Najmłodszy vs weteran. Julian Nagelsmann może dokonać niebywałej rzeczy i przejść do historii

Najmłodszy vs weteran. Julian Nagelsmann może dokonać niebywałej rzeczy i przejść do historii
Vlad1988 / shutterstock.com
W wieku 28 lat został najmłodszym trenerem w historii Bundesligi. Niespełna pięć lat później Julian Nagelsmann staje przed szansą wkroczenia na szczyt listy najmłodszych szkoleniowców, którzy sięgnęli po klubowe trofeum na europejskiej arenie.
- Spotkałem ludzi w Hoffenheim, którzy obdarzyli mnie pełnym zaufaniem - wspominał w ostatnich dniach w wywiadzie udzielonym madryckiej “Marce” obecny trener RB Lipsk, Julian Nagelsmann. - Wrzucili mnie na głęboką wodę. Wierzyli, że mogę tego dokonać. Każdy potrzebuje ludzi w swoim otoczeniu, którzy mu zaufają - dodawał.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nowy Villas-Boas

W dniu tegorocznego finału Ligi Mistrzów, Julian Nagelsmann będzie miał skończone dokładnie 33 lata i jeden miesiąc. Jeżeli prowadzony przez niego RB Lipsk sprawi sensację i zagra w następną niedzielę w decydującym meczu najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek na Starym Kontynencie, niemiecki szkoleniowiec zostanie drugim najmłodszym trenerem w historii finałowych spotkań o Puchar Europy. Jeżeli jego podopieczni poszliby o jeszcze jeden krok dalej i zdobyli trofeum, Nagelsmann stałby się z kolei najmłodszym trenerem, który sięgnął po któryś z europejskich pucharów.
Młodsi od Niemca byli tylko Anglik Bob Houghton (31 lat i 229 dni) oraz Brazylijczyk Ricardo Gomes (32 lata i 151 dni), którzy doprowadzili do przegranych ostatecznie meczów finałowych w europejskich rozgrywkach odpowiednio: Malmo (finał Pucharu Europy w 1979 roku) i Paris Saint-Germain (finał Pucharu Zdobywców Pucharów w 1997 roku). Najmłodszym szkoleniowcem, który sięgnął po europejskie trofeum, pozostaje tymczasem Andre Villas-Boas. Portugalczyk liczył sobie 33 lata i 213 dni, kiedy w 2011 roku wygrał z FC Porto Ligę Europy.

Trener idealny

Można spierać się, czyja wspinaczka jest bardziej imponująca: Lipska czy Nagelsmanna.
Dekadę temu obecna trzecia siła Bundesligi występowała jeszcze na poziomie niemieckiej piątej klasy rozgrywkowej. W latach 2012-2016 wywalczyła trzy kolejne awanse w cztery sezony. Kilkanaście miesięcy później, jako wicemistrz kraju, debiutowała już w rozgrywkach fazy grupowej Champions League. W tej kampanii po raz pierwszy, z pierwszego miejsca w grupie, zameldowała się w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. W 1/8 finału rozbiła w dwumeczu ubiegłorocznego finalistę turnieju, Tottenham Hotspur, aż 4:0.
Nagelsmann w roli asystenta trenera Hoffenheim zadebiutował w sezonie 2012/2013. W kolejnych rozgrywkach doprowadził zespół U19 do tytułu mistrza Niemiec. Kiedy Lipsk awansował do Bundesligi, był już szkoleniowcem pierwszego zespołu "Wieśniaków". Po tym, jak najpierw utrzymał klub w elicie, zajął z nim kolejno czwarte i trzecie miejsce w ligowej tabeli. W poprzednim sezonie Hoffenheim zadebiutowało w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Latem ubiegłego roku Nagelsmann rozpoczął pracę w Lipsku.
- Kiedy osiągasz sukces, twoja trenerska droga szybko nabiera rozpędu - zauważył obecny 33-latek.
Niezależnie od tego, kto dokonał większych rzeczy na przestrzeni ostatnich kilku sezonów, jedno wydaje się bezdyskusyjne: Lipsk i Nagelsmann musieli połączyć siły. Po prostu pasują do siebie jak ulał.

