Zaskakujące okienko w Bundeslidze. Zaszalał nie tylko Bayern. "Niektórzy poszli mocno po bandzie"

Zaskakujące okienko w Bundeslidze. Zaszalał nie tylko Bayern. "Niektórzy poszli mocno po bandzie"
screen youtube fc bayern
Zimowe okienka transferowe w Bundeslidze są zazwyczaj jak dialogi w polskim filmie w ujęciu inżyniera Mamonia w Rejsie. Nuda, dłużyzna, nic się nie dzieje… Ale tym razem było inaczej. Tylko dwa kluby nie zrobiły ruchów z zewnątrz. Są to SC Freiburg i RB Lipsk. Pozostali sięgnęli głębiej do sakwy. Niektórzy ograniczyli się do kosmetyki, inni zaś poszli mocno po bandzie.

Kosmetyka kadry

Dalsza część tekstu pod wideo
Kluby Bundesligi można podzielić pod względem zimowych transferów na trzy grupy. Pierwszą stanowią ci, którzy w nieznaczny sposób skorygowali swoje personalia. Do tej grupy, obok wspomnianych wyżej Lipska i Freiburga, zaliczyć należy także Borussię Moenchengladbach, VfL Wolfsburg, Bayer Leverkusen, 1. FC Koeln i Werder Brema. Wszystkie te drużyny skupiły się co najwyżej na poszerzeniu kadry. Nie szukały opcji do podstawowego składu. Wolfsburg wziął z Montpellier Nicolasa Cozzę, który będzie back-upem dla Paulo Otavio na lewej stronie obrony, Kolonia Daviego Selke, który ma rywalizować o skład ze Steffenem Tiggesem, a Bayer, w swoim zwyczaju, postawił na gwiazdę pojutrza i ściągnął z Brugge młodego i perspektywicznego Noaha Mbambę do środka pola. Werder z kolei wykorzystał zawieruchę w Hercie i w ostatniej chwili podkradł jej Maximiliana Philippa z Wolfsburga, którego kariera już jakiś czas temu stanęła w miejscu. Philipp to piłkarz, do którego trudno przypisać konkretną pozycję. Na skrzydło brakuje mu trochę tempa, do gry w środku zaangażowania w grę defensywną. Zastanawia też, jak Werder będzie chciał go obsadzać, bo tak po prawdzie, w systemie Ole Wernera nie ma dla niego miejsca. Najprawdopodobniej będzie on zmiennikiem Marvina Duckscha u boku Niklasa Fuellkruga. W innej roli trudno go sobie w Werderze wyobrazić.
bundesliga tabela 02.02 - 1
screen
Najbardziej z tego grona zadziwia bierność Borussii Moenchengladbach, która wymieniła Yanna Sommera na Jonasa Omlina, ale nie zalepiła dziury za plecami Marcusa Thurama. Nie pokusiła się nawet o wypożyczenie kogoś na okres tych kilku miesięcy. “Źrebaki” nie były skore do oddawania w tym oknie ani Thurama, ani Bensebainiego (którym w czerwcu kończą się kontrakty i opuszczą klub za darmo), ponieważ celują w europejskie puchary. Nie mają jednak należycie zbilansowanej kadry. Poza Thuramem trudno szukać w ich kadrze innego napastnika. Kiedy Francuz wypada z gry, Gladbach ma ogromny problem ze stwarzaniem sytuacji i strzelaniem goli. Kibicom pozostaje trzymanie kciuków i modlitwa, by “Tikusowi” w najbliższych miesiącach nic złego się nie stało.

