Festiwal arogancji, zakłamania, absurdu. Jeszcze jeden odcinek żenującego serialu selekcjonera

Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo. Legendarna okładka Faktu znów aktualna. Zawiedli piłkarze, zawiódł selekcjoner, wszyscy plując w twarz kibicom. Tu jest tylko jedno rozwiązanie.
Odechciewa się mieć cokolwiek wspólnego z reprezentacją Polski i pzpnowskim bagnem. Można było się spodziewać, w jakim kierunku pójdzie pożar, który powstał w ostatnich dniach, a Michał Probierz po drodze uznał, że najlepiej będzie zgasić go benzyną. Nie było zaskoczenia - kadra skompromitowała się w Helsinkach, przegrywając z słabą Finlandią. A więc reprezentacja rękami trenera wylądowała w ostatnich dniach w szambie po to, by zaserwować taki żałosny występ. Pary starczyło jej na 15-20 minut, po błędzie Łukasza Skorupskiego i stracie gola piłkarze udowodnili, że ich mental leży na dnie. Zaskoczenie? Żadne, bo ta drużyna nie potrafi odrabiać strat i ogólnie sprawia wrażenie, poza pojedynczymi przebłyskami, że niewiele potrafi. Była słaba i jest słaba, a z tym selekcjonerem zaryła o dno.
Pozwolicie jednak, że daruję sobie omówienie żenującego meczu z Finlandią, choć nie wolno zapominać o udziale zawodników w tym wszystkim, w tym, jak wygląda i jaki ma odbiór reprezentacja Polski. Koniec końców to oni wychodzą na boisko i regularnie prezentują się tak, że krwawią oczy. W Helsinkach skompromitowali się natomiast nie tylko na murawie, ale i poza nią. Poza głośnym wywiadem Jana Bednarka (TUTAJ) nie palili się do rozmów. Zupełnie zignorowali tzw. mixed zone z polskimi dziennikarzami, żaden z nich się tam nie zatrzymał, bez jakichkolwiek wyjaśnień. Małe to i słabe. Nie chodzi o media, chodzi o elementarny szacunek dla kibiców, którzy chcieliby usłyszeć, dlaczego znów ten zespół zawiódł. Nie tylko od Bednarka na gorąco po ostatnim gwizdku.
Obrońca Southampton użył w wywiadzie z Mają Strzelczyk słów “gorzej być nie może”. Chyba nie wiedział, że jest przecież jeszcze konferencja prasowa trenera, kolejny smutny symbol degrengolady tej reprezentacji. Michał Probierz miał okazję wyjść z całego zamieszania z twarzą, honorem. Podać się do dymisji, przeprosić, przyznać do błędu, podziękować. Nie zrobił tego. Obejrzeliśmy jeszcze jeden odcinek żenującego serialu w reżyserii selekcjonera. Festiwal arogancji, zakłamania, absurdu. Puste frazesy, odpowiedzi na około lub nie na temat, mamrotanie o tym, że takie mecze się zdarzają. Podważanie faktów za wszelką cenę. Bzdury goniące bzdury, jak te, że Polacy w końcówce “mieli bardzo dużo sytuacji, ale zabrakło kropki nad i”. Dalsze brnięcie w rzekomy sens timingu decyzji o odbiorze opaski kapitana Lewandowskiemu. Uparty Michał Probierz spektakularnie utrzymał kurs kolizyjny na zderzenie z górą lodową
Wielopoziomowa katastrofa. Bez zmian: jego drużyny nie da się oglądać, selekcjonera nie da się słuchać. Naprawdę, jeśli ktoś chce podsumowania kadencji tego trenera w kwadrans, niech odpali TUTAJ konferencję. 100% Michała Probierza w Michale Probierzu. Szkoda, że ze szkodą dla polskiej piłki.
Tego nie da się uratować. Piłkarze piłkarzami - przekroczyli chyba kolejną granicę, ta ekipa po prostu nie budzi jako całość żadnej sympatii - ale selekcjoner co mógł zrobić źle, to zrobił źle. Jego GENIALNY plan - szok! - nie okazał się genialny. Objęcie funkcji piromana tuż przed najważniejszym meczem eliminacji nie pomogło zawodnikom, nie zdjęło z nich cudownie presji, nie zwolniło blokady. Było to samo co wcześniej. To się w głowie nie mieści, jaką serię błędów popełnił trener Probierz. A wisienką na torcie jest fakt, że w 21 meczów finalnie nie zbudował w tej reprezentacji nic, zaś jakiekolwiek fundamenty zniszczył, traktując jak potraktował legendę kadry i być może najlepszego polskiego piłkarza w historii. I przy tym nadal absolutnie nie widzi swoich błędów, a na pewno się do nich nie przyznaje.
- Wydaje mi się, że wiele rzeczy zaszło za daleko i musi nastąpić jakiś reset - sugerował Jan Bednarek.
Tu jest tylko jedno rozwiązanie. Natychmiastowe zwolnienie selekcjonera. Tylko tyle i aż tyle, bo nie ma wątpliwości, że ryba psuje się od głowy, a związkowe bagno dobrze oddaje obecny obraz polskiej piłki reprezentacyjnej. Przypominam, że Cezary Kulesza w nadchodzących wyborach prezesa PZPN nie ma żadnego kontrkandydata. Nikogo! “Opozycja” poniosła klęskę, nie istnieje, rzuciła ręcznik, wywiesiła białą flagę. Będzie ciąg dalszy rządów amatorszczyzny w rytmie disco polo i oparach alkoholu, bo nie wierzę, że prezes Kulesza zrezygnuje.
Przeraża mnie za to wizja, że nawet jeśli zwolni Probierza - a widzi, poza aspektami sportowymi, jak ostro reagowali kibice, jaki jest klimat, na jakim dnie spoczęła zrównana z ziemią, obrzydzona na maksa reprezentacja - to będzie pewnie wybierał jego następcę. I najprostsze rozwiązania (propozycje TUTAJ) wcale nie muszą być tymi do wzięcia.
Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo. Legendarna okładka Faktu znów jest aktualna. Ale Jan Bednarek nie ma racji - niestety, może być gorzej. Czas zatrzymać to szaleństwo.
Dobrze natomiast będzie znów od tej reprezentacji odpocząć. Lepiej wierzyć w n-te “nowe otwarcie” w ostatnich latach niż słuchać Michała Probierza i oglądać kadrę według jego pomysłu. Te dwie kwestie skutecznie zostały nam wszystkim obrzydzone.