W PSG znów zmiany. Wielki transfer z Anglii pomoże zapomnieć o sezonie chaosu? "Lepszej okazji może nie być"

W PSG znów zmiany. Wielki transfer z Anglii pomoże zapomnieć o sezonie chaosu? "Lepszej okazji może nie być"
Gao Jing / PressFocus
Plac budowy w Paryżu za chwilę znowu otworzy się na nowo. Będzie telenowela z trenerem, żegnanie gwiazd i zapowiedzi, że od teraz już naprawdę ktoś ten bajzel posprząta. Na razie PSG przeżywa moment wstydu. Co z tego, że odhaczono tytuł, skoro na lotnisku na piłkarzy czekało trzech kibiców. Christophe Galtier może nie rozpakowywać walizek.
Mieli przygotowane szampany i nie zawahali się ich użyć. Były nawet uśmiechy, ale trudno porównać to wymuszone świętowanie do celebracji mistrzów w innych krajach. Zaraz po sobotnim meczu na Stade de la Meinau w Strasbourgu (1:1), dużo głośniej bawiła się szatnia gospodarzy, którzy ostatecznie utrzymali się w lidze. Tak właśnie wygląda specyfika PSG. Możesz wygrać 11. tytuł w historii. Możesz przeskoczyć Saint-Etienne w rankingu najbardziej utytułowanych klubów w kraju, ale na końcu i tak jest stypa. Nie przykryje tego piękna deklaracja Kyliana Mbappe o pozostaniu w stolicy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nikt już nie pamięta, że PSG zaczynało sezon od 17 goli w trzech kolejkach. Spotkanie z Lille, gdzie hat-trickiem popisał się Neymar, ładnie wygląda na Flashscorze, ale z dzisiejszej perspektywy to nic nie znacząca ciekawostka. Prawdą jest to, że Galtier nie przegrał meczu, gdy zaczynał trójką Messi, Mbappe, Neymar. Ale prawdą jest też to, że ta grupa szybko się rozpadła i zagrała ze sobą tylko 12 razy. PSG zachwycało mniej więcej do mundialu i irytowało po. Ani razu nie spadło z pierwszego miejsca Ligue 1, ale szybkie odpadnięcie z Ligi Mistrzów i Pucharu Francji już w lutym zgasiło światło. To, że Leo Messi w pewnym momencie wolał wycieczkę do Arabii Saudyjskiej od poniedziałkowego treningu, pokazuje powagę tego projektu.
Christophe Galtier opowiada dzisiaj, że przetrwał kryzys i doprowadził sprawę do końca. Pięknie przedstawia historię o wyciągniętych wnioskach i że należy mu się kolejna szansa. Niektórzy słusznie zauważają, że tytułu w swoim pierwszym sezonie nie wygrali Carlo Ancelotti, Unai Emery i Mauricio Pochettino. Okolicznością łagodzącą jest dziwaczny mundial, rozwalający sezon na pół i kontuzje, które dotknęły w sumie 17 graczy. Tutaj jednak kończy się głaskanie Galtiera, który od pół roku wygląda jakby nie panował nad szatnią. Jego wpływ najlepiej podsumował dyrektor Luis Campos, gdy w trakcie meczów schodził do strefy technicznej, by w furii przekazywać instrukcje piłkarzom.
Przed PSG jeszcze ostatni mecz z Clermont, gdy trzeba będzie stanąć oko w oko z ultrasami. Nie zapowiada to sielanki - raczej zobaczymy klasyczne odfajkowanie. Zaraz potem zacznie się ścinanie głów, bo przecież kogoś trzeba rzucić na pożarcie i już teraz można w ciemno obstawiać, że będzie to Galtier. Katarczycy nie chcą ruszać Nassera Al-Khelaifiego. Luis Campos też dostanie kolejną szansę. Ale wybór trenera to kwestia na już, stąd coraz bardziej zaawansowane rozmowy z Luisem Enrique. W ostatnim czasie sporo mówiło się o Mourinho i Xabim Alonso, ale to były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii najmocniej odpowiada centrali w Dosze. Pomaga mu etykietka trenera, który potrafi zarządzać dużym ego, a poza tym bez problemu porozumie się z Latynosami.