Bez Wernera

Kiedy cztery lata temu finansowany przez firmę Red Bull klub z Lipska ogłaszał piłkarskiemu światu swoje wejście do Bundesligi, nie obyło się bez transferowej bomby. Beniaminek zapłacił aż 10 milionów euro za transfer jednego z najbardziej utalentowanych 20-latków w najnowszej historii niemieckiego futbolu. Przez ostatnie cztery sezony Timo Werner zdobył dla aktualnego ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów aż 95 bramek we wszystkich rozgrywkach, z czego aż 34 (i 4 w Champions League) w kończącym się sezonie.
Przeciwko Atletico Madryt dotychczasowy lider zespołu jednak nie wystąpi. Werner dołączył już bowiem do swoich nowych kolegów z Chelsea, która zapłaciła za transfer napastnika blisko 50 milionów funtów.
- Dobrze, że nie musimy grać o jednego zawodnika mniej, ale możemy go zastąpić - powiedział z uśmiechem, acz bez przekonania trener RB Lipsk, który jak nikt inny lubi jednak tego rodzaju wyzwania. - Moją największą zaletą są interwencje w trakcie meczów: dokonywanie zmian, dostrzeganie detali i szybkie reagowanie po to, żeby rozwój gry przebiegał w pożądanym przez nas kierunku - podkreślał.
Nawet jeżeli Nagelsmann nie trafi pod nieobecność Wernera z wyjściową jedenastką, można spodziewać się z jego strony szybkich korekt taktycznych. Pod jego wodzą Lipsk potrafi też odrabiać straty - zarówno w rozgrywkach Bundesligi, jak i Ligi Mistrzów. W fazie grupowej bieżącej edycji Champions League podopieczni Nagelsmanna skutecznie gonili wynik w spotkaniach z Zenitem Sankt Petersburg (od 0:1 do 2:1) oraz Benfiką (od 0:2 do 2:2). W lidze robili to w meczach z Bayernem Monachium (od 0:1 do 1:1), Borussią Dortmund (od 0:2 i 2:3 do 3:3), Borussią Moenchengladbach (od 0:2 do 2:2) czy Bayerem Leverkusen (dwa razy od 0:1 do 1:1).

Naprzeciw Simeone

Otwarte pozostaje za to pytanie, czy RB Lipsk zdoła odrobić ewentualną stratę w rywalizacji z tak niewygodnym przeciwnikiem jak Atletico Madryt. Nawet w nie najlepszym dla siebie minionym sezonie ligowym podopieczni Diego Simeone stracili zaledwie 27 bramek w 38 meczach. W ośmiu dotychczas rozegranych spotkaniach Ligi Mistrzów dali sobie strzelić tylko siedem goli. Przez 180 minut dwumeczu z Liverpoolem w 1/8 finału, nie licząc dogrywki, Jan Oblak skapitulował jedynie raz. Co więcej, Atletico nie straciło w tej edycji Champions League ani jednej bramki po tym, gdy obejmowało prowadzenie.
Simeone, dla którego będzie to już piąty występ w roli szkoleniowca “Los Rojiblancos” na etapie ćwierćfinału Ligi Mistrzów, określił dzisiejszego rywala jako drużynę “ofensywną, bardzo szybką i zajmującą w ataku całą szerokość boiska”. Jeżeli Nagelsmann najbardziej lubi taktyczne wyzwania w trakcie gry, można pokusić się o stwierdzenie, że jego argentyńskiego vis-a-vis nic nie nakręca równie mocno jak starcia z rywalami o charakterystyce Lipska.
- Ma bardzo określony styl gry, któremu pozostaje wierny od wielu lat, nigdy od niego nie odchodzi - powiedział o Simeone jego niemiecki odpowiednik. - To coś imponującego. Utrzymać się przez tyle lat w jednym klubie jest niesamowite. Musisz posiadać dar jednoczenia ludzi. Ma wielką aurę, dużo charyzmy. Posiada zdolność hipnotyzowania ludzi. Jego sposób bycia robi wrażenie - dodał.
Julian Nagelsmann staje przed szansą dokonania czegoś absolutnie historycznego. Niezależnie od tego, jak potoczy się dzisiejsze, ćwierćfinałowe starcie Ligi Mistrzów - kto zdobędzie pierwszą bramkę, czy Lipsk odrobi ewentualną stratę - 33-letni niemiecki trener nadal będzie mógł spać spokojnie. Na przejście do historii zostanie mu jeszcze pół dekady. Pep Guardiola miał bowiem “aż” 38 lat, gdy jako najmłodszy trener wygrywał Champions League.
***
Przez najbliższe dni zaproponujemy Wam wiele artykułów związanych z Ligą Mistrzów i drużynami, które pozostały na placu boju. A więc...
Zapraszamy!

Przeczytaj również