Cichy ojciec sukcesu Realu Madryt. Tak zbudował zwycięską dynastię. Złota, prawa ręka Pereza

Cichy ojciec sukcesu Realu Madryt. Tak zbudował zwycięską dynastię. Złota, prawa ręka Pereza
Fabio Ferrari/LaPresse/SIPA USA/PressFocus
Real Madryt jest jednym z najlepiej zarządzanych klubów świata. Twarzą sukcesów “Królewskich” pozostaje Florentino Perez, legendarny prezes, człowiek-instytucja i sternik białego okrętu. Ale spektakularne wyniki sportowe i finansowe nie byłyby możliwe bez jego prawej ręki, Juniego Calafata.
Działa w cieniu, nie udziela żadnych wywiadów i stroni od rozgłosu czy błysku fleszy. Niedzielni kibice ligi hiszpańskiej mogliby nawet nie zdawać sobie sprawy, że ktoś taki pracuje w Realu Madryt. Juni Calafat jest jednak cichym architektem kolejnych sukcesów “Królewskich”. Jego tytaniczna praca stanowi fundament najbardziej utytułowanego klubu w Europie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Znajomy znajomego

Calafat urodził się w Madrycie, ale większą część dzieciństwa spędził w Brazylii. Pewnie początkowo sam nie przypuszczał, że te dwa miejsca tak mocno naznaczą jego dalszą karierę zawodową. Hiszpan już w młodości przeniknął do piłkarskiego środowiska w “Kraju Kawy”, gdzie zbudował potężną sieć kontaktów. Swego czasu hiszpańskie media informowały, że był on znajomym Ronaldo Nazario, któremu pomógł w adaptacji, kiedy ten wzmocnił ikonicznych “Galacticos”.
Ogromna wiedza na temat południowoamerykańskiego rynku sprawiła, że Calafat otrzymał szansę debiutu w hiszpańskiej telewizji. W jednym z piłkarskich programów analizował młode perły brazylijskiego futbolu, ich atuty i potencjał w perspektywie potencjalnych przenosin do Europy. W 2013 roku przykuł uwagę Florentino Pereza, który planował wtedy rewolucję w sposobie działania Realu Madryt. Sternik “Los Blancos” dopiero co przegrał z Barceloną prestiżowy wyścig o podpis Neymara. Według wielu doniesień prezes obiecał sobie wówczas, że nie przepuści kolejnej gwiazdy “Canarinhos”.
Perez zatrudnił Calafata na stanowisku skauta na Amerykę Południową. Jeszcze przed formalnym zakontraktowaniem Hiszpan miał rekomendować “Królewskim” sprowadzenie Casemiro, ówczesnego gracza Sao Paulo. Dobrze wiemy, że później defensywny pomocnik stał się jednym z filarów drużyny, która hurtowo wygrywała Ligę Mistrzów. Ekspert od brazylijskiej piłki spełnił także swoje główne zadanie w postaci znalezienia “nowych Neymarów”. Od kilku lat największe talenty z państwa Copacabany regularnie trafiają na Santiago Bernabeu. I jest to niemal wyłączna zasługa działań Calafata.

