Naprawdę cichy bohater reprezentacji Polski. "We Włoszech wyszedł na ludzi"

Naprawdę cichy bohater reprezentacji Polski. "We Włoszech wyszedł na ludzi"
Pawel Andrachiewicz/PressFocus
To nie jest oczywista kariera. Łukasz Skorupski zadebiutował w reprezentacji blisko dekadę temu, ale dopiero teraz umacnia się na pozycji drugiego bramkarza w kraju. Pytanie, czy tylko drugiego...
- Łukasz Skorupski wybronił nam ten mecz. Kilka naprawdę fenomenalnych interwencji, bardzo dobrze się ustawiał i czytał grę. Czapki z głów przed nim - powiedział Arkadiusz Malarz w naszym programie po meczu Holandia - Polska (2:2).
Dalsza część tekstu pod wideo
Dodał, że przypomina mu trochę Łukasza Fabiańskiego, bo też nigdy nie zawodzi. To prawda. Choć to ludzie z totalnie dwóch światów, to jedno ich łączy - gdy już dostają swoją szansę, to nie tylko nic nie psują, ale zawsze jedną czy dwiema interwencjami pomogą drużynie.
We wtorek "Skorup" bronił wręcz na tyle dobrze, że przez większość mediów został wybrany piłkarzem meczu, również przez nas. A przecież był to dopiero jego siódmy występ w narodowych barwach i drugi w meczu o stawkę. Pierwszy zaliczył u Paulo Sousy w eliminacjach mundialu. W wyjazdowym spotkaniu z San Marino zmienił w przerwie Łukasza Fabiańskiego i wpuścił nawet niespodziewaną bramkę po błędzie obrońców. Nic chlubnego, choć nie było w tym jego winy.
To był jego drugi mecz za kadencji Czesława Michniewicza (po 1:1 ze Szkocją). Dwa towarzyskie zaliczył też za Jerzego Brzęczka, jeden za Adama Nawałki, a debiutował u Waldemara Fornalika w grudniu 2012 roku przeciw Macedonii (4:1). Miał jednak pecha, że trafił na czasy wielkiej trójki: Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Fabiańskiego i Artura Boruca. Ale cierpliwie czekał, rozwijał karierę klubową i stopniowo wspinał się w reprezentacyjnej hierarchii.
Po zakończeniu kariery w reprezentacji przez Boruca awansował na numer trzy. Nie poleciał jednak na mundial 2018 przez kontuzję, której doznał na zgrupowaniu w Arłamowie. Jego miejsce zajął Bartosz Białkowski. - Uciekła mi szansa, żeby być w Rosji, ale zrobię wszystko, by jeszcze kiedyś pojechać na taki turniej - zapowiadał.
Teraz jest ku temu bardzo bliski. Pożegnanie z kadrą Fabiańskiego pozwoliło mu wskoczyć jeszcze o szczebel wyżej, a w klubie potwierdza ten status. W zeszłym sezonie był jednym z najlepszych bramkarzy Serie A, wyratował Bolonii niejeden mecz tak jak Polsce na De Kuip i część "ekspertów" zaczyna sugerować, że jeśli utrzyma tę formę jesienią, to w wieku 31 lat może rzucić wyzwanie Wojciechowi Szczęsnemu i powalczyć nawet o bluzę z numerem jeden.
A przecież bramkarzem został, jak sam przyznaje, z przypadku. Wychowanek Górnika zaczynał jako obrońca, ale na jednym obozie z konieczności stanął w bramce i tak mu się spodobało, że już z niej nie wyszedł. To odwrotnie niż Kamil Glik, który w młodości długo grał na bramce i dopiero jeden z trenerów "wyprowadził go w pole".
Skorupski to "ślunski synek". Twardy, zabrski charakter pomógł mu przebić się w piłce, ale sprawił mu też sporo kłopotów. Głośno było o nim w 2012 roku, gdy trafił do aresztu za bójkę po pijaku w klubie nocnym "Lorneta z Meduzą". A przecież dopiero co zaczął bronić w pierwszym zespole Górnika. Trener Adam Nawałka postawił go wtedy do pionu i wlepił najwyższą karę w historii klubu.
Po latach bramkarz przyznawał, że zachłysnął się wtedy "sukcesem w Ekstraklasie. - Grałem w rodzinnym mieście. Obok mnie mieszkali kumple z czasów dzieciństwa. Gdy ja wchodziłem na boisko, oni siedzieli na trybunach. Często spotykaliśmy się. Czasem spędzaliśmy czas do godzin nocnych. Nie zawsze kończyło się to dobrze - wspominał w rozmowie z WP Sportowymi Faktami.
Po świetnym sezonie 2012/13 Roma zaoferowała za niego blisko milion euro. Górnik natychmiast kazał mu pakować się i lecieć do Włoch, bo te pieniądze mogły zapewnić przetrwanie zadłużonemu klubowi. Tak też się stało. Nieznający języka i miasta Polak zamienił Zabrze na Rzym i choć po pierwszych miesiącach chciał uciekać z powrotem do domu, to dziś jest wdzięczny losowi za tę szansę.
- We Włoszech wyszedłem na ludzi. Czuję, że gdybym został w Górniku, nadal kontynuowałbym takie życie, jakie prowadziłem w Zabrzu - przyznał w tej samej rozmowie z WP.
Największe zasługi ma w tym pewna Włoszka, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. Matilde Rossi zmieniła nastawienie Łukasza do życia, pracy, diety. Porzuciła dla niego karierę modelki, ale od niego też wymagała poświęceń. Przestał spędzać czas w nocnych klubach, od lat nie tyka alkoholu. Dojrzał, został ojcem, ale nie wstydził się też przyznać, że jest pantoflarzem i dobrze na tym wychodzi.
Ten wywiad z 2018 roku jest jednym z ostatnich, których udzielił. Praktycznie nie wypowiada się w mediach, nie lubi zamieszania wokół siebie. Przemawia na boisku i w szatni, gdzie jest bardzo lubianą postacią. Najbliżej jednak trzyma się z Jackiem Góralskim i Piotrem Zielińskim, z którym spędzili razem rok na wypożyczeniu w toskańskim Empoli.
- Łukasz nie pierwszy raz udowodnił, że jest świetnym bramkarzem. Cieszę się, bo naprawdę na to zasługuje. Trzymał nas przy życiu, zaliczył kluczową interwencję w ostatnich minutach. Cieszymy się, to świetny człowiek i "dusza" naszej szatni - tak Zieliński mówił o nim po sobotnim meczu.
W czasie meczu "Skorup" pokazał też, że potrafi ostro stanąć w obronie poszkodowanego kolegi, za co na pomeczowej konferencji chwalił go Czesław Michniewicz. Przede wszystkim jednak to fachowiec europejskiej klasy i godny konkurent dla Wojciecha Szczęsnego. Nie dopomina się głośno o swoje szanse, ale gdy jest dostaje, zawsze trzyma poziom.

Przeczytaj również