Prezes Cracovii: Kibole chcą przejąć władzę, grozili mi spaleniem domu

Prezes Cracovii: Kibole chcą przejąć władzę, grozili mi spaleniem domu
youtube
Profesor Janusz Filipiak udzielił dzisiaj obszernego wywiadu "Gazecie Krakowskiej",w którym odniósł się do ostatnich wydarzeń na meczu Cracovii. Właściciel krakowskiego klubu nie pozostawił suchej nitki na obecnym stanie polskiej piłki klubowej.
Profesor Filipiak przyznał, że nie jest obrażony po tym, co stało się w sobotę. - Nie poczułem się dotknięty. Ci, nie powiem kibice, tylko kibole z sektora D, nie są w stanie mnie obrazić - wyznał.
Dalsza część tekstu pod wideo
Prezes Cracovii podkreślił, że ma do czynienia z pewnego rodzaju zamachem na władze klubowe. - Jeśli spojrzymy na to, co dzieje się w polskiej piłce, to mamy grupy kibolskie, które chcą zawładnąć klubami. To nie jest tylko kwestia Wisły. U nas jest to samo - stwierdził. - Podstawowe przesłanie kiboli jest takie, że „Filipiak daj kasę, a my mianujemy sobie prezesa pasiaka”. Jeśli spojrzeć wstecz, zawsze gdy Cracovia była w dołku, to kibice zamiast dopingować zespół, przypuszczali ostry atak na zarząd i dochodziło do kolejnej próby przejęcia wpływów. To jest duży problem futbolu. Z jakichś powodów to przyjęło formy ekstremalne. Na Facebooku są kierowane w moją stronę groźby karalne, że np. spalą mi dom. Autor takiego wpisu nawet specjalnie się nie „szczypie”, nie ukrywa, łatwo go zidentyfikować. Co zresztą zrobiliśmy.
- Nad dalszymi krokami zastanawiam się, wciąż nie traktuję tego poważnie. Jednak jeżeli mamy sytuację, że kibol w mediach społecznościowych może mi grozić otwartym tekstem, to gdzie my jesteśmy, gdzie jest nasza piłka nożna? - dodał, po czym zwrócił uwagę na fakt, że wcześniej regularnie osoby trzecie wyprowadzały pieniądze z klubu. - Kiedy wchodziliśmy do Cracovii w 2004 roku, to przez trzy lata spłacaliśmy rozmaite dziwne faktury i długi. Jeśli mówimy o tym ruchu kibiców, przed przejęciem klubu przez Comarch w 2004 roku, to ja już nie chcę wchodzić w szczegóły, ale płynęły miliony z kasy miasta i znikały w prywatnych kieszeniach. Określone grupy ludzi mają pretensje, że ja w 2004 roku zrobiłem się prezesem. A dlaczego się zrobiłem? Żeby zahamować przepływ kasy przez klub z rozmaitych źródeł do prywatnych kieszeni.
- Przychodziły jakieś faktury za sekcję kolarską, za dostarczenie iluś tam rowerów. Nie nadawało się to do prokuratora, bo na wszystko były kwity. Widać tylko było, jak ta kasa jest mielona. My ciągle mamy problem z tymi demonami przeszłości plus dochodzą do tego zachowania kibolskie, które występują też w innych klubach - tłumaczył prezes, który podkreślił, że nigdy nie szedł na układy z chuliganami. - Nigdy się z tymi grupami nie układałem i dlatego też była tak duża agresja na tym ostatnim meczu czy wcześniej w stosunku do wiceprezesa Tabisza oraz innych pracowników klubu. Gdybyśmy byli zblatowani z kibolami, nie byłoby tych transparentów na ostatnim meczu i innych ataków, które trwają od dłuższego czasu.
- Wszystkie służby publiczne powinny wykonywać swoje obowiązki, a przede wszystkim powinny zrozumieć, że to jest spory problem. W innych krajach też występuje, ale na przykład w Niemczech był problem z kibolami Dynama Drezno, więc ich spacyfikowano. U nas powinno być tak samo - wskazał.
Janusz Filipiak skrytykował także system, w jakim funkcjonuje polska piłka. Według niego fakt, że samorządy i państwo finansują piłkę, jest dla niej niszczący. - Nie wchodzimy w układy i układziki PZPN-owskie, okręgowych związków, itp. Staramy się wprowadzić nową jakość. Polska piłka to największy relikt komuny w naszym kraju. Nawet autostrady zbudowaliśmy, a struktury polskiej piłki są tragiczne. Prawdopodobnie ja do nich nie pasuję - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Jagniaciak25 Sep 2018 · 20:23
Źródło: Gazeta Krakowska

Przeczytaj również