Wzmocnienie jedenastki

Drugą grupę stanowią zespoły, które postawiły na jakość i dokooptowały do swych kadr jednego lub dwóch piłkarzy, mających im doraźnie pomóc i wskoczyć z miejsca do wyjściowego składu. Do tego grona można zaliczyć Borussię Dortmund, Eintracht Frankfurt, FSV Mainz, VfB Stuttgart, VfL Bochum i Herthę Berlin. Dortmundczycy sięgnęli po Juliana Ryersona z Unionu, który zabezpieczy im oba boki obrony i jest defensorem o innym sznycie niż ci, których Borussia do tej pory posiadała w kadrze. Raphael Guerreiro po lewej stronie oraz Thomas Meunier i Marius Wolf po prawej to zawodnicy, u których ofensywa przeważa nad defensywą. Ryerson będzie stanowił dla nich odpowiednią przeciwwagę, a zadziornością, nieustępliwością i twardością nadrabiał niedostatki techniczne, które na tle z reguły świetnie panujących nad piłką zawodników BVB, będą się od czasu do czasu rzucać w oczy. Poza nim, Sebastian Kehl sięgnął też po Juliena Duranville’a, a więc 16-letniego talenciaka z Anderlechtu. To typowy transfer dla BVB, która od kilku sezonów funkcjonuje w europejskiej piłce jako elitarny inkubator dla najzamożniejszych klubów na świecie. To też kontynuacja pewnego trendu po tym, jak wypaliły im wcześniej transfery Jadona Sancho, Jude’a Bellinghama czy Jamiego Bynoe-Gittensa. Duranville ma od razu trenować z pierwszym zespołem, co oznacza, że nie minie wiele czasu, zanim zobaczymy go w regularnej rotacji.
Eintracht Frankfurt zareagował na kontuzję Diny Ebimbe i permanentną niedyspozycję Luki Pellegriniego, którego odesłano już z powrotem do Włoch. Pozyskano na wahadło Philippa Maxa z PSV, a więc piłkarza, który przypomina nieco w swojej grze Davida Rauma z RB Lipsk. Max słynie ze znakomitych dośrodkowań z gry. Grając na lewym wahadle lub na lewej obronie w Augsburgu, notował kapitalne liczby. To zawodnik mający duży ciąg do przodu. Pytanie tylko, czy Eintracht ma w przednich formacjach piłkarzy, którzy będą w stanie zrobić z tych dorzutów użytek. Jesper Lindstroem i Randal Kolo Muani wolą atakować z głębi pola i nie są gigantami gry w powietrzu. Być może dojście Maxa poprawi nieco sytuację kompletnie zapomnianego Lucasa Alario. Tak czy inaczej - Eintracht zyskuje bardzo sensowną opcję na bok, dzięki której Ansgar Knauff może wrócić na swoją ulubioną prawą stronę, gdzie czuje się o wiele lepiej.
