Wrócił król, niech żyje król. Nieśmiertelny Zlatan Ibrahimović ojcem odrodzenia AC Milanu

Wrócił król, niech żyje król. Nieśmiertelny Zlatan ojcem odrodzenia Milanu
ph.FAB / Shutterstock.com
Przykłady Cristiano Ronaldo czy Francesco Caputo potwierdzają, że we Włoszech piłkarze starzeją się niczym dobre wino. Metrykę skutecznie oszukuje też szwedzki superbohater San Siro. Teoretycznie Zlatan Ibrahimović powinien już czyścić buty, by zawiesić je na kołku. A fakty są takie, że 38-latek został rewelacją zakończonego sezonu i odmienił AC Milan jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Ostatnio przyzwyczailiśmy się głównie do arogancji i buńczucznych wypowiedzi Zlatana.. Rosły snajper w mediach kreuje postać zapatrzonego w siebie egocentryka, który widzi tylko koniec własnego nosa. I chociaż wiele jego zachowań trzeba brać z przymrużeniem oka, tym razem ma on prawo czuć się pępkiem mediolańskiego świata. Powrót Szweda na San Siro odmienił drużynę chylącą się ku upadkowi.
Dalsza część tekstu pod wideo

Źródło wiecznej jakości

“Ibrakadabra” potwierdza utarty frazes, mówiący o tym, że forma jest chwilowa, a klasa pozostaje wieczna. Weteran wydłuża osobisty wiek emerytalny do granic możliwości. Po zerwaniu więzadeł krzyżowych i przenosinach do MLS w 2018 r. mało kto uwierzyłby, że w ogóle wróci do Europy. I to w tak spektakularnym stylu.
Gdy ponad pół roku temu, w styczniu, sfinalizowano hitową transakcję i Ibrahimović przybył na San Siro, momentalnie pojawiło się mnóstwo głosów krytyki. “Rossoneri” sprawowali się fatalnie, mając na koncie 21 punktów po 17 kolejkach, ale podpisanie Zlatana przypominało zupełnie desperacki ruch. Łapanie się brzytwy, gdy okręt już osiadł na dnie. Tak naprawdę, władze klubu zaprzeczyli samym sobie. W lecie ubiegłego roku odmłodzono skład, a tu nagle lekiem na całe zło miał być 38-latek. Ten plan brzmiał jak czyste szaleństwo, które tylko pogorszy i tak nieciekawą sytuację mediolańczyków. A okazało się, że w tym szaleństwie istnieje metoda.
- Milan to mój dom, kocham ten klub. Nie zostanę tutaj, dlatego, że nazywam się “Ibrahimovic”. Ta drużyna może zrobić więcej, grać lepiej, widzę w nich odpowiednią jakość - mówił snajper na pierwszej konferencji po głośnym powrocie. - Gdybym nie wierzył w ten projekt, nie byłoby mnie tutaj. Każdy rok wpływa na mój organizm, ale mentalnie jestem taki sam. Jeśli jesteś inteligentnym zawodnikiem, wiesz na co cię stać. Będę grał, dopóki moje ciało mi na to pozwoli. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc Milanowi - dodał.

