Nowy trener Legii... najlepszy w XXI wieku. Naprawdę! Atomowy start popłaca

Nowy trener Legii... najlepszy w XXI wieku. Naprawdę! Atomowy start popłaca
Pawel Jaskolka / pressfocus
Antoni - Obrębski
Antoni Obrębski31 Jul · 09:00
Legia Warszawa w ostatnich latach głównie rozczarowywała. Poprzedni sezon z Goncalo Feio u steru obfitował ponadto w różne kontrowersyjne wypowiedzi czy niezrozumiałe decyzje. Nowy trener Edward Iordanescu od początku wszedł za to w swoją rolę nadzwyczaj dobrze. Po pierwszych meczach można wysnuć kilka pozytywnych wniosków.
Edward Iordanescu został zaprezentowany jako szkoleniowiec Legii Warszawa 17 czerwca - na kilka dni przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu. Do tej roli oczywiście zaczął przygotowywać się nieco wcześniej, ale nie zmienia to faktu, że Legia zatrudniła trenera bardzo późno. Nie była najlepiej przygotowana na odejście Goncalo Feio, z którym pierwotnie chciała kontynuować współpracę. W tym samym czasie konkurencja nie próżnowała. Inne kluby z Polski, choćby Górnik Zabrze, dokonały kilku transferów, podczas gdy Legia nie sprowadziła żadnego nowego piłkarza nawet na obóz przygotowawczy. Kibice byli wściekli. Nic nie zapowiadało, że to może być lepszy sezon od poprzedniego, tymczasem nastroje po kilku tygodniach są zaskakujące. Spora w tym zasługa Iordanescu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Mawia się, że trenerzy potrzebują czasu, co oczywiście jest prawdą. Czasami jednak okazuje się, że szkoleniowiec jest w stanie poukładać zespół dużo szybciej niż tego oczekiwano. Nawet pracując w trudnych warunkach. Iordanescu przecież jeszcze przed pierwszym meczem miał, zdaniem rumuńskich mediów, narzekać na sytuację w klubie, na brak transferów. Już wtedy pisano, że zaraz może go w Warszawie nie być. Nie był to klimat zwiastujący udaną pracę Rumuna w Polsce. A jednak Edward Iordanescu zakasał rękawy i jego pierwsze mecze w stolicy trzeba oceniać pozytywnie. Oto pięć największych plusów, które zapiszemy na konto nowego opiekuna Legii.

1. Odbudowanie Alfareli i Nsame

Obaj ci piłkarze trafili na Łazienkowską przed rokiem, a ich transfery oceniano jako hitowe. Za pierwszego z nich zapłacono blisko milion euro, a drugi trzykrotnie był królem strzelców ligi szwajcarskiej i to wcale nie tak dawno temu. Z potencjalnych gwiazd ligi Goncalo Feio nie umiał jednak zrobić użytku. Migouel Alfarela dostawał swoje szanse, ale 22 mecze przełożyły się na ledwie 630 minut gry. Nsame zaś został skreślony dużo szybciej, Feio zesłał go do rezerw i krytykował na konferencjach prasowych. Obaj zostali wypożyczeni zimą.
Francuz i Kameruńczyk zostali zimą wypożyczeni, a teraz powrócili do zespołu i trener Iordanescu dał im szansę, zabierając na zgrupowanie przedsezonowe do Austrii. Alfarelę przemianował na lewoskrzydłowego. Ten w obu meczach z Aktobe oraz w spotkaniu z Lechem pokazał się przyzwoicie, był z pewnością aktywny, za to z Koroną - fantastyczny. Zaliczył tam asystę i strzelił przepiękną bramkę.
Nsame wszedł z kolei na końcówkę z Lechem, z Aktobe zagrał trochę dłużej - w tych dwóch meczach nie pokazał nic szczególnego, ale nie grał też źle. Błysnął natomiast w rywalizacji z Banikiem Ostrawa, kiedy to pojawił się na placu gry w 62. minucie, a w 88. wpakował piłkę do siatki, dając Legii cenny remis. Potem z Koroną wyszedł od pierwszej minuty, szybko strzelił bramkę i pokazał się ze strony, z której go nie znaliśmy - aktywnie uczestniczył w pressingu. Iordanescu zaufał mu, czego nie zrobił Goncalo Feio. Więcej o odrodzeniu napastnika pisaliśmy TUTAJ.