Budowa zwycięskiej dynastii

- Aby poszerzyć swoją sieć i nie przegapić żadnego talentu, Calafat stworzył zespół międzynarodowych skautów, którzy pracują dla niego, pomagają w sporządzaniu raportów i informują na bieżąco o sytuacji każdego zawodnika, którym się interesuje. Ponadto ma niekończące się archiwum filmików z zagraniami piłkarzy, które służą jako wstępne rozpoznanie - tak pracę Calafata podsumował Jorge Picon, dziennikarz portalu "Relevo".
Z biegiem czasu działacz zbudował szeroki sztab ludzi odpowiedzialnych za śledzenie obiecujących piłkarzy. Rosnąca liczba podwładnych nie wpłynęła jednak na modus operandi Hiszpana. Nadal osobiście odpowiada on za najważniejsze operacje, skupiając się na bezpośrednim kontakcie. Obecny szef skautingu Realu nie traktuje piłkarzy, jak przedmiot wymian, transakcji czy transferów. Dba przede wszystkim o to, aby poznać, zaprzyjaźnić się i stworzyć każdemu z potencjalnych zawodników “Królewskich” komfortowe warunki życia i pracy.
Perfekcyjnie skuteczny sposób działania najlepiej objawił się na przykładach Viniciusa Juniora i Rodrygo. Obaj znaleźli się w bazie danych Calafata jeszcze przed 15. urodzinami. Uważnie śledził on rozwój sportowy obu piłkarzy, inicjując jednocześnie bliższą znajomość. 50-latek regularnie latał do Brazylii, aby spotykać się z młodymi skrzydłowymi i ich rodzinami. Przedstawiał wtedy projekt czekający na Santiago Bernabeu, ale dbał także o aspekty o zawiązanie przyjaźni i zbudowanie pełnego wizerunku zaufanej osoby. W ten sposób stworzył profesjonalne relacje, w których nie zabrakło pierwiastka ludzkiej uprzejmości.
Najlepiej przekonał się o tym Vinicius, kiedy po raz pierwszy odwiedził Madryt. Wówczas na lotnisku zgubiono walizkę z rzeczami jego mamy. Calafat osobiście odebrał rodzinę i zabrał ją do El Corte Ingles, luksusowej galerii handlowej, w której zapłacił za zastępcze ubrania. Ten mały gest pokazał, że Hiszpan jest kimś więcej niż tylko pośrednikiem między piłkarzem i klubem. Staje się zaufanym towarzyszem podróży zwanej karierą. Młodzi zawodnicy nie mają później wątpliwości, z którą drużyną chcą się związać na lata.
- Dwa kluby walczyły o to, abym do nich trafił. Zdecydowałem się na Real Madryt ze względu na przedstawiony projekt oraz to, co dla mnie zrobiono - wspominał Vinicius na łamach "El Larguero".
- Byłem w domu z moją mamą, kiedy mój tata poszedł na spotkanie z Junim. Na stole miałem już wcześniej uzgodniony kontrakt z Barceloną, ale moim marzeniem była gra dla Realu Madryt. Kiedy ojciec wrócił, przyszedł do mojego pokoju i zadał jedno pytanie: "Musisz teraz wybrać, chcesz grać w Barcelonie czy w Realu". Wybór mógł być tylko jeden - opowiedział z kolei Rodrygo.
Co ważne, Calafat nie traktuje piłkarzy, których ma sprowadzić, jak zadania do odhaczenia. Po podpisaniu kontraktów z Realem obie strony nadal utrzymują bliski kontakt. Renomowany skaut odwiedzał Rodrygo w miejscowości Osasco aż do momentu jego przeprowadzki do Madrytu. Był nawet jednym z gości zaproszonych na 18. urodziny napastnika. Wychowanek Santosu wiedział, komu w dużej mierze zawdzięcza możliwość spełnienia marzeń o grze dla “Los Blancos”.
- Każdy wielki klub ma swoich ludzi w Brazylii, ale Juni Calafat robi różnicę. On odegrał dużą rolę przy transferze Rodrygo do Realu. Od początku czuliśmy zaufanie, nasze relacje były szczere - zdradził Nick Arcuri, agent Rodrygo, w rozmowie z portalem "The Athletic".
- Źródła zbliżone do Viniciusa i Rodrygo zdradziły, że obaj postrzegają Calafata jako bardzo ważną osobę, do której zawsze mogą się zwrócić, zarówno w złych, jak i dobrych momentach. Kiedy przybyli do Madrytu, Juni polecił im księgowych, zorganizował wynajem mieszkania i pomógł w aklimatyzacji - opisywali dziennikarze "ESPN".