FSV Mainz uzupełniło wreszcie stan posiadania na środku obrony. Tam w Moguncji mieli największe braki i posiłkowali się zazwyczaj opcjami zastępczymi - a to środkowym pomocnikiem Edimilsonem, a to lewym wahadłowym Anthonym Cacim. Ostatecznie sięgnęli po Andreasa Hanche-Olsena z Gent. Co ciekawe, Hanche-Olsen zrobił miejsce w Gent Kamilowi Piątkowskiemu, o którego Mainz też dość mocno się starało. Ciekawym transferem może także się okazać Ludovic Ajorque ze Strasburga, za którego Mainz zapłaciło bardzo dużo, jak na swoje standardy, czyli 6 mln euro. Ajorque jest odpowiedzią na częste urazy Delano Burgzorga i Jonathana Burkardta i świetnie uzupełnia zestaw ofensywny Moguncji. Odkąd z klubu odszedł Adam Szalai, Mainz nie miało z przodu nikogo z takimi warunkami fizycznymi i o takiej charakterystyce. Zarówno Burkardt, jak też Oniwiso, Burgzorg czy Ingvartsen to piłkarze grający przede wszystkim przodem do bramki. Ajorque będzie miał za zadanie zbierać długie piłki i utrzymywać je w tercji atakowanej. Skoro wydali na niego takie pieniądze, to muszą rzeczywiście mocno w niego wierzyć.
bundesliga tabela 02.02 - 2
screen
Podobny schemat transferowy przyjęto w Stuttgarcie i Bochum. VfB wzmocniło się przede wszystkim Genkim Haraguchim z Unionu i Gilem Diasem z Benfiki. Obaj zdążyli się już pokazać z dobrej strony w meczu pucharowym z Paderbornem i obaj mogą liczyć na miejsce w podstawowym składzie Stuttgartu. Bochum z kolei pozyskało środkowego obrońcę Kevina Schlotterbecka z Freiburga i środkowego pomocnika Pierre’a Kunde Malonga z Olympiakosu. Kunde Malong jest piłkarzem o zbliżonej charakterystyce do Jacka Góralskiego, a to oznacza, że niemal ciągle leczący się jesienią “Góral” będzie miał kłopot z regularną grą na wiosnę.
Osobny tekst należałoby za to poświęcić Hercie Berlin, która zdołała co prawda ściągnąć do siebie trzech zawodników, ale plany miała zupełnie inne. Wydaje się, że jedynym piłkarzem z tej trójki, który będzie miał realne szanse na regularną grę od pierwszej minuty, jest napastnik Florian Niederlechner. Nie udało się ściągnąć nikogo na pozycję środkowego obrońcy, kilka transferów wysypało się na ostatniej prostej (Gauthier Hein, Selim Amallah) po tym, jak się okazało, że Fredi Bobic został zwolniony z klubu, a kilka pomysłów, skleconych na ostatnią chwilę (Jannik Vestergaard, Kerem Demirbay, Marvin Friedrich), okazało się mrzonkami. “Bild” napisał, że ostatniego dnia Hercie wysypało się aż siedem ruchów transferowych. Hertha, tak nieudolnie poprowadzonym okienkiem, pozostawiła po sobie fatalne wrażenie i kibice stołecznej drużyny z dużymi obawami spoglądają na najbliższą przyszłość klubu.

