Francuskie "Książęta" głodne koronacji. Wakacyjne ultimatum nienasyconych piłkarzy PSG

Niemal trzymiesięczna zapaść futbolu sprawiła, że wznowienie rozgrywek posłużyło za pewnego rodzaju dopływ tlenu. Krajowe zmagania przykuwają uwagę żądnych emocji kibiców, a już na horyzoncie majaczy to, co piłkarskie tygryski lubią najbardziej - upragniona Liga Mistrzów. W nadchodzącą walkę o najcenniejsze klubowe trofeum zaangażowany będzie jednak zespół inny niż wszystkie. PSG po latach kompromitacji wreszcie ma szansę na triumf, jednak na ich drodze stanie kilka przeszkód. Najpoważniejsza dotyczy braku ogrania.
Gdy Bayern przypieczętował zdobycie mistrzowskiej patery, Włochy ruszyły do gry, a Liverpool stawiał jeden z ostatnich stempli przed zdobyciem Premier League, zawodnicy PSG dopiero leniwie zwlekli się do pracy. Podopieczni Thomasa Tuchela niespiesznym krokiem zjawili się w ośrodkach treningowych, niejako przypominając światu o swojej obecności. Francja wiąże sznurówki, gdy za granicą kluby wrzucają piąty bieg.
“Jesteśmy idiotami”
Ekipa z Parku Książąt powoli wdraża się do codziennego rytmu zajęć, ponieważ pierwszy oficjalny mecz rozegrają właśnie na arenie europejskiej. 30 kwietnia francuscy dygnitarze podjęli decyzję o zakończeniu rozgrywek i uznaniu rezultatów sprzed wybuchu pandemii. Z jednej strony sympatycy PSG mogli, jak co roku, odkorkować zmrożone szampany, ale wbrew pozorom przedwczesny finisz zaszkodzi stołecznym.
Brak rytmu meczowego z pewnością wpłynie w mniejszym lub większym stopniu na ich poczynania. Zapewne Tuchel i spółka staną na głowie, aby w miarę możliwości zorganizować kilka sparingów przed sierpniowymi potyczkami w Lidze Mistrzów, lecz mecze towarzyskie nie wynagrodzą utraty spotkań o stawkę.
Decyzja władz odbiła się we Francji szerokim echem. Nietrudno zauważyć, że była ona nieco przedwczesna. Na przełomie kwietnia i marca mało kto mógł przewidzieć bieg wydarzeń w świetle rosnącej liczby zakażeń. Pozostałe ligi wykazały się jednak dojrzałością i chłodną głową. Ani w Anglii, ani na Półwyspie Apenińskim nie postanowiono jak najszybciej koronować mistrzów, dzięki czemu dziś kluby są w trakcie dokańczania sezonu. Tymczasem piłka we Francji zamarła i to na dobrych kilka miesięcy. L’Equipe nie pozostawił na postanowieniu federacji suchej nitki, nadając jakże znaczący tytuł wydania: “Jak idioci”. Włodarze PSG bez wątpienia zgodziliby się z myślą rodzimych dziennikarzy.
Z plaży na murawę
Paryżanie mogą czuć się pokrzywdzeni, bo zakończenie ligi kompletnie zmienia ich położenie w kwestii sierpniowej rywalizacji o najcenniejsze europejskie trofeum. Historia futbolu zna przypadki drużyn, które osiągnęły wielki sukces pomimo braku okresu przygotowawczego, ale są to wyjątki potwierdzające regułę. Raczej mało prawdopodobna jest powtórka scenariusza z 1992 r., gdy Duńczycy ściągani z urlopów podbili europejski czempionat. Ekipa Tuchela stanie przed wyzwaniem o podobnym poziomie trudności.
Neymar, Mbappe czy Icardi nie zapomnieli przez kilka tygodni jak grać w piłkę, jednak nic nie równa się z boiskową rywalizacją o nawet tak błahą stawkę, jak z góry ustalone mistrzostwo Francji. Ewentualne pojedynki z Marsylią czy Rennes służyłyby za przetarcie przed daniem głównym w postaci konfrontacji na poziomie fazy pucharowej Champions League.
