Malutki naród o krok od awansu na MŚ. To będzie sensacja, absolutny debiutant

Format mundialu z 48 drużynami sprawił, że szansa na debiut w tym turnieju otworzyła się przed znacznie większą liczbą reprezentacji narodowych. Jedną z nich są Wyspy Zielonego Przylądka, które dzieli zaledwie krok od zapewnienia sobie historycznego awansu na nadchodzące MŚ.
Wyspy Zielonego Przylądka bez dwóch zdań wysuwają się na pierwszy plan, jeśli chodzi o potencjalnych debiutantów na przyszłorocznych mistrzostwach świata. Choć na kontynencie afrykańskim drużyna ta potrafiła się wyróżniać, to jej poczynania w kwalifikacjach do mundialu wciąż można uznać za spore zaskoczenie.
“Rekiny” z wysp
525 tysięcy - tyle osób na co dzień zamieszkuje Wyspy Zielonego Przylądka. Aż trudno uwierzyć, że ten portugalskojęzyczny archipelag ma szansę zostać drugim najmniej ludnym krajem w historii piłkarskich mundiali. I choć awans mającej mniejszą populację Islandii na MŚ w 2018 roku aż tak nie dziwił z uwagi na kapitalne wyniki tej kadry w poprzednich latach (patrz: EURO 2016), tak Kabowerdeńczyków walczących o bilet na światowy czempionat nie spodziewał się przed eliminacjami nikt.
Dość powiedzieć, że “spodziewanie się czegokolwiek” w kontekście afrykańskich reprezentacji narodowych graniczy z cudem. Wszelkie rozgrywki na Czarnym Lądzie słyną z absurdów, których nie trzeba szukać daleko. Fakt, że realne szanse na mundial cały czas ma reprezentacja Ghany (osobny artykuł o niej TUTAJ), która nie zdołała awansować na najbliższą edycję Pucharu Narodów Afryki, mówi już wystarczająco wiele.
Wyspy Zielonego Przylądka również mogą zostać reprezentantem Afryki na MŚ, mimo że zabraknie ich na samych mistrzostwach kontynentu. W swojej grupie eliminacyjnej do PNA 2025 zajęły rozczarowujące, ostatnie miejsce, kończąc rywalizację za Egiptem, Botswaną i Mauretanią. Ta katastrofalna kampania przydarzyła im się kilka miesięcy po naprawdę niezłym okresie - na poprzedniej edycji turnieju zaszły aż do ćwierćfinału, gdzie dopiero po rzutach karnych wyeliminowała ich Republika Południowej Afryki. Wyrosły na rewelację rozgrywek, wygrywając grupę z Ghaną i Egiptem, a także eliminując w fazie pucharowej Mauretanię prowadzoną przez marsylskiego fachowca Amira Abdou. Przede wszystkim jednak grały bardzo miły dla oka futbol, przemykając się pod radarem z realnymi aspiracjami na medal.
Teraz na dwie kolejki przed końcem kwalifikacji do mundialu Kabowerdeńczycy są pierwsi w swojej grupie, z czteropunktową przewagą nad faworyzowanym Kamerunem. Kluczowy okazał się tu mecz bezpośredni. Niesione falą poprzednich zwycięstw “Niebieskie Rekiny” wygrały z Kamerunem 1:0 po kapitalnym spotkaniu. Euforia niosła się z trybun, a później już z murawy, na którą masowo zaczęli się wysypywać kibice. Viralem w internecie stał się filmik ze wściekłym Andre Onaną (obejrzycie go TUTAJ), odpychającym fana w drodze do szatni. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji WZP mają 19 punktów, sześć zwycięstw oraz zaledwie po jednym remisie i porażce. Czysta rewelacja.
