Wygrani i przegrani pierwszych ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Dwóch piłkarzy udowodniło, że to nie ich poziom

Wygrani i przegrani pierwszych ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Dwóch piłkarzy udowodniło, że to nie ich poziom
Carlton Myrie / UK Sports Pics / SIPA / Pressfocus
Pierwsze mecze ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów za nami. Kogo możemy uznać za największych wygranych i przegranych minionych dwóch dni z najlepszymi klubowymi rozgrywkami na świecie?
Po nieco męczącej, ale też stanowiącej formę resetu przerwie reprezentacyjnej, dwa dni z Ligą Mistrzów przyniosły nam sporo emocji. Fantastycznie oglądało się szalony hit w Monachium. Mogliśmy podziwiać nieśmiertelny Real Madryt Zinedine’a Zidane’a, nagle mający realne szanse na oba najważniejsze trofea w tym sezonie. Nie zawiodły drugoplanowe spotkania, bo zarówno starcie w Manchesterze, jak i to w Porto mogło być interesujące dla postronnego widza. Po wszystkich czterech potyczkach znaleźliśmy paru wygranych i przegranych tych meczów.
Dalsza część tekstu pod wideo

WYGRANI

Vinicius Junior
Kto wie, czy spotkanie z Liverpoolem nie było przełomem w karierze zdolnego brazylijskiego atakującego. Vinicius wreszcie udowodnił, że nie tylko dysponuje kapitalnym przyspieszeniem i naturalnym dryblingiem, ale też potrafi wykańczać akcje. I to w sposób godny rasowego snajpera. A właśnie w finalizacji leżał dotychczas główny problem piłkarza Realu Madryt. Ileż to razy wystawiał się na pośmiewisko, koncertowo partoląc dość łatwe sytuacje bramkowe? No sporo. Ale jeśli pójdzie w tę stronę, w którą skierował się w Madrycie we wtorek, to “Zizou”, kolejni trenerzy Realu oraz kibice “Królewskich” będą mieli z niego dużo pociechy. Przed 20-latkiem dwa następne wielkie sprawdziany - El Clasico oraz rewanż na Anfield. W takiej formie znów może być piekielnie groźny dla rywali.
Eder Militao
549 minut. Dokładnie tyle czasu przebywał w tym sezonie na boisku Eder Militao do momentu meczu z “The Reds”. Został właściwie odstawiony przez Zinedine’a Zidane’a, który - widząc dobrą formę niezniszczalnego Nacho - rzadko stawiał na 23-latka z Brazylii. Teraz nie miał wyjścia. W obliczu problemów zdrowotnych Sergio Ramosa i Raphaela Varane’a Militao musiał zagrać od pierwszej minuty. I spisał się na medal. Zdał być może najważniejszy egzamin w koszulce “Los Blancos”. Dał sygnał, że jeszcze nie wolno go skreślać. Czekamy na kolejne sygnały.
Jude Bellingham
Fantastyczny 17-latek nie mógł sobie chyba wyobrazić lepszego okna wystawowego pod kątem Euro niż popis na stadionie Manchesteru City. To był jego mecz. Brylował w środku pola. Rozpoczął akcję bramkową dla Borussii, wcześniej sam trafił do siatki, lecz gola pozbawiła go idiotyczna, niezrozumiała decyzja sędziego. Błyszczał na tle niespodziewanie niemrawych zawodników “Obywateli”. Nie było po nim widać faktu, że dopiero w czerwcu osiągnie pełnoletniość. W czerwcu są też wspomniane mistrzostwa Europy. W Anglii znów ożyła dyskusja, czy diament z Dortmundu powinien znaleźć się w gronie wybrańców Garetha Southgate’a. Postulują to choćby Jamie Carragher i Owen Hargreaves. Jeśli Bellingham podtrzyma dyspozycję, którą zaprezentował w Manchesterze, selekcjoner kadry “Trzech Lwów” nie będzie miał wyboru.
Kylian Mbappe
W lutym był popis na Camp Nou, a teraz Mbappe dołożył do tego show na Allianz Arena. 22-latek przestał spalać się na największej ze scen. Wręcz przeciwnie. Być może poprowadzi “Les Parisiens” do drugiego finału Ligi Mistrzów z rzędu. Przyćmiewa Neymara, nawet jeśli Brazylijczyk daje takie “ciasteczka”, jak wczoraj do Marquinhosa. Dwie bramki Kyliana stanowiły doskonały dowód jego futbolowego kunsztu. Najpierw pokazał siłę, później spryt, inteligencję, fantazję, precyzję. Poprowadził PSG do wygranej mimo dużej dominacji Bayernu. W ćwierćfinałach nie ma Leo Messiego, nie ma Cristiano Ronaldo, nie ma Roberta Lewandowskiego, ale jest Kylian Mbappe Lottin. I to fantastyczna wiadomość dla wszystkich sympatyków pięknej piłki nożnej.
Na słowa uznania zasługują też oczywiście m.in. Toni Kroos, Phil Foden, Mason Mount, Edouard Mendy, Neymar czy Marquinhos.

