Zmiana warty w rywalizacji wielkich menedżerów. Dziś to Mourinho góruje nad Guardiolą

Zmiana warty w rywalizacji wielkich menedżerów. Dziś to Mourinho góruje nad Guardiolą
Natursports / Shutterstock.com
Rywalizacja Jose Mourinho i Pepa Guardioli elektryzuje piłkarski świat od prawie dekady. Obu można spokojnie zaliczyć do ścisłej czołówki najlepszych szkoleniowców w dziejach. Dotychczas to Katalończyk częściej górował w bezpośrednich pojedynkach. Teraz układ sił odwrócił się o 180 stopni.
Aktualny bilans tych hitowych starć nie jest korzystny dla portugalskiego menedżera. Spośród 23 konfrontacji, “Mou” wychodził “z tarczą” tylko sześć razy. Aż dziesięciokrotnie musiał uznać wyższość odwiecznego rywala. Warto dodać, że przeciwko żadnemu innemu trenerowi nie przegrywał tak często. Dziś “The Special One” stanie przed szansą powzięcia rewanżu i wymazania demonów przeszłości.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pep zaszedł Mou za skórę

Obecnemu szkoleniowcowi Tottenhamu zdarzały się zwycięstwa nad Guardiolą, jednak patrząc całościowo, to historia tych spotkań zdecydowanie za nim nie przemawia. To 49-latek odpowiadał za prawdopodobnie najgorszy wieczór w karierze Mourinho, gdy prowadzony przez niego Real uległ Barcelonie aż 0:5. Również na angielskim poletku Pep udowodnił wyższość. Gdy spotkali się w jednym mieście, jeden kolekcjonował tytuły mistrzowskie, rekordy i złote medale, a drugi musiał zadowolić się drugorzędnymi trofeami, żeby na koniec zostać zwolnionym.
Nieważne jednak czy mówimy o “El Clasico”, czy też derbach Manchesteru, oni zawsze wznosili te wydarzenia na znacznie wyższy poziom. Inauguracja nie następowała wraz z pierwszym gwizdkiem, ale już na konferencjach prasowych, gdy nie szczędzili sobie tzw. szpileczek. Często aspekty sportowe schodziły na dalszy plan. Media i fanów z całego świata interesował tylko kolejny rozdział intrygującej potyczki.
- Wstydziłbym się, gdybym wygrał Ligę Mistrzów tak, jak zrobiła to Barcelona na Stamford Bridge. Mam nadzieję, że kiedyś uda im się wygrać to trofeum w porządny sposób. Wierzę, że Guardiola kiedyś podniesie jakiś puchar bez żadnego skandalu - prowokował Mourinho w trakcie kadencji na Santiago Bernabeu.
- W sali konferencyjnej Jose jest pieprzonym szefem. To jego terytorium i nie mogę z nim konkurować. Zgadzam się z Jose w jednej kwestii. Nie można kupić klasy, to prawda. My, trenerzy, nie możemy kupić klasy - odpowiadał Katalończyk.
Kultowe wymiany uprzejmości dodawały smaku i kolorytu zarówno w Hiszpanii, jak i na Wyspach. Każdy mógł mieć swojego faworyta i ulubieńca, ale oczywiste było, że obaj zasługują na ogromny szacunek za wkład w kształtowanie futbolu. Przypominali renesansowych twórców, którzy walczyli ze sobą, wykorzystując własny kunszt. Prześcigali się w nowych pomysłach. Kto wcielił się w rolę Rafaela Santiego, a komu bliżej do Michała Anioła, to już kwestia indywidualnej interpretacji.

Problemy w mieście

Guardiola przez lata kreował obraz tego dobrego gliny, który opiera się bezpardonowym atakom Mourinho. Problem w tym, że taki model działał, gdy jego drużyny broniły się na boisku, a trofea cyklicznie wpadały do gabloty. Te czasy minęły. Sielanka okraszona nieustannym pasmem zwycięstw dobiegła końca.
Aktualnie Manchester City wcale nie musi być uznawany za faworyta angielskiego szlagieru. Rzut oka na tabelę, a tam “Spurs” okupują fotel wicelidera, podczas gdy “The Citizens” bezradnie błąkają się w środku stawki. Mistrzowska maszyna się zacięła, trybiki przestały prawidłowo funkcjonować, a Pep stracił status nietykalnego. Wystarczy przytoczyć ich ostatnie rezultaty w lidze:
  • 1:1 z Liverpoolem
  • 1:0 z Sheffield
  • 1:1 z West Hamem
  • 1:0 z Arsenalem
  • 1:1 z Leeds
  • 2:5 z Leicester
To nie jest Manchester, który znamy z poprzednich sezonów. “Obywatele” przyzwyczaili nas do ofensywnej gry, wysokich wyników, gradu goli. Niejednokrotnie potrafili odesłać przeciwników z bagażem czterech, pięciu czy nawet ośmiu trafień. Teraz ofensywa straciła pazur, a obrzydliwie droga linia defensywy wciąż nie wydaje się być monolitem. W takich warunkach bardzo trudno będzie Guardioli wywalczyć trzeci tytuł mistrzowski Premier League. Zwłaszcza, że konkurencja z Jose Mourinho na czele nie śpi.

Obywatel Kane i spółka

- Na boisku mamy świetnych liderów, a w szatni ludzi, którzy wygrali wiele trofeów i mają w tym ogromne doświadczenie. Jose to zwycięzca na każdym polu. Dzięki niemu zyskaliśmy pewność siebie. Jesteśmy w miejscu, w którym możemy osiągnąć wielkie rzeczy - komentował Harry Kane w rozmowie z klubową stroną “Spurs”.
Mourinho od tygodni obala wszelkie mity, które z niewiadomych przyczyn krążyły wokół jego metod pracy. Defensywny trener? Tottenham może się pochwalić drugą najlepszą ofensywą w lidze. Marnuje potencjał napastników? Heung-Min Son i wspomniany Kane są w życiowej formie. Do końca sezonu jeszcze długa droga, ale na razie nic nie stoi na przeszkodzie, aby “Koguty” realnie powalczyły o mistrzostwo. Są w formie, punktują regularnie, a ich głębia składu sprawia, że nawet ewentualne absencje nie powinny stanowić większego problemu.
To niecodzienna okazja, bowiem rywalizując z Pepem, “Mou” zaledwie raz triumfował w lidze. Miało to miejsce w 2012 roku, gdy Real Madryt z rekordową liczbą stu punktów zdetronizował wielką Barcelonę, co ostatecznie zamknęło rozdział pt. "Guardiola na Camp Nou". Teraz historia zatacza koło. Znów projekt Katalończyka notuje sukcesywny regres, a w międzyczasie “The Special One” zaciera ręce na myśl o niepowtarzalnej szansie na sukces.
Za kilka godzin obaj staną naprzeciw siebie po raz 24. I chociaż na murawie ujrzymy plejadę gwiazd, obiektywy wielu kamer będą skupione wyłącznie na wydarzeniach przy linii bocznej. Na każdym ruchu, spojrzeniu, geście, być może wymianie zdań. Mourinho i Guardiola to nie tylko liderzy, ale także najważniejsze postacie klubów, w których pracują. Dziś to Portugalczyk wydaje się być o krok przed swoim najsilniejszym adwersarzem. A w tym starciu każdy triumf jest na wagę złota.
"Jakość przeciwników nadaje wartość zawodom i cenę zwycięstwu" - Eric-Emmanuel Schmitt.

Przeczytaj również