Kolejna klęska projektu PSG. Zawodzący Messi, bezradny trener i gorzkie podsumowanie Mbappe

Kolejna klęska projektu PSG. Zawodzący Messi, bezradny trener i gorzkie podsumowanie Mbappe
Icon Sport/Pressfocus
PSG odpadło z europejskich pucharów. Stało się to, co dzieje się praktycznie w każdym sezonie. Mimo upływu lat, wydanych milionów i sprowadzonych gwiazd, paryżanie nadal nie są drużyną, która może rzucić na kolana Europę.
Dwumecz z Bayernem Monachium był kolejnym brutalnym zderzeniem PSG z rzeczywistością. Już w pierwszym starciu mistrzowie Francji zagrali naprawdę przeciętnie, pozwalając, aby momentami Park Książąt został całkowicie zdominowany przez przyjezdnych z Bawarii. W Paryżu wizerunek drużyny jeszcze jako tako ratował Kylian Mbappe, który wniósł impuls po wejściu z ławki rezerwowych. Wczoraj 24-latek poszedł jednak w ślady kolegów i niemal kompletnie zniknął. Nie było rajdów, nie było zrywów, nie było chęci walki. Pozostało zaakceptowanie smutnej codzienności. A tą dla paryżan jest stosunkowo szybkie pożegnanie się z europejskimi pucharami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nieznośny ciężar przecenianego talentu

Gdyby ktoś obejrzał wtorkowy mecz bez znajomości wyniku pierwszej rywalizacji, zapewne w życiu nie zgadłby, że to PSG miało gonić wynik. Można było się spodziewać, że po nieudanym występie na własnym boisku zespół z Francji wyjdzie podrażniony, żądny zemsty, przepełniony sportową złością. Tyle w teorii, bo na murawie to Bayern Monachium wyglądał jakby znacznie bardziej zależało mu na uzyskaniu korzystnego wyniku. Bawarczycy grali odważniej, ofensywniej i po prostu lepiej. Dość powiedzieć, że podopieczni Christophe’a Galtiera najkorzystniejszą okazję do strzelenia goli zawdzięczali fatalnej pomyłce Yanna Sommera naprawionej przez interwencję Matthijsa de Ligta. Poza zmarnowaną szansą Vitinhi zagrożenie pod bramką gospodarzy z Allianz Areny generował głównie Sergio Ramos, środkowy obrońca. Próżno było szukać ofensywnych zrywów najlepiej opłacanych piłkarzy w Europie, którzy przecież jeszcze przed kilkoma miesiącami brylowali na mistrzostwach świata. Kylian Mbappe i Leo Messi zawiedli wszelkie oczekiwania.
Na przestrzeni całego dwumeczu tak naprawdę trudno wskazać moment, w którym Bayern mógł drżeć o awans. W pierwszym starciu od samego początku zarysowała się wyraźna przewaga ekipy Juliana Nagelsmanna. Wczoraj znów nie czuć było, że PSG może nagle ruszyć, zdobyć dwie bramki i podbić stolicę Bawarii. Wokół mistrzów Francji raczej unosiła się aura bezradności, apatii. Zwłaszcza w drugiej połowie wtorkowej rywalizacji to ekipa “Die Roten” narzucała rytm, napędzała kolejne ataki, szukała okazji, aby jeszcze poprawić wynik, dobić rywala, zaznaczyć swoją dominację. Bayern nie zdejmował nogi z gazu, PSG nawet nie zdążyło włożyć kluczyka do stacyjki.

Wiecznie niegotowy projekt

Rywalizacja z Bayernem udowodniła, że w PSG niewiele się zmienia. Owszem, zatrudnia się nowych trenerów, dochodzi do roszad na stanowiskach dyrektorskich, ale drużyna nadal budowana jest w identyczny sposób. Gwiazdorska obsada ataku, niezbyt okazały środek pola i teoretycznie solidna defensywa, która jednak przecieka w najważniejszych momentach. Latem na Parc des Princes trafiło co prawda wielu nowych pomocników, aczkolwiek żadnego z nich nie można uznać za zbawienie. Vitinha czy Fabian Ruiz byli przecież tylko tłem dla fantastycznie grających Leona Goretzki, Joshuy Kimmicha i Jamala Musiali. Do tego z tragicznej strony w rewanżu pokazał się Marco Verratti, co posłużyło za ostatni gwóźdź do paryskiej trumny.
- Pokazaliśmy dziś, że przede wszystkim jesteśmy drużyną. Sam jestem młodym piłkarzem, nadal się uczę, ale jest to łatwiejsze, kiedy obok siebie mam wielkich piłkarzy, którzy dają mi wskazówki - przyznał Dayot Upamecano w pomeczowym wywiadzie na antenie “Canal+”.
Wiele o zupełnie odmiennym sposobie zarządzania drużyn mówią też zmiany, jakich dokonali obaj trenerzy. Galtier przy negatywnym wyniku posłał z ławki w bój kolejno Nordiego Mukiele, El Chadaille’a Bitshiabu, Warrena Zaire-Emery’ego, Juana Bernata i Hugo Ekitike. Z całym szacunkiem do każdego z tych zawodników, ale ich jakość blednie, kiedy rezerwowymi rywali są Leroy Sane, Sadio Mane, Serge Gnabry i Joao Cancelo. Jakościowa przepaść. To pokazuje, jak zdrowo prowadzonym klubem jest Bayern, gdzie nie ma przypadkowych ludzi. Nawet z pozoru mniej gwiazdorskie nazwiska pokroju Erika Choupo-Motinga czy Josipa Stanisicia w ostatecznym rozrachunku okazują się niezwykle przydatnymi elementami zgranego kolektywu. Kadra jest silna, zbalansowana i gotowa, aby rywalizować na wszystkich frontach.
Oczywiście, pozycja monachijczyków w Bundeslidze nie jest tak dobra, jak w poprzednich sezonach. Wciąż mówimy jednak o liderach na krajowym podwórku, którzy do tego dokładają spektakularną grę w Europie. “Die Roten” w tej edycji Ligi Mistrzów rozegrali osiem spotkań, odnosząc komplet zwycięstw. FC Barcelona, Inter i PSG nie zdołali strzelić choćby jednego gola przeciwko mistrzom Niemiec. Paryżanie znajdują się na przeciwległym biegunie, ponieważ w bieżących rozgrywkach nie zanotowali ani jednego czystego konta w Champions League. Obrona nie gwarantuje bezpieczeństwa, pomoc nie funkcjonuje, a atak znika w najważniejszych momentach. Oto podsumowanie tegorocznego projektu PSG.

