Brazylijski krajobraz po klęsce. Odejście legendy, załamanie Neymara i łzy niedowierzenia. "Mają dość"

Brazylijski krajobraz po klęsce. Odejście legendy, załamanie Neymara i łzy niedowierzenia. "Mają dość"
fot. Fotoarena/Pressfocus.pl
Odpadnięcie z mistrzostw świata w Katarze pogrążyło Brazylię w piłkarskiej żałobie. Od 20 lat ekipa z Kraju Kawy nie jest w stanie dotrzeć do finału mundialu, co powoduje wzburzenie kibiców, dziennikarzy oraz byłych piłkarzy. Emocje są na tyle silne, że wiele osób już bezprecedensowo wskazało głównego winnego, a kąśliwe zarzuty są też kierowane w stronę Neymara.
Brazylia od samego początku uchodziła za jednego z faworytów tegorocznego mundialu. Trafiła do względnie prostej grupy, gdzie największym sprawdzianem miało być spotkanie ze Szwajcarią, przedstawicielem wyrafinowanej europejskiej piłki, która nigdy nie leżała "Canarinhos". Gdy więc udało się Helwetów pokonać - skromnie, ale też bez udziału Neymara - wydawało się, że drużyna Tite może ziścić sen ponad 200 milionów ludzi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Potwierdzeniem dobrej formy Brazylii było spotkanie z Koreą Południową. W pierwszej połowie ekipa z Kraju Kawy bawiła się z rywalem, tworzyła koncertowe akcje i osiągnęła komfortowe prowadzenie. Po zmianie stron gra wyglądała znacznie gorzej, trudzić musiał się Alisson, ale nie ulegało wątpliwości, że pozostali zawodnicy nieco spuścili z tonu, aby pokazać pełnię energii w meczu ćwierćfinałowym.
A jednak Brazylia na to spotkanie nie dojechała. Mecz z Chorwacją był dla niej trudnym doświadczeniem od samego początku. Najpierw mozolnie trzeba było przebijać się przez bałkański mur, a następnie pokonać Livakovicia, który pod względem interwencji zdetronizował nawet Szczęsnego. Sztuka zdobycia bramki udała się tylko Neymarowi, ale i to nie wystarczyło. "Canarinhos" znowu musieli obejść się smakiem, a gorycz łez zastąpiła w menu słodycz wygranej, na którą czekają od 2002 roku. Dla Brazylii to zdecydowanie zbyt długo.

Dotrzymanie słowa

Mistrzostwa świata 2022 były nie tylko szansą na wygraną dla jednej z najlepszych Brazylii ostatnich lat. Było to również zakończenie przygody Tite, który objął stery reprezentacji w 2016 roku. Doświadczony szkoleniowiec miał zbudować ekipę zdolną do powtórzenia sukcesu z 2002 roku. Zdecydowano przy tym, że otrzyma on więcej czasu niż poprzednicy - wyłączając Dungę, od połowy lat 90. "Canarinhos" nie mieli jednego selekcjonera dłużej niż trzy lata.
Tite miał zatem szansę na spokojne formowanie drużyny kompletnej. Procesu nie zakłóciły mu nawet nieudane mistrzostwa w Rosji. Brazylia odpadła już na etapie ćwierćfinału, ale szkoleniowiec pozostał na swoim stanowisku. Wkrótce zaczęło się wydawać, że takie podejście przynosi efekty, bo zespół zdobył srebrny (2021) oraz złoty (2019) medal Copa America. Był to pierwszy tak duży reprezentacyjny sukces od 12 lat.
Podbudowana Brazylia miała zatem zwieńczyć swoją długą drogę w sposób najpiękniejszy z możliwych. A jednak poległa. Tite nie został może ograny pod względem taktycznym. Zlatko Daliciowi i jego zawodnikom dopisywało szczęście, a wygrali chłodnym podejściem do wykonywania "jedenastek", na co 61-letni trener miał raczej niewielki wpływ. Niemniej selekcjoner "Canarinhos" dotrzymał raz danego słowa i po ćwierćfinałowej klęsce ustąpił ze stanowiska.
- Jestem słownym człowiekiem. Zapowiedziałem, że po mistrzostwach świata moja przygoda dobiegnie końca. Zapowiedziałem to już 1,5 roku temu. Czas najlepiej oceni moją pracę. Obecnie przepełnia mnie ból, jest we mnie mnóstwo emocji - przekazał na konferencji prasowej.
Tite nie został jednak zapamiętany jako szkoleniowiec wybitny. Zdaniem brazylijskich dziennikarzy w swojej ostatniej próbie zawiódł nie tylko pod względem sportowym. W końcu jako jeden z pierwszych udał się do szatni, a załamani piłkarze zostali sami na placu gry.
- Tite opuszcza reprezentację Brazylii po okresie świetnej pracy, mimo że zawiódł na dwóch mistrzostwach świata. Jego oczywiste zalety nie zwalniają go jednak od krytyki po wątpliwych decyzjach. (...) Pozwolił zdominować środek pola Chorwacji, wprowadzał zawodników, którzy niczego nie zmieniali, zabrakło mu pewności siebie. Jest jednym z pięciu powodów porażki - brutalnie oceniło "ESPN".
- Najwięcej pretensji jest do trenera. Za to jak Tite wyznaczył piłkarzy do rzutów karnych, jakich zmian dokonywał w trakcie meczu. Za to, że ściągnął z boiska Viniciusa, Militao, a zostawił na przykład Danilo... Tych pretensji jest bardzo dużo - dodał Roger Guerreiro w rozmowie z portalem "WP Sportowe Fakty".