2. Pobudzenie innych piłkarzy

Nsame i Alfarela to nie jedyni piłkarze, którzy pod wodzą Iordanescu otrzymali nowe życie. Ich przypadki są jednak inne od reszty, w końcu tej dwójki nie było w klubie przez ostatnie pół roku. Stąd też to wyodrębnienie.
Trzeba zwrócić uwagę także na innych graczy, którzy dobrze spisywali się w pierwszych spotkaniach pod wodzą nowego trenera. Z pewnością wielu kibiców Legii nie spodziewało się, że będzie się jeszcze cieszyć z występów Patryka Kuna. Polak bardzo dobrze wyglądał w meczach z Aktobe, a z Lechem zanotował asystę, świetnie dośrodkowując na głowę Pawła Wszołka. Ostatnio siedział jednak na ławce, bo do gry wrócił Ruben Vinagre. Właśnie… Miał on przeciętną wiosnę po tym, jak wymiatał na jesieni, natomiast występ przeciwko Koronie może sugerować, że wróci jego lepsza wersja. W pewnym stopniu potrafił pokazać fantazję. A głupie błędy, których wiosną robił bez liku, teraz zdarzyły mu się dopiero w końcówce, gdy Korona leżała na deskach.
W lepszej formie mogliśmy widzieć ostatnio również Wahana Biczachcziana. Ormianin zdobył pięknego gola z Aktobe - pierwszego w barwach stołecznych. Dołożył też asystę z Koroną i ogólnie jest pewniejszy niż wcześniej. Ma większy udział w grze Legii i solidnie wywiązuje się ze swoich zadań, nie irytuje. Na plus na pewno trzeba też zapisać prezencję Ilji Szkuryna. Białorusin często wychodzi do podań prostopadłych, choć nie zawsze je otrzymuje. W tym sezonie zdążył wykorzystać już takie zagranie w meczu z Lechem, gdy świetnie opanował piłkę i wykończył akcję dobrym strzałem. Do tego dorzućmy jeszcze dobry start sezonu Kacpra Tobiasza. Jest kogo chwalić.

3. Przepychanie meczów

Jednym z większych problemów Legii, zarówno za Goncalo Feio, jak i za Kosty Runjaicia, była nieumiejętność przepychania spotkań. Stołeczni do ostatnich chwil wielu meczów drżeli o wynik, nawet gdy grali dużo lepiej od rywali. Wielokrotnie kończyło się to remisami, czasami porażkami. Za Iordanescu, przynajmniej na początku, nastąpiła poprawa. Legia w obu meczach z Aktobe była minimalnie lepsza, ale nie była to różnica klas - dwa razy jednak wygrała. Z Lechem Poznań podobnie. Spotkanie z Banikiem może stanowić pewien wyjątek, ale tutaj rumuński trener niejako sam się na to skazał, zwlekając ze zmianami.
- Prawdą jest, że wróciliśmy z Ostrawy nie do końca zadowoleni, lekko sfrustrowani. Uważam, że mogliśmy z tego meczu wycisnąć zdecydowanie więcej. Ten wynik nie poszedł do końca po naszej myśli. Są to wspomnienia, ale teraz najważniejszy jest awans. Jutro rozpoczniemy tę rywalizację od zera. [...] Musimy zachować pragmatyzm, który będzie kluczowy. To właśnie on, połączony z dobrą organizacją, dadzą nam awans. Mam na myśli to, że nie potrzebujesz dziesięciu sytuacji, aby zdobyć bramkę. Wystarczy jedna lub dwa - powiedział Iordanescu na konferencji prasowej poprzedzającej rewanż z Banikiem.
Rzadkie neutralizowanie rywala to z pewnością kolejna rzecz, która szwankowała za poprzedników Iordanescu, zwłaszcza gdy mówimy o Ekstraklasie. Przepychać trudne mecze trzeba umieć, ale ważne też jest, aby czasem rywalowi w ogóle nie dać dojść do głosu. Tak było w ostatnim meczu z Koroną Kielce. Gdy spojrzymy na ostatnie pół roku pracy Goncalo Feio, to zauważymy, że mecze, w których Legia nie dała sobie zagrozić rywalom z Polski, były tylko dwa - z Puszczą w lidze i z Ruchem Chorzów w Pucharze Polski.