Wzór

Veni, vidi, vici. Tak mógłby powiedzieć “Ibra”, podsumowując ostatnie tygodnie w swoim wykonaniu. Po wznowieniu sezonu zdobył siedem goli w dziesięciu spotkaniach. Do zespołu dołączył w połowie rozgrywek, a i tak zdążył wskoczyć na drugie miejsce w klubowej klasyfikacji najlepszych strzelców. Łączny bilans dziesięciu bramek i pięciu asyst musi budzić uznanie. Czas na emeryturę? Może kiedy indziej.
Zasługujący na słowa uznania dorobek w klasyfikacji kanadyjskiej to zresztą nie wszystko. Zlatan, co bardzo ważne, wywarł ogromny wpływ mentalny na drużynę i etos pracy partnerów. Skoro człowiek zbliżający się do czterdziestki może błyszczeć pod względem przygotowania fizycznego (w meczu z Cagliari rozpędził się nawet do 33 km/h), to za jego przykładem idą młodsi koledzy.
- Na treningach Zlatan jest najlepszy. Jest arogancki, ale w pozytywny sposób. Zawsze chce wygrywać, nigdy nie odpuszcza. Od startu narzucił mi ogromną presję. Daje mi dużo rad. Nasza relacja przypomina trochę relację ojca z synem - wyznał Rafael Leao. Do stycznia Portugalczyk strzelił jednego gola w Serie A. Od debiutu nowego mentora uzbierał pięć trafień. Takich trzech, jak tych dwóch, to w Milanie od wieków nie było ani jednego.
- “Ibra” jest bardzo ważnym graczem, jednym z najlepszych w historii. Silna osobowość bardzo mocno wpływa na szatnię - stwierdził Ante Rebić. - Zlatan dał nam rozwiązania, których wcześniej nie mieliśmy. Jest mistrzem we wszystkim, co robi - chwalił także Stefano Pioli. Hakan Calhanoglu powiedział, że dzięki Ibrahimoviciowi wrócił prawdziwy Milan. I trudno się z Turkiem nie zgodzić. “Rossoneri” przestali być chłopcem do bicia. W ostatniej fazie sezonu to oni rozdawali karty w Calcio.

Scudetto? Czemu nie?

W pierwszej połowie rozgrywek kibicowanie Milanowi przypominało masochizm. Zawodzili niemal wszyscy piłkarze, a każdy kolejny mecz stanowił następne 90 minut udręki. Dość powiedzieć, że Zlatan zadebiutował, gdy ekipa z San Siro zajmowała jedenastą lokatę w tabeli. Dwa tygodnie wcześniej Atalanta rozgromiła ich 5-0, a Ciro Immobile miał na koncie więcej bramek od całego Milanu. I wtedy pojawił się on. Choć brzmi to abstrakcyjnie, “Czerwono-Czarni” zdobyli w tym roku więcej punktów od Juventusu. W tabeli obejmującej wyłącznie wyniki od stycznia, podopieczni Pioliego zajmują drugie miejsce. Strata do najlepszej w tym zestawieniu Atalanty wyniosła zaledwie dwa oczka. Poniższe słowa na temat mistrzostwa, które mediolańczycy mogliby wygrać, gdyby Ibrahimović był w klubie cały sezon, nie są dalekie od prawdy.
- Wiem, że jestem stary, ale wiek to tylko liczba. Jestem tutaj prezesem, piłkarzem i trenerem. Szkoda, że płacą mi jedynie za jedną z tych ról - przekomarzał się 38-latek w wywiadzie dla “DAZN”.
Zlatan pierwotnie podpisał kontrakt do końca sezonu, jednak nikt nie wyobraża sobie jego odejścia. Dziennik “La Repubblica” podawał informacje o propozycji dwuletniej prolongaty umowy oraz sowitej podwyżce. Kto jak kto, ale on zasłużył na znacznie lepsze warunki finansowe. Z nim na pokładzie Milan awansował o pięć pozycji.
Oczywiście, nie da się ukryć, że ekscentryczny sposób bycia nie spotyka się z aprobatą wielu kibiców. Mało który piłkarz odważyłby się porównywać do Boga, a dla niego to codzienność. Ale pamiętajmy, że takie rozdmuchane ego nie wzięło się znikąd. Zuchwałe przechwałki idą w parze z kolosalnymi osiągnięciami weterana. Przez ostatnią dekadę sympatycy Milanu mogli zapomnieć znaczenia słowa Scudetto. A “Ibra” w pojedynkę przywrócił im dawno utracony blask. A to dopiero początek.
Dwanaście miesięcy temu odcinał kupony na zachodnim wybrzeżu USA i bawił się w MLS. Teraz właśnie poprowadził “Rossonerich” do Ligi Europy. Strach się bać, co będzie w kolejnym sezonie.
W 2008 r. wyszedł głośny film Davida Finchera pt. "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona". Jego niespodziewana kontynuacja nastąpiła w Serie A. Im starszy, tym młodszy. Im starszy, tym lepszy. Oto ciekawy przypadek Zlatana Ibrahimovicia.

Przeczytaj również