Obie drużyny straciły latem kluczowych zawodników. O ile jednak The Cherries osłabili się głównie w defensywie, o tyle Wolverhampton stracił podstawowych graczy odpowiedzialnych za atak, w tym swego ofensywnego lidera, Matheusa Cunhę. W odróżnieniu od nich Bournemouth zagrało bardzo dobrze na tle obrońcy tytułu - Liverpoolu, któremu strzeliło dwie bramki, będąc całkiem blisko remisu na Anfield. Gospodarze na starcie nowych rozgrywek wyglądają całkiem nieźle i w sobotę powinni pokonać rywala, który ma dużo poważniejsze kłopoty i może potrzebować trochę czasu na wejście we właściwy rytm.