Mecz o awans do 1/8 finału? Nie tylko. Spotkanie ze Szwecją ma znacznie większą wartość

Mecz o awans do 1/8 finału? Nie tylko. Spotkanie ze Szwecją ma znacznie większą wartość
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Nie pomylę się, jeśli napiszę, że Polska zaraz rozegra jeden z najważniejszych meczów w historii naszej piłki. W tej nowożytnej - chyba numer dwa, po Portugalii sprzed lat pięciu. I nie chodzi wyłącznie o sam awans do fazy pucharowej EURO 2020. Warto spojrzeć nieco dalej w przyszłość.
18:00, Sankt Petersburg. Wyjątkowo trudne warunki do gry, gorsze niż w Sewilli, bo temperatura w dawnej stolicy Rosji przekracza trzydzieści stopni Celsjusza. Naprzeciwko rywal nieprzyjemny, rywal, który nam nie leży, rywal doskonale zorganizowany w tyłach i mający świetnego piłkarza w linii ataku. Ale też rywal mający już w kieszeni bilet do fazy pucharowej turnieju, co może skłonić Janne Anderssona do drobnych korekt personalnych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zostawmy jednak Szwedów. Pół żartem, pół serio - jeszcze nas zdążą zirytować w trakcie spotkania. Skupmy się na reprezentacji Polski, przed którą wyjątkowo istotna batalia. Jak trafnie mówił nam w wywiadzie Michał Pazdan: mecz na śmierć i życie. W tej metaforze życie nie oznacza jednak wyłącznie awansu do 1/8 finału. Wynik dzisiejszej potyczki nakreśli kierunek, w którym w najbliższym czasie podąży reprezentacja Polski.
Remis z Hiszpanią udowodnił, że kadra pod wodzą Paulo Sousy może iść we właściwą stronę, a litania pozytywnych komentarzy wobec selekcjonera ze strony zawodników ma pokrycie na boisku. I ci piłkarze faktycznie chcą pójść w ogień i za sobą, i za portugalskim trenerem. Zwycięstwo ze Szwecją podłożyłoby kolejny fundament pod budowę silnej - oczywiście na miarę możliwości - reprezentacji Polski. Reprezentacji Sousy.
Awans w takich okolicznościach, gdy po pierwszym meczu wszyscy - co nie było pozbawione logiki - tę drużynę skreślali, byłby doskonałym bodźcem do dalszej współpracy budowniczego z Portugalii i jego obecnych podopiecznych. Nic tak nie scala zespołu jak sukcesy. A wparowanie rzutem na taśmę do fazy pucharowej takim sukcesem z pewnością będzie. Przed turniejem traktowaliśmy wizytę w 1/8 finału ME jako minimum. Ale z dzisiejszej perspektywy to smakowałoby wyjątkowo dobrze. I pozwoliło Sousie w spokoju kontynuować pracę. Pracę w eliminacjach do katarskiego mundialu, a najlepiej - do samych mistrzostw i jeszcze dalej.
Bo nie mam wątpliwości, że jego misja powinna trwać znacznie dłużej niż tylko do końca EURO. Nawet w przypadku kolejnej wywrotki w Sankt Petersburgu. Portugalczyk zdołał już udowodnić, że ma na tę kadrę pomysł i chce go realizować. A do tego, na co zwracałem też uwagę po spotkaniu ze Słowacją, potrzebuje czasu. Wygrana ze Szwedami wyłącznie umocni pozycję selekcjonera. W razie wiktorii “Biało-czerwonych” odpadnie koronny argument, który mógłby stanowić broń przeciwko trenerowi w momencie rozważania jego przyszłości.
Co w razie porażki czy remisu? Atmosfera zgęstnieje, a Sousa nie będzie miał spokoju aż do jakiegoś spektakularnego sukcesu we wspomnianych eliminacjach. O ile sam zechce pracować tu dalej, bo słychać w zagranicznych mediach o zainteresowaniu jego usługami ze strony różnych klubów. Awans do 1/8 finału i dobre perspektywy na przyszłość raczej wybiłyby z głowy Portugalczyka ewentualne wątpliwości.
Pokonanie Szwecji zapewne zamknęłoby też usta części krytyków Sousy. Choć wysyp byłych reprezentantów i piłkarzy, którzy niejako z urzędu, omijając warstwę merytoryczną, atakowali 50-latka po spotkaniu z Słowacją, ustał po remisie w Sewilli. Kolejny sukces tego zespołu pewnie zupełnie schowałby ich do szafy, moze poza panem Janem Tomaszewskim, ale jego bzdury trudno traktować poważnie. To zresztą prawidłowość niezależna od tego, kto akurat piastuje funkcję aktualnie sprawowaną przez dwukrotnego zwycięzcę Ligi Mistrzów.
Na koniec jeszcze słówko o samym meczu i jego prawdopodobnym przebiegu. Choć Janne Andersson sugerował, że Szwecja wcale nie zamierza się wycofać i czekać na kontrataki, trudno wyobrazić sobie inny scenariusz. To Polska musi. Rywal może. Skandynawowie powinni zaprezentować to, czego możemy się z ich strony spodziewać - szczelną defensywę, wyżyny taktyczne jeśli chodzi o organizację gry oraz groźne wypady ofensywne, napędzane przez Alexandra Isaka. Po cichu warto liczyć na niewykluczony brak lidera szwedzkiej obrony, Victora Lindelofa. Ktokolwiek by go nie zastąpił, Robert Lewandowski zyska przewagę w polu karnym.
Grajmy odważnie. Grajmy rozsądnie, bez głupich fauli, które pokrzyżowały nam plany w starciu ze Słowacją. Grajmy, przede wszystkim, skutecznie, bo liczba sytuacji może być policzalna na palcach jednej ręki. O ofiarność, ambicję i waleczność nie trzeba się martwić. Około 20:00 wszystko będzie jasne.
Dawno nadchodzącemu meczu reprezentacji nie towarzyszyły takie emocje. Niech to będzie dobre popołudnie i radosny wieczór w Sankt Petersburgu. Ja w tę drużynę i tego trenera wierzę. Do boju, Polsko!

Przeczytaj również