AC Milan. Jak trwoga, to do Zlatana Ibrahimovicia. Doświadczony Szwed ostatnią nadzieją klubu

Jak trwoga, to do Zlatana. Powracający król ostatnią nadzieją Milanu
AC Milan
Można go kochać, można nie darzyć sympatią, ale jedno jest pewne - będąc fanem futbolu, nie da się przejść obojętnie wobec postaci Zlatana Ibrahimovicia. Szwed ma już na karku aż 38 wiosen, jednak mimo wieku postanowił napisać kolejny rozdział swojej bogatej kariery. Tym razem jego "żonglerka" po klubach znów zaprowadziła na San Siro.
Do otwarcia zimowego okna transferowego pozostało jeszcze kilkadziesiąt godzin, ale “Rossoneri” już poinformowali o zakontraktowaniu byłego snajpera LA Galaxy. Media huczały o tym od kilku dni, a rolę katalizatora wszelkich doniesień pełnił oczywiście Gianluca di Marzio, który jest jednym z najbardziej wiarygodnych dziennikarzy na Półwyspie Apenińskim. Jeśli di Marzio informował, że Zlatan wraca, to cóż… Zlatan rzeczywiście wrócił.
Dalsza część tekstu pod wideo

Powrót króla

I w tym przypadku spokojnie należy mówić o przybyciu na San Siro prawdziwej legendy tego klubu. Mnogość drużyn, w których występował Zlatan, sprawia, że może on nie być kojarzony w pierwszej kolejności z barwami "Rossonerich", aczkolwiek jego dokonania na San Siro były doprawdy nieprzeciętne. Mediolańscy kibice w ostatnich latach nie mieli okazji oglądać lepszego snajpera.
W sezonie 2010/11, pierwszym spędzonym przez Zlatana w roli zawodnika Milanu, Szwed zdobył w samej lidze 14 bramek i dołożył do tego 12 asyst. To był jednak dopiero przedsmak wyczynów wychowanka Malmoe.
W kolejnej kampanii "Ibra" przemienił się w "Ibracadabrę", trafiając w 32 meczach Serie A aż 28 razy, dzięki czemu sięgnął po tytuł "Capocannoniere" dla najlepszego strzelca na Półwyspie Apenińskim. Raczej nikogo nie zaskoczę, jeśli przytoczę, że żaden zawodnik Milanu w późniejszych latach nie został królem strzelców.
"Ibra" jest prawdziwym symbolem ostatnich chwil wielkiego Milanu. W 2011 roku Szwed walnie przyczynił się do zdobycia przez mediolańczyków Scudetto oraz Superpucharu Włoch. Na przestrzeni kolejnych ośmiu lat do gabloty na San Siro dołożono tylko jedno trofeum. Odejście Ibrahimovica właściwie przypieczętowało zapaść Milanu, która nieprzerwanie ciągnie się do dnia dzisiejszego.

"To jest Milan? To jakieś popierdółki, a nie Milan"

Parafrazując cytat ze słynnej komedii Juliusza Machulskiego, można opisać dramatyczną dyspozycję "Rossonerich", którzy już sięgnęli dna, jednak w ostatnich tygodniach próbują przebić się jeszcze głębiej. W kolejce poprzedzającej przerwę świąteczną, podopieczni Stefano Pioliego postanowili zapisać się w nowoczesnej historii klubu, ale niestety w tej niechlubnej części.
Każdemu może zdarzyć się gorszy dzień, lecz w przypadku Milanu nie mówimy o gorszym pojedynczym spotkaniu, tygodniu czy nawet miesiącu, a po prostu o tragicznym sezonie. "Piątka" od Atalanty była tylko przypieczętowaniem permanentnego kryzysu "czerwono-czarnych". Wszak Milan niemal na półmetku sezonu znajduje się w drugiej dziesiątce tabeli. Odwieczni rywale zza miedzy w postaci Interu zgromadzili na swoim koncie dwa (!) razy więcej punktów.
Głównym mankamentem ekipy z San Siro jest właśnie skuteczność, a raczej jej nieustanny brak. W 16 kolejkach podopieczni Pioliego zdobyli zaledwie 16 bramek. Mniej niż sam jeden Ciro Immobile. Gorsze linie ofensywy posiadają tylko ekipy Brescii, Spal, Udinese i Sampdorii. Nawet Genoa, znajdująca się na szarym końcu tabeli, może się pochwalić liczbą 17 trafień. Jakby to Włosi powiedzieli: "è uno scandalo!"