4. Efekty pracy od razu

Przypomnijmy, że Iordanescu zatrudniono dosyć późno, a na okres przygotowawczy nie otrzymał on żadnego nowego gracza. Petar Stojanović do drużyny dołączył już po jej powrocie z Austrii. Mileta Rajović został ogłoszony 15 lipca, a pierwszy raz w kadrze meczowej znalazł się dopiero 27 lipca, bo nie zgłoszono go ani do pierwszej, ani do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy. Arkadiusza Recy zresztą też, więc na jego debiut (Rajović wszedł na boisko z Koroną) poczekamy przynajmniej do 3 sierpnia.
Przy tym wszystkim rumuński trener zaczął sezon od czterech zwycięstw w pięciu meczach, a jego zespół strzelił osiem bramek i stracił trzy. Czterema wygranymi i remisem w pierwszych pięciu spotkaniach może się popisać tylko czterech innych trenerów Legii, z czego w XXI wieku oprócz Iordanescu dokonał tego jedynie… Dean Klafurić. Pierwszych pięciu meczów nie wygrał żaden trener.

5. Nastroje wokół klubu

Ocena pracy Goncalo Feio w stolicy na pewno nie jest czarno-biała. Jeden z największych, o ile nie największy minus, to z pewnością atmosfera, jaką generował wokół klubu. Portugalczyk nie przebierał w słowach na spotkaniach z mediami. Doskonale pamiętamy incydent po grudniowym meczu z Djurgardens, kiedy uderzył w Dariusza Mioduskiego, a jego praca wisiała na włosku.
Feio jest też populistą i ma wybuchowy charakter. Zmiana trenera miała więc na celu nie tylko powrót do walki o mistrzostwo Polski, ale też wprowadzenie ogólnego spokoju. Pamiętajmy, że przecież kibice Legii na początku lipca ogłosili bojkot. Choć po transferach oficjalnie został on zawieszony, to nie wyobrażamy sobie, że fani wróciliby na trybuny, gdyby Legia miała dużo słabsze wyniki, a jej trener podgrzewałby atmosferę w klubie.
Do tego nie chodzi już o sam PR, ale też patrzenie w przyszłość. Po pierwszych spotkaniach kibice są spokojniejsi o resztę sezonu, bo efekt pracy trenera było widać od razu. Jeżeli dodamy do tego transfery, to fani nie muszą już patrzeć na nadchodzące miesiące wyłącznie z pesymizmem.

Podsumowanie

Edward Iordanescu ma naprawdę bardzo dobry start w nowym miejscu pracy i można z niego wyciągnąć sporo pozytywów. Nie należy przy tym popadać w hurraoptymizm, bo to dopiero pięć spotkań i wiele może się jeszcze zmienić na niekorzyść Legii. Na razie przyszłość prezentuje się jednak całkiem obiecująco i są powody by sądzić, że tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Kolejny test w czwartek - rewanż z Banikiem o awans do III rundy eliminacji Ligi Europy.

Przeczytaj również