Efekt wow

Do ostatniej grupy zaliczyłbym pięć klubów, których ruchy oceniłbym na coś więcej niż tylko kosmetykę kadry. Jednym z nich jest Bayern Monachium. Paradoksalnie, Bayernowi robi się transfery najtrudniej, bo jakość piłkarzy, którymi dysponuje, sprawia, że niezwykle ciężko w zimie pozyskać kogoś, kto będzie w stanie z miejsca wskoczyć do pierwszej jedenastki. Mistrzom Niemiec udało się to zrobić i to na dwóch pozycjach oraz, co niezwykle istotne - relatywnie niskim kosztem. Manuela Neuera będzie zastępował w bramce Yann Sommer, od lat jeden z najlepszych bramkarzy w Bundeslidze i wydaje się, że nie dało się sięgnąć w tym okienku po lepszą opcję. Sommer, podobnie jak Neuer, znakomicie gra nogami, a to w przypadku bramkarzy Bayernu niezwykle istotna cecha. Joao Cancelo to z kolei gwiazdka z nieba dla Juliana Nagelsmanna, który marzył od dawna o tym graczu. Cancelo daje Nagelsmannowi opcję gry po obu stronach boiska i pozwala na dużą elastyczność taktyczną, czego dowód widzieliśmy chociażby w pucharowym meczu z Mainz.
Za wygranego tego okienka należy też uznać Union Berlin, nawet pomimo zagadkowych kulis niedoszłego transferu Isco. Josip Juranović i Aissa Laidouni to piłkarze z potencjałem na pierwszy skład, a do tego bardzo solidny zmiennik (a może i coś więcej?) dla Nico Giesselmanna na lewym wahadle, czyli Jerome Roussillon. Union wzmocnił się zatem nie tylko pod względem liczebności kadry, ale także jej jakości, co może mieć znaczenie w kontekście godzenia gry na wielu polach. I nawet ten nieudany transfer Isco, który na pierwszy rzut oka kompletnie do Unionu nie pasował, pokazuje, że drużyna chce się rozwijać, iść w kierunkach do tej pory sobie nieznanych. Isco dałby Fischerowi możliwość przejścia na system 4-2-3-1, o czym szwajcarski trener od dawna przebąkuje. Wsparłby zespół w meczach z drużynami, które jeszcze bardziej brzydzą się posiadaniem piłki (a w takich meczach berlińczycy mają największe problemy). Isco miał też pomóc Unionowi uszczknąć kilka punktów więcej na wiosnę. W końcu w walce o TOP4 i kwalifikację do Ligi Mistrzów, każde “oczko” jest na wagę złota.
Mocno w zespół zainwestowało też rozczarowujące w tym sezonie na całej linii Hoffenheim. Sięgnięto po uznane na europejskim rynku nazwiska. Potencjalnie cała trójka ma widoki na pierwszy skład i może dać zespołowi dużo dodatkowej jakości, w praktyce jednak każdego z nich trzeba odbudować po nieudanych przygodach z poprzednimi klubami. Kasper Dolberg ma zastąpić Georginio Ruttera, a Thomas Delaney i John-Anthony Brooks dać trenerowi Breitenreiterowi więcej opcji w linii pomocy i w obronie. Choć tu nasuwa się pytanie, czy na pewno Breitenreiterowi. Hoffenheim śrubuje serię meczów bez wygranej, od połowy października zdobyło w lidze marne dwa punkty i los trenera wisi na wątłym włosku.
Zupełnie inną drogą obrano w tym oknie w Augsburgu. Ściągnięto tam aż siedmiu młodych lub bardzo młodych piłkarzy. Co więcej, są to w zdecydowanej większości zawodnicy niemający ani wielkiego doświadczenia, ani wielkiego dorobku w seniorskiej piłce. Wariant przyszłościowy? Być może, ale należy pamiętać, że Augsburg uwikłany jest w walkę o utrzymanie. Kluby znajdujące się w takiej sytuacji w naturalny sposób sięgają zazwyczaj po otrzaskanych w bojach graczy. Augsburg poszedł zupełnie inną drogą i warto śledzić, jak to się przełoży na wyniki i statystyki. Pytanie też, w jakim stopniu uda się wkomponować ich w drużynę. A piszę o statystykach, bo te wypadają dla drużyny z Bawarii wręcz dramatyczne. Podopieczni Enrico Maassena mają średnio najniższe posiadanie w lidze, najmniejszą skuteczność podań, wygrywają procentowo najmniej pojedynków, oddają najmniej strzałów i najwięcej przyjmują. Być może to młoda krew sprawi, że na grę ekipy Rafała Gikiewicza i Roberta Gumnego będzie się dało patrzeć z nieco większą przyjemnością.
No i na deser zostawiam sobie ostatnią drużynę w tabeli, czyli Schalke, które zmuszone jest “grzebać w śmieciach” z racji swojej kiepskiej kondycji finansowej. Klubowi z Gelsenkirchen udało się jednak przyciągnąć do siebie na wypożyczenia kilku piłkarzy, którzy mogą z miejsca wskoczyć do podstawowej XI. Nie jest to działanie dalekowzroczne, ale na takie klubu na razie nie stać. Chodzi tylko i wyłącznie o to, by jakimś cudem utrzymać się w lidze, a co będzie potem, to się dopiero zobaczy. Ciekawym graczem może się okazać wypożyczony z Celtiku Moritz Jenz. To kolejna próba znalezienia odpowiedniego partnera na środku obrony dla Mayi Yoshidy po Marcinie Kamińskim, Seppie van den Bergu, Leo Greimlu czy Henningu Matricianim. Jenz uchodzi za szybkiego i twardego piłkarza, a takich cech Japończykowi najbardziej brakuje. Kontuzjowanego Sebastiana Poltera ma z przodu zastąpić potężny (w sensie postury) Michael Frey, a dynamiki na skrzydle ma dodać Tim Skarke. Nazwiska te oczywiście nikogo na kolana nie rzucają, ale w takiej właśnie rzeczywistości funkcjonuje obecnie ten uznany i bogaty w historię klub.

Przeczytaj również