Zabawa od nowa

- Za wcześnie, aby mówić o mojej przyszłości. Na razie czujemy ogromne rozczarowanie. Klub wiązał duże nadzieje z tymi rozgrywkami. Teraz musimy się skoncentrować na końcówce sezonu, podejść do kolejnych meczów z ogromną energią i determinacją - stwierdził Christophe Galtier po porażce z Bayernem.
Trudno nie odnieść wrażenia, że Francuz już czuje na sobie dotyk gilotyny, która czeka na wszystkich menedżerów PSG zawodzących w Europie. Minione sezony pokazały, że katarscy włodarze nie wybaczają błędów, więc w efekcie właściwie co roku lub co dwa lata dochodzi do roszad na ławce trenerskiej. Problem polega na tym, że zmieniają się szkoleniowcy, każdy przychodzi z nową koncepcją, ale wszystko sprowadza się do identycznych rezultatów w Lidze Mistrzów. Po raz piąty w ostatnich siedmiu latach paryżanie kończą przygodę z Champions League już na etapie 1/8. To uwłaczający wynik, patrząc na skalę inwestycji w ten projekt.
Na tę chwilę niezwykle prawdopodobnym scenariuszem wydaje się ten, w którym Galtier pozostaje do końca sezonu, aby następnie usłyszeć krótkie “au revoir”. Nawet ewentualne zdobycie mistrzostwa Francji najpewniej nie uchroni szkoleniowca, który już zdążył negatywnie zapisać się w historii klubu. Po raz pierwszy od 2005 roku trener PSG nie poprowadził drużyny do żadnego ćwierćfinału w swoim debiutanckim sezonie.
- Galtier? On nie potrafi podjąć żadnej decyzji. Nie wiem nawet, czy umiałby wybrać między croissantem, a bułką z czekoladą na śniadanie. Jeśli jest wystarczająco świadomy, to spakuje bagaże, weźmie swoją kurtkę, weźmie dresy, zachowa wspomnienia, ale odejdzie. To jego koniec. Jeśli chce, może dokończyć sezon, ale to jego koniec - grzmiał dziennikarz Daniel Riolo na antenie “RMC Sport”.

Implozja

Możliwe pożegnanie z Galtierem to jedno, ale kolejna porażka w Europie znów rozbudza spekulacje na temat przyszłości czołowych zawodników PSG. Kylian Mbappe przed tym sezonem podpisał nowy kontrakt, licząc na to, że zrealizuje cel i doprowadzi drużynę z własnego miasta do pierwszego triumfu w Lidze Mistrzów. Tymczasem znów większe szanse na końcowy sukces ma jego niedoszły klub, Real Madryt.
Pod coraz większym znakiem zapytania stoją też losy Leo Messiego, któremu wygasa kontrakt z PSG. Przy czym tak mizerne występy na arenie europejskiej mogą służyć za dowód, że “La Pulga” już nigdy nie zdoła pokazać we Francji swojej najlepszej wersji. Argentyńczyk w żadnym stopniu nie przypomina tego przebojowego wirtuoza, który niecałe trzy miesiące temu podbił mundial. Po powrocie do klubu 35-latek miewał przebłyski pokroju efektownego rzutu wolnego z Lille, ale przeciwko Bayernowi nie pokazał nic. Przegrywał pojedynki, nie kreował zbyt wielu sytuacji, a sam zmarnował jedną. Messi zachowywał się tak, jakby zaakceptował porażkę nim monachijczycy w ogóle zadali pierwszy cios.
- Bayern ma drużynę zbudowaną, aby wygrać Ligę Mistrzów. A my, to jest nasze maksimum - gorzko rzucił Mbappe po meczu w Monachium.
Możemy tylko zastanawiać się, jak długo sam 24-latek będzie akceptował obecny stan rzeczy w PSG. Naturalnie, w rewanżowym starciu sam Francuz nie zrobił wiele, aby odwrócić wynik. Nie ulega wątpliwości, że na przestrzeni ostatnich sezonów żaden piłkarzy na Parc des Princes nie zrobił nawet połowy tego, co Mbappe w pojedynkę. Można już dojść do wniosku, że wicemistrz świata po prostu zaczął przerastać ten projekt. Kylian indywidualnie zasługuje na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Trudno jednak, aby dokonał tego w zespole, który wciąż nie jest gotowy do rywalizacji o najwyższe laury w Europie.

Przeczytaj również