Były piłkarz Liverpoolu o finale LM z 2005 roku: Zawodnicy Milanu wyrzucali srebrne medale. My je zbieraliśmy

Mecz Liverpoolu z Milanem z 2005 roku przeszedł do historii futbolu. Pierwsza połowa należała do zespołu z Włoch, który schodził do szatni prowadząc 3:0. Rafael Benitez w przerwie dokonał zmian taktycznych i usiłował tchnąć w zespół nowego ducha. Pytanie, czy jego piłkarze wierzyli, że mogą odwrócić losy rywalizacji...

- A skąd! Prędzej myśleliśmy o golu honorowym i jak uniknąć totalnej kompromitacji. Gdybyśmy przegrali powiedzmy 0:5, liczyłby się tylko wynik. Nikt by nie pamiętał, że w drodze do Stambułu pokonaliśmy Chelsea, wcześniej Juventus. Po latach ludzie rozmawialiby nie wielkim triumfie, ale okrutnej klęsce. Do tego zaraz po przerwie Milan miał okazję, żeby strzelić na 4:0. Definitywnie byłoby po balu. Jednak stało się, jak przewidywał Benitez. Gerrard strzelił gola głową. Całe szczęście, że tak szybko. To była 52. minuta. Dwie minuty później była moja bramkowa akcja - wspomina Smicer w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Cztery minuty po golu Czecha do remisu doprowadził Xabi Alonso. Później była dogrywka, rzuty karne, tańce Jerzego Dudka i zwycięstwo Liverpoolu.

- Włosi byli wściekli. Podczas dekoracji finalistów odbierali srebrne medale i wyrzucali je w trawę. Pozbieraliśmy je, trafiły do członków sztabu, dla których zabrakło złotych - zdradził Smicer.