Mediolańska posucha

Trudno, żeby "czerwono-czarni" osiągali dobre, lub nawet przeciętne wyniki strzeleckie, skoro od momentu odejścia Zlatana, żadna "dziewiątka" Milanu nie sprostała oczekiwaniom. Przygody środkowych napastników na San Siro w ostatnich latach przypominają prawdziwą komedię absurdów.
Alexandre Pato, Alessandro Matri i Fernando Torres w sumie zdobyli 3 bramki, Mattia Destro dołożył kolejne 3. Z kolei na wyczyny Gianluki Lapaduli, Luiza Adriano i Andre Silvy lepiej spuścić zasłonę milczenia.
Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że klątwa pozycji środkowego napastnika dobiegła końca, gdy zawodnikiem Milanu został Krzysztof Piątek. Polski "Il Bombero", nie przejmując się niechlubną historią swoich poprzedników, strzelał gdzie chciał i kiedy chciał. W pierwszych 21 spotkaniach dla nowego klubu Polak 11 razy znajdował drogę do siatki. Niestety w tym przypadku sprawdziło się stare porzekadło: "miłe złego początki".
Bieżąca kampania w wykonaniu Piątka jest niezwykle słaba. Dość powiedzieć, że tyle samo goli z otwartej gry, co Polak, zdobył lewy obrońca Milanu, Theo Hernandez. 24-letni napastnik nadal potrafi znaleźć multum okazji do strzału, jednak zupełnie nie przekładają się one na zdobywane bramki. Milan potrzebuje impulsu w linii ofensywnej.

Szwedzkie wino odpowiedzią na bolączki

Remedium na problemy linii ataku "rossonerich" ma być nie kto inny, ale właśnie Zlatan Ibrahimović. Kandydatura Szweda może budzić wątpliwości ze względu na jego wiek, aczkolwiek Serie A wydaje się być idealną ligą dla futbolowych nestorów. Królem strzelców ubiegłego sezonu został przecież 36-letni Fabio Quagliarella.
Sam Zlatan, mając 36 wiosen, potrafił wpakować w Manchesterze United 28 bramek w sezonie. "Ibra" jest idealnym przykładem zawodnika, który starzeje się niczym dobre wino.
Przed ukończeniem trzydziestki, Ibrahimović miał na koncie 232 bramki w 528 meczach. Po 30 urodzinach Szwed trafiał do siatki 302 razy na przestrzeni zaledwie 373 spotkań.
Jeśli budżet, którym w styczniu będzie dysponował Milan jest ograniczony, to bez wątpienia nie ma lepszej opcji, niż zakontraktowanie Zlatana. 38-latek powinien idealnie wpasować się do systemu gry z bardziej mobilnymi Calhanoglu i Leao, którzy w zamyśle będą odpowiedzialni za kreację. We Włoszech tematem nr 1 stała się wizja Milanu z nowym-starym snajperem.
Jeśli Krzysztof Piątek potrafił oddawać ponad 3 strzały na mecz, to powrót "Ibry" naprawdę powinien okazać się strzałem w dziesiątkę. Szwed jest żywym gwarantem bramek, których Milan niezwłocznie potrzebuje, aby wydostać się z ligowego marazmu. Krytycy tej transakcji mogą wypominać wiek Ibrahimovicia, ale Zlatan już nie raz udowodnił, że nawet w futbolu na najwyższym poziomie stary człowiek i może.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również