W tym roku bez Złotej Piłki. Ślepi Francuzi olewają wysiłek piłkarskiego świata

W tym roku bez Złotej Piłki. Ślepi Francuzi olewają wysiłek piłkarskiego świata
Jose L. Cuesta / Pressfocus
Robert Lewandowski miał największe szanse na zdobycie Złotej Piłki w karierze, ale czy faktycznie by ją dostał? Czas nam nie pokaże, bo pod płaszczykiem koronawirusa plebiscyt został właśnie odwołany. Czy słusznie? Tę decyzję można zwięźle ocenić słowami, których Polak już kiedyś użył pod adresem Francuzów. Le cabaret.
Równolegle z informacją o odwołaniu gali ruszyły teorie spiskowe na temat powodów, dla których nie odbędzie się ona pierwszy raz od 1956 roku. Skrzywdzony może poczuć się przede wszystkim Lewandowski, ale lista rozgoryczonych jest dłuższa. Wpisuję na nią co najmniej kilka nazwisk - Sergio Ramos czy Karim Benzema. Może Kevin de Bruyne, a nawet Leo Messi i Cristiano Ronaldo.
Dalsza część tekstu pod wideo
To pewnie z tej grupy poznalibyśmy zwycięzcę. Z dużym prawdopodobieństwem, że dopiero drugi raz od ponad dekady nie padłoby na kosmitów z Portugalii i Argentyny. Trudno powiedzieć na kogo dokładnie, bo skład podium wielokrotnie był dyskusyjny. Złota Piłka to w równym stopniu konkurs talentu co popularności.
Fakty są jednak takie, że Lewandowski taranował sobie drogę do Złotej Piłki niepodważalnymi osiągnięciami w 2020 roku:
  • mistrzostwo Niemiec
  • Puchar Niemiec
  • król strzelców Bundesligi
  • król strzelców Pucharu Niemiec
  • lider klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów
  • najskuteczniejszy snajper w Europie
To twarde fakty. Bez analizy, jak wielki wpływ miał na grę Bayernu Monachium. Polak nie notował słabych punktów. Był najlepszy przed pandemią i po pandemii. W Polsce niemal co roku widzimy go wysoko w rankingach – czasami zbyt wysoko – bo mamy skrzywione, patriotyczne spojrzenie. Ale teraz niemal cała Europa zgadzała się, że facet zasługuje na indywidualne wyróżnienie. Bukmacherzy, ludzie pozbawieniu emocjonalnego bagażu, też stawiali go w roli faworyta.
Tymczasem we Francji postanowili olać osiągnięcia kończonych w bólach sezonów argumentując:
- Szczególnie na poziomie statystycznym nie można dokonać słusznego wyboru. Wszyscy aspirujący do tej nagrody nie mieli równych warunków. Jednym radykalnie przerwano sezon, innym nie. Jak więc można porównać to, co jest nieporównywalne? Dwa miesiące obserwacji to zdecydowanie za mało. Później wszystko odbywało się już w innych warunkach lub formatach – napisali dziennikarze „France Football”.
Zgoda, że to absolutnie szalony czas. Nie odkryli Ameryki. Natomiast resztę traktuję, jak bezsensowne tłumaczenie. Pójście na skróty, a nawet głoszenie nieprawdy. Komu radykalnie nie przerwano sezonu? Przecież wirus wywrócił do góry nogami cały piłkarski świat. Ogromna większość postanowiła jednak walczyć. Wróciła do gry – mimo ogromnych przeciwności. Poza Francuzami. Ci odwołali ligę. Skapitulowali, co akurat w historii zdarzało im się wielokrotnie...
Dlaczego więc nie docenić wysiłku Bundesligi, Premier League, Primera Division i Serie A? Klubów i piłkarzy, którzy ciągnęli to piłkarskie show i bez którego „France Football” nie miałoby racji bytu.
„Aspirujący do nagrody nie mieli równych warunków” to argument hipokryty, który nie widział przed wirusem budżetów City i PSG, a „dwa miesiące obserwacji to zdecydowanie za mało” brzmi jak żart pokłóconego z kalendarzem. Futbol wrócił na dobre, ale Francja jakimś cudem to przespała.
Mało tego. O Złotej Piłce mógłby zdecydować najdziwniejszy, ale być może najsprawiedliwszy turniej Ligi Mistrzów w historii. Najlepsze kluby zebrane w jednym miejscu i czasie. Bez marginesu na błędy. Liczy się tu i teraz. Jak na mundialu. Najlepszy bierze wszystko.
Możliwe, że będzie nim Lewandowski. Ale w takim wypadku Złota Piłkę będzie musiał wręczyć sobie sam.

Przeczytaj również