Zwrot w sprawie przyszłości Marcela Lotki. Polski bramkarz wcale nie musi dołączyć do Borussii

Marcel Lotka dość niespodziewanie wskoczył między słupki bramki Herthy Berlin. Młody golkiper wykorzystał nieciekawą sytuację zdrowotną swoich konkurentów, którzy z powodu kontuzji nie byli w stanie podjąć rywalizacji.

Początkowo Polak zbierał słabe noty. Krytykowano go za grę na linii oraz wyjścia do dośrodkowań. W ostatnich tygodniach piłkarz zdołał jednak odwrócić kartę na swoją korzyść.

W ostatnich trzech meczach Lotka zachował dwa czyste konta i stracił tylko jednego gola. Zespół ze stolicy Niemiec zdołał zaś zgromadzić siedem punktów, odprawiając z kwitkiem Augsburg (1:0), Stuttgart (2:0) oraz remisując z Arminią (1:1).

Dobra postawa 20-latka nie umknęła uwadze ekspertów. Doceniają oni błyskawiczny rozwój zawodnika.

- Bramkarz, który jeszcze kilka tygodni temu grał w lidze regionalnej i był numerem pięć w hierarchii, a teraz przenosi się do Borussii Dortmundu, zabiera głos przed kamerami. I to jest dla mnie bardzo, bardzo gorzkie i uwłaczające. Ktoś, kto nie rozegrał nawet dziesięciu meczów w Bundeslidze, okazuje więcej emocji niż dziesięciu innych graczy z większym doświadczeniem - powiedział Änis Ben-Hatira, były piłkarz Herthy, cytowany przez "Transfery.info".

Wydawało się jednak, że passa Polaka ostatecznie się skończy. Niemieckie media były bowiem przekonane, że Lotka - zgodnie ze wcześniejszymi doniesieniami - wzmocni... rezerwy Borussii Dortmund, z którymi podpisał już umowę.

"Bild" informuje jednak, że w kontrakcie została zawarta specjalna klauzula. Umożliwia ona natychmiastowe ściągnięcie 20-latka z powrotem do Herthy. Berlińczycy prawdopodobnie musieliby wówczas uiścić niewielką opłatę.

Przyszłość Lotki jest zatem w dużej mierze uzależniona od przyszłości jego zespołu. Jeśli klub ze stolicy utrzyma się w Bundeslidze, Polak może pozostać w jego szeregach. Obecnie Hertha jest 15. i ma cztery punkty przewagi nad miejscem barażowym.