Przewodniczący Kolegium Sędziów broni arbitrów. "Krytykujemy, a inne kraje przyjmą ich z otwartymi ramionami"
W ostatnich tygodniach polscy sędziowie są regularnie krytykowani przez ekspertów, kibiców oraz samych zawodników. Mimo tego ogólnej postawy arbitrów broni Tomasz Mikulski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, który udzielił wywiadu dla "TVP Sport".
Niemal w każdym kwietniowym meczu Ekstraklasy można dostrzec błąd sędziego. Niektóre z nich miały niewielki wpływ na rozstrzygnięcie rywalizacji, inne zaś mogły okazać się kluczowe dla ostatecznego wyniku.
Arbitrzy nie wskazali na wapno w ostatnim meczu Pogoni Szczecin (remis 2:2 z Wisłą Płock) czy Lecha Poznań (remis 1:1 z Legią Warszawa), tym samym utrudniając "Portowcom" oraz "Kolejorzowi" osiągnięcie upragnionego rezultatu.
Sprokurowało to falę uzasadnionej krytyki, która spadła na arbitrów prowadzących mecze na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Mimo tego skalę problemu nieco bagatelizuje Tomasz Mikulski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.
- Doszło do kilku pomyłek, które nie były rażące warsztatowo, lecz okazały się brzemienne w skutkach. Nie można być w takiej sytuacji zadowolonym. Każdy taki błąd, to o jeden błąd za dużo - przyznał w rozmowie z "TVP Sport".
- Proszę popatrzeć na nominacje dla polskich sędziów na poziomie UEFA. Są regularne, a w dodatku jest ich bardzo dużo i na najwyższym szczeblu rozgrywek. W podobnym stopniu nominacje obejmują tak mocno krytykowanych w kraju sędziów VAR. Tak jest choćby z Tomaszem Kwiatkowskim, który zasiadł przed monitorem w trakcie spotkania Realu z Chelsea - dodał po chwili.
- Mogę też dodać, że jesteśmy regularnie proszeni o wysłanie sędziów do innych krajów. Myślę na przykład o Czechach, którzy chcą obsadzić naszymi arbitrami mecze decydujące o ich mistrzostwie. Są też podobne zaproszenia na przykład z Grecji czy mniejszych federacji, które odrzucamy, bo sami potrzebujemy ludzi do obsady. Nie ma kraju, w którym sędziowie są bezbłędni. Tak jest też w Polsce i nie ma sposobu, by całkowicie wyeliminować błędy ludzkie, nawet z użyciem technologii - kontynuował.
- Nie podzielam opinii, że Marciniak inaczej prowadzi mecze w Polsce, a inaczej w Europie. Widzę za to różnicę w jego odbiorze. Poza krajem doceniana jest jego pewność siebie, boiskowe zdecydowanie i trzymanie meczu w ścisłych ryzach, skuteczne zarządzanie spotkaniem. W Kolegium Sędziów oceniamy to podobnie. Mógłbym co tydzień wysyłać Szymona i innych naszych, tak często krytykowanych na krajowym podwórku, sędziów zawodowych do innych krajów i byliby przyjmowani tam z otwartymi ramionami - podsumował Tomasz Mikulski.
Jednocześnie przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN zarzeka się, że arbitrzy, którzy popełnili błędy we wspomnianych spotkaniach, spotkają się z konsekwencjami swojej pracy.
- Rozmawiałem już z sędziami i analizowaliśmy to, jak doszło do błędów i co zrobić, aby ich nie powtórzyć następnym razem. Nie lubię używać sformułowań takich jak kara, zawieszenie, odsunięcie. Pozostawię to wewnątrz Kolegium Sędziów. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że opinia publiczna oczekuje ostrych sankcji, kar i to koniecznie ogłaszanych na zewnątrz - stwierdził.
- Od razu zaznaczę, że kary dyscyplinarne są ustalane przez odpowiedni regulamin PZPN i nie zajmuje się nimi Kolegium Sędziów, a związkowe organy jurysdykcyjne. Błędy sędziowskie nie są wykroczeniami dyscyplinarnymi. Natomiast narzędziem, jakim możemy się posługiwać, jest na przykład obsada i to tutaj jest możliwość działania. Ci, którzy zawodzą i nie spełniają zadań czy nie są w dobrej formie, są obsadzani rzadziej lub wysyłani na mniej istotne mecze. W perspektywie długoterminowej natomiast są spadki lub awanse - dodał.
- W czwartek (14.04) poinformujemy o tym, jaka będzie obsada na kolejne spotkania. Proszę uzbroić się w cierpliwość - podsumował.