To będzie kolejne lato przedstawiane jako rewolucja, chociaż ten klub bardziej niż przewrotów potrzebuje cierpliwego i mądrego meblowania klocek po klocku. Campos musi zrehabilitować się po kompromitującym okienku z transferami typu Vitinha, Fabian Ruiz, Carlos Soler i Renato Sanches, który w trakcie sezonu cztery razy wypadał z powodu urazu. To najbliższe ma być dużo bardziej atrakcyjne - z nazwiskami, których świat nie przegapi, a kibice dostaną kość, żeby jak najszybciej wymazać z głów kończący się sezon. ”Le Parisien” niedawno wysnuł tezę, że skoro Nasser Al-Khelaifi dobrze zna się z Danielem Levym, to może ułatwi mu to biznes w sprawie Harry’ego Kane’a. Anglik wchodzi w ostatni rok swojego kontraktu z Tottenhamem. Lepszej okazji do sprzedaży może już nie być, a że PSG stoi teraz pod ścianą, to jest się o co targować.
Luis Campos wzmacnia środek obrony Milanem Skriniarem, o którego zabiegał już rok temu. W pomocy celem jest Bernardo Silva, a w ataku - jeśli nie uda się z Kanem - Victor Osimhen, którego dyrektor sportowy PSG zna jeszcze z czasów Lille, gdy wyciągał go z belgijskiego Charleroi. Coraz bardziej zaawansowane rozmowy są z Manuelem Ugarte, środkowym pomocnikiem Sportingu, choć tu konkurencja klubów może zmienić kierunek transferu. Cały czas dużo do powiedzenia ma też Kylian Mbappe, który sugeruje pewne nazwiska i który chciałby, żeby w końcu klub mocniej brał pod uwagę jego wizję. Pierwszym graczem, jakiego podsuwa gwiazda PSG, jest Marcos Thuram, przyjaciel z kadry, strzelec 13 goli w Bundeslidze w tym sezonie, dla którego Moenchengladbach stało się za małe, więc nie przedłużył umowy. Mistrz Francji bacznie obserwuje też sytuację Lucasa Hernandeza, który wstrzymał negocjacje kontraktowe z Bayernem.
Ciekawie będzie też obserwować ruchy PSG w sprawie piłkarzy, którzy są już w klubie - siłą rzeczy pewne korytarze trzeba najpierw wysprzątać. Jedyny piłkarz z umową do czerwcu 2023 roku to Sergio Ramos. I na razie dalej nie wiadomo, co stanie się z Hiszpanem. Campos jest gotów dać mu roczną umowę, ale też jasno stawia sprawę, że 37-latek w przyszłym sezonie może pełnić rolę marginalną. Spore znaki zapytania stoją także przy Marco Verrattim - krytykowanym ostatnio przez kibiców, będącym symbolem złotej klatki Paryża. Włoch od 2012 roku gra w PSG. Z jednej strony zmęczony jest negatywnym klimatem wokół klubu, opowiada, że brakuje w szatni mocnego charakteru jak dawniej Zlatan. Ale zaraz potem widać jak bardzo nie chce ruszać się ze stolicy, bo przywykł do wygodnego życia.
To podobny przypadek jak Neymar - też związany długim kontraktem i też często pauzujący z powodu kontuzji. Już rok temu mówiło się, że klub najchętniej by go wypchnął. Neymar za wszelką cenę trzyma się jednak poręczy. Katarczykom nie podobało się jego niedawna wycieczka do Barcelony, gdy odwiedził kolegów świętujących tytuł. Ciekawym obrazkiem był też ostatni weekend - koledzy w Strasburgu odhaczają tytuł, a on właśnie na turnieju pokerowym albo na Formule 1 w Monaco. Neymar niedługo zacznie wakacje w Brazylii, a w tle pewnie non stop będziemy słyszeć o przymiarkach do Manchesteru United. Być może właśnie wybiła ta godzina. Projekt bez duetu Neymar-Messi wygląda coraz realniej.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również