Niemal nieomylny

Model selekcji i dar przekonywania Calafata sprawdzają się z niemal komputerową skutecznością. Wystarczy popatrzeć, ile warci są obecnie Rodrygo i Vinicius, za których Real łącznie zapłacił jedynie 90 mln euro. Jeszcze większą promocją było sprowadzenie Federico Valverde za 5 mln euro z Penarolu. Dziś nikt na Santiago Bernabeu nie wyobraża sobie zespołu bez urugwajskiego pomocnika.
- Juni Calafat odmienił moje życie. Nie chodzi tylko o kwestie związane z futbolem, ale także pomoc, jaką otrzymałem od niego ja i moja rodzina. Kiedy przybyłem do Madrytu, mogłem być sam, ale Juni zawsze mi towarzyszył i za to będę mu wdzięczny - mówił Valverde na łamach dziennika "Marca".
Z biegiem lat Hiszpan zaczął odgrywać coraz większą rolę w dyrekcji sportowej Realu. Przed sezonem 2017/18 awansował na szefa skautingu całego klubu. Dwa lata później jego zdanie okazało się kluczowe przy wyborze nowego stopera. Dziennik “Marca” opisywał, że w zarządzie znajdowało się wielu zwolenników kupna Matthijsa de Ligta. Calafat przekonał jednak wszystkich, że lepszą inwestycją będzie ściągnięcie Edera Militao z FC Porto. “Królewscy” wydali na Brazylijczyka 50 mln euro i w dwóch ostatnich sezonach był on prawdziwym szefem defensywy.
W tym okienku również uwidoczniły się umiejętności interpersonalne 50-latka. Ostatnie miesiące spędził on na dopinaniu bardzo wymagającego transferu Jude’a Bellinghama. Regularnie podróżował do Dortmundu i Anglii, aby spotykać się z pomocnikiem i jego ojcem. Każdy fałszywy ruch mógł storpedować hitową transakcję, na co już czekali potentaci z całej Europy. Wiadomo przecież, że pomocnik wzbudzał zainteresowanie Manchesteru City, Liverpoolu czy PSG. Calafat nie pozwolił jednak, aby jeden z największych talentów młodego pokolenia wymknął się Realowi.
Kilka dni temu do stolicy Hiszpanii zawitał także Arda Guler. Dziennik “AS” informował, że w tym przypadku Calafat telefonicznie przekonał Turka do przystania na ofertę “Królewskich”. Rozmowa wystarczyła, aby uzdolniony skrzydłowy odrzucił zakusy Barcelony. Portal “Relevo” dodał jeszcze, że Hiszpan wcześniej przekazał Carlo Ancelottiemu serię nagrań z grą wychowanka Fenerbahce. Tym samym pokazał włoskiemu trenerowi, jak przydatny może być ten transfer.
Oczywiście Calafat jest tylko człowiekiem, zatem zdarzają mu się błędy. Na początku pracy w Realu Madryt polecił zakup Lucasa Silvy. Pomocnik uznawany za wielki talent rozegrał w Madrycie zaledwie dziewięć spotkań, po czym jego kariera drastycznie zahamowała. Jeszcze gorzej wygląda transfer Reiniera sprowadzonego za 30 mln euro. Brazylijczyk nawet nie zadebiutował w seniorskiej drużynie “Los Blancos” i od trzech lat tuła się po wypożyczeniach. Mimo wszystko stosunek niewypałów do strzałów w dziesiątkę jest więcej niż korzystny. Dobre oko, instynkt i umiejętność budowania relacji pozwalają Hiszpanowi niemal rokrocznie dostarczać na Santiago Bernabeu nowe gwiazdy. Vinicius, Valverde, Rodrygo i Militao już są filarami zespołu. W tym sezonie dołączą do nich Guler i Bellingham, a za rok jeszcze Endrick, 16-letnia gwiazda Palmeiras. Zwycięska dynastia Juniego Calafata jeszcze przez dekady może stanowić o sile “Królewskich”.

Przeczytaj również