Koniec warty

Odejście Tite - będącego na czwartym miejscu pod względem liczby poprowadzonych meczów reprezentacji Brazylii - nie jest jedynym końcem ery, który nastał po spotkaniu z Chorwacją. Do mety dojechał również Dani Alves, powołany na mistrzostwa świata w charakterze rezerwowego, ale też człowieka gwarantującego niesamowity bagaż doświadczenia oraz wsparcie dla młodszej generacji.
- To były moje ostatnie mistrzostwa świata. To właściwy moment, aby o tym poinformować - przekazał Alves, cytowany przez Fabrizio Romano.
Decyzja 39-letniego piłkarza jest zrozumiała właśnie przez wzgląd na jego metrykę. Już teraz stał się najstarszym Brazylijczykiem, który kiedykolwiek zagrał na mundialu, a podczas kolejnego czempionatu przebiłby samego Rogera Milę (42 lata, MŚ 1994). Jednocześnie decyzja Daniego Alvesa nie jest jedynym kłopotem, z jakim będzie musiał zmierzyć się nowy selekcjoner. Zdecydowanie nie jest też kłopotem największym, bowiem piłkarska emerytura coraz silniej zagląda w oczy pozostałym kadrowiczom Tite.
W 2026 powyżej 32. roku życia będzie 11 zawodników, którzy znaleźli się w składzie na mecz z Chorwacją - Alisson (34), Thiago Silva (42), Danilo (35), Casemiro (34), Neymar (34), Alex Sandro (35), Ederson (33), Everton Ribeiro (37), Fabinho (33), Fred (33), Weverton (38). Pięciu z nich rzeczony mecz zaczęło w pierwszym składzie, kolejnych dwóch weszło z ławki rezerwowych. Trzon, kręgosłup "Canarinhos" będzie potrzebował poważnej operacji. Tylko kto się na nią zdobędzie?
- Po odpadnięciu w Katarze, brazylijska reprezentacja musi przejść odnowienie - podsumowało "ESPN".

Możliwa rewolucja

Nie ulega wątpliwości, że po klęsce z Chorwacją Brazylijczycy koncentrują się na dwóch kwestiach. Jedną jest kwestia następcy Tite, drugą zaś przyszłość Neymara. Rychłe pożegnanie Thiago Silvy i Daniego Alvesa odeszło na dalszy plan w związku z alarmującymi słowami gwiazdora PSG, które przypomniano przy okazji felernego ćwierćfinału.
- Myślę, że to moje ostatnie mistrzostwa świata w karierze. Myślę tak, bo nie wiem, czy będę miał dość siły, żeby jeszcze grać - stwierdził jeszcze w 2021 roku.
Po Katarze 30-latek nie zdobył się na podobną wypowiedź, przyznał, że rany są jeszcze zbyt świeże. Niemniej jego partner z drużyny, Dani Alves, wręcz nawołuje do tego, by Neymar wystąpił jeszcze na MŚ 2026. Podobnego zdania są brazylijscy dziennikarze, którzy widzą w ofensywnym zawodniku niekwestionowanego lidera, mogącego pociągnąć całą drużynę w perspektywie następnych lat. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że wszyscy należą do kościoła byłego zawodnika FC Barcelony.
- Era Neymara się skończyła, dość! Nowy trener i nowy idol, aby dodać sił kolejnemu pokoleniu. Zobaczymy, czy nauczymy się tego do czasu kolejnej eliminacji w ćwierćfinale... - rzucił dziennikarz José Trajano w programie "Posse de Bola".
Gwiazdorowi zarzuca się również zbyt mocny wpływ na decyzje Tite. Po mundialowej klęsce selekcjoner został sprowadzony do kogoś, kto nie ma ostatniego słowa w szatni "Canarinhos".
- To Neymar decyduje. Tite trenował go na dwóch mundialach i nie wyniknęło z tego nic dobrego. W kadrze mamy też kumoterstwo, krewnego nepotyzmu. Co tu robił Dani Alves? A Fred? Dajcie spokój. Dzięki Tite, dzięki za nic - napisał Menon, felietonista poczytnego portalu "UOL".
Łzy Neymara i wskazanie selekcjonera jako głównego winowajcę piątkowej klęski mogą poskutkować prawdziwą rewolucją w brazylijskim futbolu. Tite nigdy nie mówił o tym, kto powinien zostać jego następcą, ale podskórnie było wiadomo, że stanowisko jest przygotowywane dla kolejnego trenera z Kraju Kawy. Teraz notowania rodzimych szkoleniowców znacznie spadły. W CBF zrodziła się bowiem obawa, że następny taki selekcjoner nie będzie w stanie zwyciężyć w kluczowej próbie charakterów.
- Brazylijski ZPN nie wyklucza bezprecedensowej decyzji o zatrudnieniu zagranicznego szkoleniowca. Na ten moment nazwiska nie są jednak znane, bowiem decyzja o wybraniu następcy Tite została odroczona aż do zakończenia mistrzostw świata w Katarze. Nowego selekcjonera poznamy zapewne dopiero w styczniu 2023 roku - poinformowało "UOL".
Jeśli doniesienia mediów okażą się trafione, rewolucja w szeregach "Canarinhos" będzie bardziej niż prawdopodobna. Ostatnim szkoleniowcem spoza Kraju Kawy, który prowadził tę reprezentację, był Argentyńczyk Filpo Núñez w 1965 roku. Teraz coraz więcej osób ma dość oczekiwania. Brazylijczycy chcą zmiany, chcą czegoś nowego. Powiedzieli wyraźne wystarczy kolejnym łzom po klęsce podczas mundialu.

Przeczytaj również