Fakty są jednak takie, że “rekiny” z Wysp nie zawsze były w tej kampanii eliminacyjnej tak skuteczne i efektowne. Mimo że regularnie wygrywały, to nie udawało im się to bez problemów. Niewiele brakowało, a straciłyby punkty z najsłabszym w grupie Mauritiusem, pokonanym ostatecznie po golu w ostatnich minutach. Kamerun, który ograli na własnym obiekcie, dał im wcześniej lekcję futbolu (4:1). Teoretycznie wystarczą im trzy punkty, by zapewnić sobie historyczny awans na mundial na kolejkę przed końcem. W praktyce to “tylko i aż” zwycięstwo - a nie da się ukryć, że w środowym, wyjazdowym starciu z Libią faworytami nie będą.
Balans kluczem
Jedną z postaci, które błysnęły na wspomnianym PNA 2023, jest Bebe. 35-latek zapisał się w pamięci kibicom cudownym trafieniem w meczu fazy grupowej z Mozambikiem (3:0). Wielu kibiców zna go jednak głównie z 2010 roku, kiedy zaledwie miesiąc po dołączeniu do Vitorii Guimaraes został sprowadzony przez Manchester United jako wielki talent. Mimo że jego kariera ostatecznie nie potoczyła się w najlepszy sposób, to futbol pomógł mu wydostać się z biedy, w której żył wraz z czwórką rodzeństwa po rozwodzie rodziców.
Przez ostatni rok Bebe nie był powoływany do kadry, choć trzeba przyznać, że nie jest w niej jedyną ciekawą postacią. Obecnie Republikę Zielonego Przylądka reprezentuje wielu innych zawodników urodzonych i wychowanych w Portugalii, Francji lub Holandii. Nie zawsze tak jednak było. Prawdziwa eksplozja zainteresowania futbolem w kraju nastąpiła w 2013 roku, kiedy to w debiucie na PNA kadra WZP awansowała do ćwierćfinału. To właśnie wtedy najwybitniejsi, związani z Wyspami od urodzenia piłkarze mogli pierwszy raz pokazać się światu na szeroką skalę. Wizytówką tej ekipy byli między innymi utalentowany gracz Lille, Ryan Mendes, a także stojący między słupkami Vozinha. Po 12 latach obaj wciąż są regularnie powoływani do drużyny narodowej i, co więcej, pełnią tam ważne role. Podczas gdy Mendes dumnie nosi opaskę kapitańską, to 39-letni Vozinha ma swój najlepszy czas w karierze reprezentacyjnej, broniąc w sposób wręcz spektakularny - szczególnie podczas wielkich turniejów i innych ważnych meczów.
Od tego momentu futbol w Republice Zielonego Przylądka zaczął się znacząco rozwijać. Wyniki sportowe reprezentacji sprawiły, że grą dla niej było zainteresowanych coraz więcej piłkarzy z europejskiej diaspory. Z czasem pojawiało się ich coraz więcej. Również dziś w kadrze nie brakuje zawodników wychowanych poza archipelagiem, którzy wyróżniają się na europejskich boiskach. Leandro Andrade jest gwiazdą Karabachu Agdam, jak do tej pory kapitalnie radzącego sobie w Lidze Mistrzów. Jamiro Monteiro przez ostatnie kilka lat zbierał doświadczenie w Ligue 1, MLS czy holenderskiej Eredivisie. Z kolei Logan Costa prawdopodobnie byłby ostoją defensywy Villarrealu, gdyby nie zerwane więzadło krzyżowe w prawym kolanie.
Wbrew pozorom, o sile drużyny “Niebieskich Rekinów” nie stanowią tylko i wyłącznie zawodnicy wychowani na obczyźnie. Pod tym względem kadra jest bardzo zbalansowana, co bez wątpienia wyróżnia ją na tle takich zespołów jak Komory czy Madagaskar. Do najzdolniejszych piłkarzy, którzy zaczynali grę w piłkę na Wyspach, należą Jovane Cabral (kiedyś Sporting i Lazio), Kevin Lenini (Krasnodar) czy też były gwiazdor Partizana Belgrad, Ricardo Gomes. Ten ostatni potrafił niegdyś strzelić 22 gole w jednym sezonie ligi serbskiej. Niestety, w kadrze nie miał zbyt wiele okazji, by tę formę strzelecką pokazać - występu w narodowych barwach nie zaliczył bowiem od pięciu lat.
