trudno w tym wszystkim jednoznacznie ocenić rolę Monchiego, dyrektora sportowego, który z jednej strony postawił na niego latem 2019 roku, a z drugiej jest również współodpowiedzialny za aktualny fatalny stan drużyny.
Ich trudną relację w ostatnim czasie dobrze pokazuje letnie okienko transferowe. Klub rozmontował Lopeteguiemu cały środek defensywy. Do Aston Villi sprzedano Diego Carlosa, a do Barcelony Julesa Kounde. Łącznie za ponad 80 mln euro. Tyle że w ich miejsce nie pojawili się odpowiedni następcy. Nie wiadomo, czy poniekąd nie wynikało to z presji nałożonej przez trenera na sprowadzenie Isco. Lopetegui współpracował z nim w reprezentacji Hiszpanii oraz Realu Madryt. Władze Sevilli przez długi czas bardzo niechętnie podchodziły jednak do pomysłu zakontraktowania pomocnika. Ugięły się dopiero w sierpniu.
- Lopetegui jest oczywiście jedną z osób, przez którą Sevilla znalazła się w kryzysie, ale nie uważam, że to jego powinniśmy najbardziej o to wszystko obwiniać. Szkoleniowiec dysponował bowiem w obecnym sezonie dużo słabszą kadrą niż w zeszłym roku. Ten zespół potrzebuje zawodników szybkich, silnych i dążących do strzelenia kolejnych goli. Tymczasem nikt spośród zawodników ściągniętych przez klub latem nie spełnia tej charakterystyki - mówi nam Jose Maria Lopez, dziennikarz zajmujący się Sevillą w “Diario AS”.

Wzmocnienia? Nie do końca

Isco, Tanguy Nianzou, Marcao, Adnan Januzaj, do tego wypożyczeni Alex Telles i Kasper Dolberg. Nie są to nazwiska, które rzucają na kolana. Choć większość z tych zawodników znajduje się w najlepszym wieku dla piłkarza, latem nikt specjalnie się o nich nie zabijał. Trafili do Sevilli, w której Lopetegui zastał prawdziwy plac budowy. Musiał rzeźbić. W swoim ostatnim meczu z Borussią na środku defensywy posłał do boju dwóch wychowanków: Kike Salasa i przestawionego z prawej strony Jose Angela Carmonę. Efekt? Co z tego, że Andaluzyjczycy w przodzie potrafili sobie stworzyć kilka niezłych okazji, skoro w obronie znów popełnili proste błędy, za które tym razem trener zapłacił posadą.
56-latek był jednak na to wszystko przygotowany. Po ostatnim gwizdku środowego spotkania, być może dzięki namowie właśnie Monchiego, podziękował kibicom zgromadzonym tego dnia na stadionie. Ci odwdzięczyli się gromkimi oklaskami dla trenera, który przez trzy lata nie tylko dał im wiele sukcesów na boisku, ale wypromował i rozwinął też kilku ciekawych piłkarzy, z Kounde na czele.
- Oddaliśmy tutaj część naszego życia, po której pozostanie ślad - zarówno ten namacalny, jak i w naszych sercach, a o tym się przecież nigdy nie zapomni. Za nami wspomnienia piękne, a zarazem te bardziej skomplikowane, które jednak zawsze udawało nam się przezwyciężać. Jestem bardzo wdzięczny Monchiemu za to, że przyjechał po mnie do Madrytu i namówił mnie na przyjście do Sevilli. Dziękuję wszystkim członkom klubu, dzięki którym tu trafiłem. Zdobyłem olbrzymi szacunek wśród moich piłkarzy i kibiców. Czego chcieć więcej? Nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziękować - powiedział Lopetegui w emocjonalnej przemowie na klubowych korytarzach już dzień po zwolnieniu.
Podczas tego specjalnego spotkania nie krył emocji, ale nie ma mu się też co dziwić. W Sevilli spędził naprawdę wspaniałe trzy lata, świetnie odbudował się po zakończonym wielką aferą okresie pracy z reprezentacją narodową oraz kompletnie nieudanym epizodzie w Realu. Znów odzyskał markę, a na brak zainteresowania narzekać raczej nie będzie. Już teraz mówi się, że lada chwila ma zostać nowym szkoleniowcem Wolverhampton.

Czas na motywatora

Jaka przyszłość czeka natomiast Sevillę? W czwartek klub ogłosił, że następcą Lopeteguiego zostanie Jorge Sampaoli, który pracował już w stolicy Andaluzji w sezonie 2016/2017 i zajął wówczas z “Sevillistas” czwarte miejsce w lidze. Później objął kadrę Argentyny, z którą w 2018 roku odpadł w 1/8 finału mistrzostw świata. Ostatnio natomiast pracował w Marsylii i w minionym sezonie wywalczył z nią wicemistrzostwo Francji.
- Nowym trenerem został Jorge Sampaoli, ponieważ Sevilli bardzo zależało na ściągnięciu szkoleniowca, który będzie w stanie odpowiednio zmotywować zawodników. Na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan teraz nikt już bowiem nie ukrywa, że głównym celem klubu będzie przede wszystkim uniknięcie spadku do Segunda Division - podkreśla w rozmowie z nami Jose Maria Lopez.
Sampaoli w krótkiej przemowie po objęciu stanowiska przyznał, że w Sevilli czas rozpocząć nowy cykl. I chyba rzeczywiście jest on jej jak najbardziej potrzebny. Ten Lopeteguiego się już bowiem zakończył. Mimo że sam finisz współpracy z baskijskim szkoleniowcem okazał się zupełnie nieudany, to nie da się ukryć, że był to jeden z najbardziej owocnych okresów w historii klubu. 56-latek opuszcza Sevillę jako jeden z trzech szkoleniowców, obok Juande Ramosa i Unaia Emery’ego, który dał temu klubowi triumf kontynentalny (Ligę Europy). A tego kibice w Andaluzji nigdy mu nie zapomną.

Przeczytaj również