Tych piłkarzy zbudował Xavi. Od razu stali się filarami drużyny. Tak FC Barcelona zdeklasowała konkurencję

Tych piłkarzy zbudował Xavi. Od razu stali się filarami drużyny. Tak Barcelona zdeklasowała konkurencję
Pressinphoto/Pressfocus
FC Barcelona po raz 27. w historii została mistrzem Hiszpanii. Dokonał tego zespół efektywny, choć niekoniecznie efektowny, niekoniecznie olśniewający, ale do bólu pragmatyczny i koniec końców skuteczny. Xavi Hernandez nie potrzebował wiele czasu, aby skonstruować przepis na niewątpliwy sukces.
- Wygranie ligi było łatwiejsze niż się spodziewaliśmy. Zdominowaliśmy rozgrywki i zasłużenie zostaliśmy mistrzami z wyraźną przewagą - stwierdził Joan Laporta po meczu z Espanyolem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Sternik Barcelony nie boi się mówić kontrowersyjnie, ale akurat powyższe słowa są jedynie stwierdzeniem faktów. “Duma Katalonii” przypieczętowała tytuł na cztery kolejki przed końcem sezonu, choć tak naprawdę od wielu tygodni była nieformalnym mistrzem. Żaden zespół nie zdołał wytrzymać morderczego tempa narzuconego przez podopiecznych Xaviego. Dość powiedzieć, że zespół z Camp Nou jest ex aequo z Manchesterem City najlepiej punktującą drużyną w pięciu topowych ligach europejskich. To pokazuje skalę osiągnięcia Roberta Lewandowskiego i spółki. Barcelona jest mistrzem mocnym i pod właściwie każdym względem zasłużonym.

Kompletna odmiana

- Ja nie wygrałem ligi, to nie jest liga Xaviego, ale liga Barcelony. To tytuł zawodników, ja jestem tu tylko po to, żeby im pomagać - skromnie powiedział Xavi na konferencji prasowej po derbowym triumfie.
Trener może nie chcieć przypisywać sobie zasług, chociaż tak naprawdę można, a nawet trzeba nazwać go architektem tego sukcesu. Wystarczy przypomnieć, w jak fatalnych okolicznościach były pomocnik wrócił na Camp Nou. Katalończycy zajmowali wówczas dziewiąte miejsce w tabeli, a kadra zdecydowanie nie nadawała się do walki o najwyższe cele. Niewielu mogło wówczas przypuszczać, że już w pierwszym pełnym sezonie Xavi zostanie mistrzem. Proces powrotu na krajowy szczyt miał być znacznie dłuższy.
Barcelona pod wodzą obecnego szkoleniowca przeszła prawdziwą rewolucję. To szereg roszad personalnych i ideologicznych doprowadził drużynę na zaszczytne pierwsze miejsce. W klubie zostało przecież tylko dziesięciu z 23 piłkarzy powołanych na pierwszy mecz Xaviego. Oczywiście, przeprowadzenie ogromnych zmian wiązało się z dużymi wydatkami, zwłaszcza w poprzednim letnim okienku. Mimo wszystko 43-latek udowodnił, że warto było inwestować w jego projekt. Wydawanie sporych sum przy Ronaldzie Koemanie na ławce trenerskiej byłoby bezsensem. Dopiero następca Holendra okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, który zasłużył na zaufanie zarządu.
“Barca” już w poprzednim sezonie wysyłała sygnały powrotu do żywych, awansując z dziewiątego na drugie miejsce. Dopiero jednak bieżące rozgrywki pokazały prawdziwą siłę drużyny zbudowanej na modłę Xaviego. Większość kluczowych piłkarzy została sprowadzona na polecenie trenera lub odbudowana przez niego. Andreas Christensen, Jules Kounde i Robert Lewandowski okazali się wzmocnieniami idealnymi, a Frenkie de Jong czy Marc-Andre ter Stegen znajdują się prawdopodobnie w najwyższej formie od czasów przybycia na Camp Nou. Nie można pomijać osoby szkoleniowca w sukcesie drużyny, która wygląda na idealnie skompletowany kolektyw.

