UEFA znów się ośmieszyła. Możliwy koniec Finansowego Fair Play

UEFA znów się ośmieszyła. Możliwy koniec Finansowego Fair Play
Salvio Calabrese / PressFocus
Manchester City znowu triumfuje. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu zmienił decyzję UEFA, dopuszczając angielski klub do udziału w kolejnych edycjach rozgrywek Ligi Mistrzów. Może to okaże się impulsem do modyfikacji zasad Finansowego Fair Play. Czas najwyższy.
Tegoroczne święto zakochanych wszystkie osoby związane z Manchesterem City miały zapamiętać na długo. W tamten piątkowy wieczór, dokładnie 14 lutego 2020 roku, UEFA ogłosiła, że żarty z Finansowego Fair Play się skończyły. Dwukrotny z rzędu mistrz Anglii, jeden z faworytów trwającej edycji Ligi Mistrzów i jeden z najbogatszych klubów piłkarskich świata został wykluczony z udziału w międzynarodowych rozgrywkach na dwa kolejne sezony. To miał być koniec pobłażania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Niektórzy od razu zaczęli wieszczyć czarne scenariusze. Z Manchesteru City miał odejść Pep Guardiola. Nowych wyzwań mieli poszukać Sergio Aguero, Kevin De Bruyne czy Raheem Sterling. Klub miał potrzebować lat, by “pozbierać” się ze strat finansowych wynikających z braku uczestnictwa w lukratywnej Champions League. To mógł być nawet koniec wielkiego projektu szejka Mansoura. No właśnie. “Miał”, “mieli” i “mógł być”.
Inni przewidywali też “uśmiech losu”. Nie brakowało głosów pt.: “Skoro City nie będzie mogło zagrać w Lidze Mistrzów za rok ani za dwa lata, z pewnością wreszcie zwycięży bieżącą edycję”. “Obywatele” mogliby być pierwszym triumfatorem w historii rozgrywek o Puchar Europy, który nie zostałby następnie dopuszczony do bronienia trofeum. Kiedy niespełna dwa tygodnie później podopieczni Guardioli pokonali Real Madryt, rzeczywiście mogło się wydawać, że ten tak długo wyczekiwany moment Manchesteru City na europejskiej arenie nadchodzi wielkimi krokami.

Wspólny front

Miłość do klubu wśród osób z nim związanych w żadnej chwili jednak nie osłabła. Mało tego. Na Etihad Stadium nikt nie sprawiał nawet wrażenia szczególnie zaskoczonego werdyktem UEFA. Guardiola natychmiast zadeklarował, że nigdzie się nie wybiera i zamierza wypełnić obowiązujący go do lata 2021 roku kontrakt, niezależnie od rozwoju sytuacji. Władze klubu bezzwłocznie zapowiedziały zresztą skierowanie odwołania od decyzji UEFA do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu.
- Prostym językiem, to sprawa zainicjowana przez UEFA, przeprowadzona przez UEFA i osądzona przez UEFA - deklarowano w oficjalnym, klubowym komunikacie opublikowanym tego samego dnia. - Jako, że ten szkodliwy proces już się zakończył, klub poprosi teraz o niezależne orzeczenie tak szybko, jak to możliwe i przy najbliższej okazji, w pierwszej instancji, rozpocznie procedury z Trybunałem Arbitrażowym do spraw Sportu.
Cały Manchester City Football Club - od samej “góry” aż po “szeregowych” pracowników klubu - wydawał się z miejsca przyjąć wspólny front. Kozłów ofiarnych. Wyrazy współczucia płynęły zresztą również z ust największych konkurentów City.

Mrzonki

Na Etihad Stadium nikt nie okazywał też najmniejszych wątpliwości, że decyzja UEFA nie zostanie utrzymana. To miały być zwykłe mrzonki. I prawdziwa próba sił. Spodziewano się, że ewentualne, sądowe zwycięstwo City może raz na zawsze położyć kres kontrowersyjnym zasadom Finansowego Fair Play.
Pod koniec lutego sami podsumowywaliśmy 10 lat funkcjonowania “FFP”. Przypominaliśmy cele wprowadzenia przepisów. Pokazaliśmy, jak okazało się ono przekleństwem Manchesteru City, a zarazem zbawieniem Liverpoolu. Financial Fair Play przyniosło jeden, spektakularny sukces. Kluby piłkarskie na całym świecie przestały rozpadać się jak domki z kart. W Anglii nie powtórzyły się casusy Leeds United (półfinalisty Ligi Mistrzów z sezonu 2000/2001) czy Portsmouth (zwycięzcy Pucharu Anglii z 2008 roku), gdzie za sprawą niegospodarnego zarządzania finansami narażono na ogromne tarapaty nie tylko same kluby, ale również wiele innych, czasami nawet małych, lokalnych przedsiębiorstw. Kluby w całej Europie zaczęły wreszcie w ostatnich latach przynosić zyski aniżeli straty, równocześnie przyjmując bardziej holistyczne i długofalowe spojrzenie. Czyli dokładnie takie, jak Manchester City. Z jedną różnicą - mało kto ma swojego szejka Mansoura.

Kompromis?

Jak już wiemy, to rzeczywiście była tylko burza w szklance wody. Wojna pomiędzy UEFA a Manchesterem City - czy Paris Saint-Germain - coraz bardziej zaczyna zresztą przypominać zabawę w piaskownicy. Nie może być chyba żadnych wątpliwości, że klubowi z Etihad Stadium nie grozi upadek. Klub jest wypłacalny. Jego właściciele konsekwentnie inwestują w przyszłość tej wielkiej, społecznej instytucji. Czy UEFA naprawdę potrzebuje na siłę wymuszać na absolutnie wszystkich bez wyjątku klubach stosowanie się do sztywnych regulacji? Może to już czas, żeby dokonać istotnych zmian we wprowadzonych przepisach? I w drugą stronę: czy Manchester City naprawdę nie może podejść do tematu bardziej poważnie? Nawet Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu ocenił przecież, że klub nie potraktował wskazań UEFA z należytą starannością.
Może po prostu to już czas na rozejm i podpisanie pokoju - na warunkach zaakceptowanych przez oba fronty? Trudno pozbyć się bowiem wrażenia, że UEFA sama strzela sobie w kolano. Zamiast podkreślać pozytywne aspekty i sukcesy wynikające z wprowadzenia Financial Fair Play, coraz mocniej naraża się na śmieszność.
Impuls nadszedł. Potrzeba jeszcze chęci porozumienia.

Przeczytaj również