Kolosalne znaczenie regularnych występów potwierdzają statystyki z tego sezonu. Linia ofensywna notowała najlepsze wyniki od lat, ponieważ w końcu znalazł się czas na zazębienie wszystkich trybików kolektywu. Neymar po raz pierwszy od wielu sezonów nie przedłożył urodzin siostry nad obowiązki zawodowe. W buty Cavaniego, któremu zdarzało się wypadać z powodu różnorakich urazów, z powodzeniem wszedł Mauro Icardi. Kwartet uzupełniony przez Mbappe i di Marię siał spustoszenie, lecz dziś ich forma jest jedną wielką niewiadomą. Odpowiedź na pytanie o stan dyspozycji poznamy dopiero w sierpniu, gdy nie będzie miejsca na choćby pojedynczy błąd.
Teraz albo nigdy
O ogromnej wadze Ligi Mistrzów w kontekście oceny drużyny ze stolicy Francji dobrze świadczą ubiegłe sezony. Poza epizodycznymi wybrykami Monaco zespół z Parc des Princes zgarniał praktycznie wszystkie krajowe zdobycze. Pomimo sporej liczby nowych eksponatów w klubowym muzeum, głód wygrywania nie został zaspokojony choćby w najmniejszym stopniu. Celem projektu Nassera Al-Khelaifiego nie jest pięcio- czy dziesięciokrotne sięgnięcie po mistrzostwo. Liczy się pokaz siły na tle europejskiej śmietanki towarzyskiej.
Dość powiedzieć, że pasmo pomniejszych sukcesów nie odwiodło prezesa PSG od konieczności roszad na ławce trenerskiej. Unai Emery zapłacił głową za kompromitujące porażki z Barceloną i Realem na poziomie 1/8 finału. W przypadku Thomasa Tuchela również możemy mówić o małym ultimatum, ponieważ Niemiec balansuje na granicy zaufania. Rok temu PSG pod jego wodzą zbłaźniło się w dwumeczu ze zdziesiątkowanym Manchesterem United. Gdy BVB wypracowało sobie zaliczkę, francuskie oraz włoskie media natychmiast zaczęły przekazywać informacje na temat możliwego zatrudnienia Mauricio Pochettino bądź Massimiliano Allegriego. Odwrócenie wyniku uratowało 46-latka, ale czy na długo?
W stolicy Francji wszyscy zdają sobie sprawę, że mimo niesprzyjających warunków PSG musi zaprezentować się w Europie z jak najlepszej strony. Osoba trenera to jedno, aczkolwiek nie zapominajmy o liderach drużyny, którzy także mają własne ambicje i związane z nimi rozterki. Telenowele z Neymarem i Mbappe ciągną się od niepamiętnych czasów, a każde potknięcie paryżan napędza spiralę niepewności i plotek o rychłym ich odejściu.
Niektóre informacje to tzw. kaczki dziennikarskie, ale chyba każdy zgodzi się z tym, że obaj napastnicy chcą prędko wejść na szczyt. Miłość do Luwru i wieży Eiffle’a może być silna, jednak obaj od ręki zamieniliby widok Łuku Triumfalnego na rzecz osobistych migawek z celebracji pożądanego Pucharu Mistrzów. Zwłaszcza, że nawet najtrwalsza cierpliwość kiedyś musi ulec tej naturalnej pokusie triumfu, pogoni za sukcesem. Odejście obydwu naraz jest niemożliwe, lecz ewentualne poślizgnięcie byłoby katalizatorem exodusu przynajmniej jednego z gwiazdorów.
Patrząc na formę poszczególnych drużyn w ligowych bojach, łatwo wytypować kilku faworytów do triumfu. Bayern zaczął z wysokiego “C”, Manchester City nabiera rozpędu, Atalanta cieszy oko. Z kolei PSG to jedna wielka zagadka. Nadzieję stanowi naturalny talent drzemiący w nogach filarów zespołu, zwłaszcza w linii ofensywnej. Dyspozycja Neymara, di Marii czy Mbappe zaważy o przyszłości całego klubu.
Dopiero za parę tygodni przekonamy się czy w okolicach Parku Książąt dojdzie do wyczekiwanego przełamania impasu. Albo znów wybrzmi tam marsz pogrzebowy, albo wreszcie sukces odniesie rock’n’rollowy futbol spod znaku Highway Tuchel.