Triumf pragmatyzmu

Barcelona punktuje w tym sezonie na niemal idealnym poziomie, jednak w jej przypadku nie można pominąć całkowicie dyskusji o stylu. A ten, uczciwie mówiąc, często nie należał do najbardziej porywających. Wiele razy Katalończycy grali przeciętnie, przepychali kolejne spotkania, wygrywając najczęściej, bowiem aż 11-krotnie, wynikiem 1:0. Trzeba jednak zaznaczyć, że w rozgrywkach ligowych często taka filozofia okazuje się drogą na szczyt. Wystarczy przypomnieć, że do ostatniego mistrzostwa “Blaugranę” poprowadził Ernesto Valverde, czyli menedżer, któremu również zarzucano nudną grę i brak fajerwerków. Później w klubie pracowali Quique Setien i Ronald Koeman, którzy mieli przywrócić ideę pięknej gry imienia Johana Cruyffa. Tyle w teorii, ponieważ najczęściej kończyło się to mniejszymi lub większymi katastrofami. Dopiero Xavi ponownie nauczył zespół cierpieć i nie wstydzić się sposobów, które finalnie prowadzą do osiągnięcia wyznaczonego celu. Pewnie, że w wielu meczach “Barca” mogła wrzucić wyższy bieg i postarać się o kolejne bramki. Niewykluczone jednak, że brawura prędzej okazałaby się bronią obosieczną.
Świeżo upieczeni mistrzowie Hiszpanii są drużyną defensywną i za to też należą się pochwały. Dorobek zaledwie 13 straconych goli po 34 kolejkach jest absurdalnie dobry. I w tym momencie znów trzeba oddać hołd Xaviemu, który zbudował niemal każdą z postaci bloku obronnego. Kounde i Christensen od razu po transferach stali się filarami, a Alejandro Balde wykorzystał swoją szansę, wygryzając ze składu Jordiego Albę. Z kolei Ter Stegen jeszcze przed sezonem był przez wielu kibiców wypychany z klubu, ponieważ znajdował się w całkowitym dołku. Szkoleniowiec pod żadnym pozorem nie myślał jednak o jakiejkolwiek zmianie między słupkami. Wiara popłaciła i teraz Niemiec jest jednym z faworytów w wyścigu o miano MVP całego sezonu na Półwyspie Iberyjskim.
Xavi ewidentnie wyszedł z założenia, że historię piszą zwycięzcy. Drużyna w kryzysie potrzebowała namacalnego sukcesu, który być może okaże się katalizatorem kolejnych osiągnięć. Do gabloty nie da się włożyć efektownego stylu, wrażeń wizualnych i średniej tysiąca podań. Barcelona w ostatnich miesiącach zdecydowanie nie nawiązywała do kanonów własnej filozofii, ale dziś nikomu w stolicy Katalonii to nie przeszkadza. Klub zbyt długo akceptował piękne porażki, aby nie cieszyć się z pragmatycznego triumfu.
- Z problemami z finansowym fair play, z tysiącem instytucjonalnych kłopotów, ze sprawą Negreiry, z licznymi kontuzjami, z drużyną, która wciąż jest w budowie... i wciąż Barcelona zdołała zostać mistrzem - analizował Toni Juanmarti, dziennikarz portalu "Relevo".

To dopiero początek

- Wygranie ligi hiszpańskiej w pierwszym sezonie to wielki wyczyn, patrząc też na to, przez jaki proces przechodzi Barcelona i na to, jak ciężko było w ostatnich latach. To bardzo ważny tytuł dla piłkarzy i dla całego klubu. Mam nadzieję, że to dopiero pierwszy krok do tego, żeby pójść do przodu i jeszcze się rozwinąć - przyznał Robert Lewandowski na antenie “Eleven Sports”.
Dziś Barcelona ma pełne prawo jednocześnie świętować i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Rzadko kiedy mistrzowska ekipa może bowiem pochwalić się taką liczbą młodych, ale już niezbędnych piłkarzy. To mistrzostwo naturalnie ma oblicze doświadczonych Lewandowskiego i Ter Stegena, jednak byli oni też otoczeni przez równie ważnych Pedriego, Gaviego i Alejandro Balde. Ci zawodnicy nawet nie są jeszcze blisko osiągnięcia szczytowych momentów swoich karier. Teraz głównym zadaniem Xaviego będzie utrzymanie tendencji wzrostowej u wschodzących gwiazd przy jednoczesnym wyciskaniu maksimum z jakościowych weteranów.
Xavi jako trener już osiągnął wiele, jednak oczekiwania w następnym sezonie będą jeszcze większe. Przede wszystkim klub pokroju Barcelony nie może po raz kolejny godzić się z kolejnymi wpadkami na arenie europejskiej. Łączenie rywalizacji w lidze z powrotem do walki w pucharach to największe zadanie, jakie stoi przed szkoleniowcem “Dumy Katalonii”. Na ewentualną analizę kolejnych miesięcy przyjdzie jednak czas. Teraz na Camp Nou można świętować pierwsze mistrzostwo od czterech lat. “Blaugrana” w ostatnich sezonach nie przyzwyczaiła kibiców do tak "długiej" posuchy. Tym bardziej trzeba docenić ekipę, która przerwała passę niepowodzeń i w pełni zasłużenie sięgnęła po tytuł. Dziś wszyscy fani tej drużyny mogą zdzierać gardło, krzycząc triumfalne “Campeones”.

Przeczytaj również