PRZEGRANI

Naby Keita
Za przegrany możemy uznać właściwie cały zespół Liverpoolu + jego trenera, ale gdybyśmy mieli wskazać jednego piłkarza, który stracił najwięcej, to byłby Naby Keita. Gwinejski pomocnik - w przeciwieństwie do wspomnianego Edera Militao - zmarnował prawdopodobnie ostatnią szansę na zaistnienie w obecnym klubie. Wyszedł w podstawowym składzie, lecz zawiódł na całej linii. W środku pola wręcz nie istniał. Tridente Kroos-Casemiro-Modrić wyglądało jak z innej planety, a Naby nie robił nic, by to uniemożliwić. Dostał zasłużoną “wędkę” od Juergena Kloppa jeszcze przed przerwą. Ten transferowy niewypał chyba już nie wypali. Brytyjscy dziennikarze informują, że “The Reds” chcą przy najbliższej okazji zrezygnować z usług 26-latka. Jego sprowadzeniem zainteresowane jest Leicester, o czym więcej przeczytacie TUTAJ.
Thomas Meunier
Belg z Borussii Dortmund dokonał rzadkiej sztuki. Wszedł na murawę na ostatnie minuty gry, a i tak zdołał zawalić decydującego o zwycięstwie rywali gola. Nie dość, że źle się jeszcze ustawił, to w momencie, w którym powinien naprawiać własny błąd i popędzić do przeciwnika, wolał sygnalizować ręką rzekomego spalonego. To była kwintesencja kariery Meunier w barwach BVB. Pomyłki przy istotnych bramkach, gapiostwo, niesubordynacja w defensywie. Creme de la creme ze strony byłego zawodnika PSG. Nie bez przyczyny uznaliśmy go ostatnio za jednego z najgorszych piłkarzy w europejskiej czołówce, co znajdziecie W TYM MIEJSCU.
Kingsley Coman i Leroy Sane
Obaj boczni atakujący Bayernu wspólnie lądują w gronie przegranych, bo wspólnie też zawiedli w starciu z PSG. Przy nieobecności Lewandowskiego i Serge’a Gnabry’ego można było od nich oczekiwać, że będą motorami napędowymi “Die Roten” i odegrają ważną rolę w ewentualnym zwycięstwie. Zwycięstwa jednak zabrakło, tak jak zabrakło dobrej gry duetu Coman-Sane. Od światowej klasy skrzydłowych trzeba wymagać znacznie, znacznie lepszej postawy, szczególnie, że mieli naprzeciwko “wirtuozów” pokroju Colina Dagby, Abdou Diallo czy Mitchela Bakkera, którzy w normalnych warunkach siedzieliby na ławce rezerwowych. “Kicker” wręczył Kingsleyowi i Leroyowi po “czwórce” w swojej tradycyjnej skali. Całkowicie zasłużenie.
FC Porto
Porto jako jedyny zespół trafia do naszego zestawienia w całości. Trochę nam “Smoków” szkoda, bo przeciwko Chelsea zagrali naprawdę solidne zawody. Wstydu nie było. Była za to fatalna skuteczność i błędy w defensywie, co sprawiło, że “The Blues” są jedną nogą w półfinale. Mistrzowie Portugalii spektakularnie zmarnowali szansę na osiągnięcie korzystnego wyniku na własnym stadionie. Przegrani jak się patrzy. W rewanżu będzie im bardzo, bardzo trudno odwrócić losy rywalizacji.

Przeczytaj również