Mimo to, ofensywa nie jest formacją, na której w kadrze WZP można narzekać na nieurodzaj. W ostatnim czasie na nieoczywistego bohatera drużyny wyrósł wypożyczony do AC Casa Pia snajper Udinese, Dailon Livramento. 24-latek ratował zespół swoim instynktem strzeleckim w dwóch najważniejszych meczach eliminacji MŚ - z Kamerunem (1:0) oraz Angolą (2:1). Wszystkie zdobyte przez WZP w tych spotkaniach bramki były jego autorstwa.
Powołanie przez… LinkedIna
Inną kwestią, na którą trudno kibicom Republiki Zielonego Przylądka narzekać, to stabilność. Od 2020 roku kadrę “Niebieskich Rekinów” prowadzi ten sam selekcjoner, Bubista - były piłkarz między innymi portugalskiego Estorilu Praia oraz 15-krotny reprezentant kraju, który karierę trenerską rozpoczął od razu po zawieszeniu butów na kołku.
Bubista na dobre uczynił filarem kabowerdeńskiej defensywy Pico Lopesa - 33-letniego stopera Shamrock Rovers, który całe życie chciał reprezentować Irlandię. Dzięki temu, że jego ojciec pochodził z Wysp Zielonego Przylądka, był jednak uprawniony do gry dla tamtejszej kadry. Co ciekawe, pierwszą propozycję otrzymał na… portalu LinkedIn, lecz nie odpowiedział na nią, gdyż nie rozumiał języka portugalskiego.
- Około ośmiu lat po tym, jak założyłem konto na LinkedIn, skontaktował się ze mną ówczesny trener Wysp Zielonego Przylądka, Rui Aguias. Pomyślałem, że to zwykły spam, więc zignorowałem tę wiadomość. Zostawiłem to tak, ale na szczęście odpowiedział mi później po angielsku, przedstawiając swoją propozycję - mówił na łamach portalu Barrons.
Ojciec Pico Lopesa w wieku 16 lat wyjechał z WZP do Lizbony, gdzie pracował jako kucharz. Później zarabiał na życie, podróżując statkami. Przez kilka lat mieszkał w Holandii i Belgii, natomiast ostatecznie osiedlił się w Irlandii, gdzie założył rodzinę. Niebywałe, jak mocno jego korzenie wpłynęły na karierę piłkarską syna.
- Prawdopodobnie nigdy nie czułem się bardziej Kabowerdeńczykiem niż podczas ostatnich kwalifikacji. Gdy wróciłem do domu po tej podróży, czułem się świetnie - mówił Lopes junior w styczniu 2024 roku na łamach CNN.
Od marca 2021 roku nie opuścił żadnego zgrupowania, na którym jego kadra grała o punkty. Co więcej, niemal za każdym razem, gdy grał, pozostawał na boisku od pierwszego do ostatniego gwizdka. Przy nieobecności kontuzjowanego Logana Costy to właśnie on będzie najważniejszą postacią w linii obrony “Niebieskich Rekinów”.
Wyspy Zielonego Przylądka to reprezentacja dość niepozorna, w której składzie nie znajdziemy obecnie zawodników topowej klasy europejskiej. Na tle innych drużyn z Afryki nie wybija się ponad solidność, ale gdy przychodzi co do czego, to potrafi zawalczyć na kontynencie nawet z najsilniejszymi. Na ten moment trudno powiedzieć, czy dałaby mundialowi coś więcej niż materiał na historię w stylu “streets won’t forget” - tak naprawdę sam awans byłby już dla niej wielkim sukcesem, a powalczy o niego już w środowym meczu z Libią. Jeżeli tam nie uda jej się wygrać, wszystko zdeterminuje pojedynek z Eswatini w ostatniej kolejce.