"Mourinho to dinozaur ubrany w designerski płaszcz". Angielski dziennikarz miażdży menedżera Tottenhamu
Oliver Holt, publicysta dziennika "Daily Mail", wyjątkowo ostro podsumował efekty pracy Jose Mourinho w Tottenhamie. Portugalczyka nazwał "dinozaurem w designerskim płaszczu".
Mourinho wciąż ma świetne mniemanie o sobie, lecz w parze z nim nie idą wyniki. Tottenham może mieć spore problemy, by zakwalifikować się do kolejnej edycji europejskich pucharów. Z tej odpadł po kompromitującej porażce z Dinamem Zagrzeb.
Portugalczyk był nazywany - i lubił tak o sobie myśleć - "The Special One". I właśnie do tego pseudonimu przez cały swój tekst nawiązywał Holt.
- Nie jest łatwo być wyjątkowym. Nie wtedy, gdy zostałeś zatrudniony, by poprawić grę Tottenhamu, a najlepsze, co możesz zaoferować, to finał Pucharu Ligi. Nie wtedy, gdy twoja defensywna piłka nie przynosi wyników. Nie wtedy, gdy zostałeś w tyle za Pepem Guardiolą, Juergenem Kloppem, Brendanem Rodgersem i Thomasem Tuchelem. Nie wtedy, gdy ktoś taki jak Julian Nagelsmann wygląda na znacznie lepszego od ciebie - pisze publicysta "Daily Mail".
- Nie jest łatwo być wyjątkowym, gdy zastępujesz trenera, który awansował z Tottenhamem do finału Ligi Mistrzów i na drugie miejsce w Premier League, a ty cofasz drużynę na ósme miejsce. Kiedy grasz z Arsenalem, sprawiłeś, że "Kanonierzy" wyglądali na świetną drużynę. Nie jest łatwo być wyjątkowym, gdy chwalisz się, że twoje metody nie mają sobie równych na świecie, a potem zmieniasz ekscytujący zespół w ekipę, która gra bezpiecznie, głęboko i rzuca długie piłki do Kane'a i Sona - podkreśla Holt.
- Daniel Levy zatrudnił Mourinho, bo został uwiedziony przez celebrytę. Powoli zaczął zdawać sobie sprawę, na co się zdecydował. Menedżer, na którego wydał mnóstwo pieniędzy, to dinozaur ubrany w designerski płaszcz - kpi angielski dziennikarz.
- Nie jest łatwo być wyjątkowym, gdy zaczynasz się zastanawiać, jak wynegocjować całą wypłatę od Tottenhamu. Nie wtedy, gdy musisz myśleć, że twoim kolejnym przystakiem będą Chiny. Nie wtedy, gdy w klubach zostawiasz spaloną ziemię. Nie wtedy, gdy twoja reputacja nie ma już nic wspólnego z rzeczywistością - kończy Holt.