Co za szansa dla reprezentanta Polski. Największa w karierze!

Już dziś reprezentacja Polski na Stadionie Narodowym powalczy z faworyzowaną Holandią o punkty eliminacji mistrzostw świata. Będzie to mecz, który da nam odpowiedź na kilka nurtujących pytań. Może też przybliżyć biało-czerwonych do upragnionego pierwszego koszyka przed barażami o mundial.
W teorii sytuacja jest dość spokojna. Chociaż po wyjazdowej porażce z Finlandią, jeszcze pod wodzą Michała Probierza, mogliśmy drżeć o to, czy koniec końców zajmiemy w eliminacyjnej grupie przynajmniej drugie miejsce, dające udział w barażach, dziś nie mamy już tego problemu. Tylko istny cud mógłby sprawić, że kosztem biało-czerwonych za plecy Holandii wskoczyłaby Finlandia. Do realizacji takiego scenariusza potrzebuje ona nie tylko bardzo wysokiego pokonania Malty, ale też dwóch porażek Polski - z Holandią i Maltą. Realne? No nie.
Nie musimy zatem bać się spadku na trzecią lokatę, nie mamy też praktycznie żadnych szans na przegonienie Holandii, a co za tym idzie awans bezpośredni. Pewnie na jakieś 99 procent zajmiemy drugą lokatę, która da nam udział w barażach. Czy oznacza to, że piątkowa rywalizacja z “Oranje” urasta do miana spotkania o pietruszkę? Nic bardziej mylnego.
Walka o pierwszy koszyk
Gramy przede wszystkim o zwiększenie swoich szans na to, by przed wspomnianymi barażami wylądować w pierwszym koszyku. Szczegółową analizę w tej sprawie znajdziecie TUTAJ, natomiast w skrócie - zwycięstwo praktycznie zapewnia nam pierwszy koszyk, remis daje bardzo duże szanse, porażka sprawia zaś, że mocniej musimy oglądać się na poczynania rywali z innych grup.
Czy miejsce w pierwszym koszyku jest tak istotne? Zdecydowanie. Półfinałowy rywal (z czwartego koszyka, czyli koszyka “Ligi Narodów”), nie musi być co prawda wcale taki łatwy do ogrania, natomiast kluczowy jest fakt, że w ewentualnym finale unikamy wówczas innych najwyżej rozstawionych ekip, a więc najprawdopodobniej choćby Włochów.
Mecz z podopiecznymi Ronalda Koemana ciekawi nas natomiast oczywiście także z innych powodów. Chcemy zobaczyć, czy drużyna pod wodzą Jana Urbana faktycznie zmierza w odpowiednim kierunku. Czy sensacyjny remis wywalczony z tym samym rywalem mniej więcej dwa miesiące temu był tylko dziełem przypadku, czy może zalążkiem czegoś naprawdę pozytywnego.
Ewentualna porażka w piątkowy wieczór nie musi oczywiście oznaczać, że jest źle. Przyjeżdża przecież rywal, nie ma się co oszukiwać, kadrowo o klasę lub dwie lepszy. Pełen gwiazd grających na co dzień w topowych klubach. Liverpool, Manchester City, Barcelona, Inter, Arsenal. Cytując klasyka - to nie są leszcze, Stefan. Mogą nas zbić, i nie będzie to nic szczególnie zaskakującego. Ale, jak pokazała historia, da się ich zatrzymać.
Problemy kadrowe
O to będzie niestety trudniej, bo w ostatnim czasie nasza kadra trochę posypała się przez kontuzje i kartki. Nie zagra choćby ten, który niedawno przeciwko Holandii debiutował, rozgrywając wówczas świetne spotkanie. Przemysław Wiśniewski, bo o nim mowa, zadomowił się w podstawowej jedenastce reprezentacji, tworząc z Jakubem Kiwiorem, Janem Bednarkiem i Mattym Cashem nieźle funkcjonującą formację obronną. Teraz jednak musi odcierpieć karę zawieszenia, a na domiar złego przez uraz wypada też wspomniany już Bednarek, od początku sezonu zbierający świetne noty za występy w FC Porto.
Defensywa jest więc solidnie pokiereszowana, a selekcjoner musi pogimnastykować się, by złożyć ją do kupy w sensowny sposób. Kto wskoczy do składu? Najprawdopodobniej Jan Ziółkowski i Tomasz Kędziora. Pierwszy z wymienionych to wciąż reprezentacyjny “żółtodziób” z niewielkim doświadczeniem w zespole narodowym, drugi niedawno wrócił do łask po kilku latach przerwy. I choć za występy w PAOK-u zbiera raczej dobre recenzje, to nie kojarzy nam się z pewną grą w biało-czerwonym trykocie. Nie skreślamy, ocenimy po fakcie, ale jedno jest jasne - przed polską defensywą ultra trudny test.
Żeby tego było mało, martwić musimy się też o środek pola, bo na mecz z Holandią do dyspozycji nie ma… żadnego defensywnego pomocnika. Bartosz Slisz pauzuje za kartki, a Jan Urban z jakiegoś względu uznał, że nie jest mu potrzebny ani Taras Romanczuk, ani Oskar Repka, ani żaden inny zawodnik o charakterystyce typowej “szóstki”. Zagra więc tam albo ktoś nominalnie bardziej ofensywny, a będący graczem pierwszego składu (zapewne Piotr Zieliński), ewentualnie… Bartosz Kapustka?
Zawodnik Legii Warszawa utrzymuje się na reprezentacyjnej powierzchni pod batutą Jana Urbana, choć za klubowe występy wcale nie jest szczególnie chwalony. Ba, dostaje mu się, jak w zasadzie całej rozczarowującej ekipie z Łazienkowskiej. Jeśli nagle zostanie wystawiony w jedenastce na silną Holandię, to będziemy “lekko” zaskoczeni.
Jan Urban dotychczasową pracą i swoimi wyborami, czasami też kontrowersyjnymi, póki co zapracował jednak na kredyt zaufania. Pozostaje więc czekać. Być może sternik naszej kadry jest krok przed wszystkimi. I sam najlepiej wie, jak odpowiednio poukładać klocki.
Niektórzy w gazie, wielka szansa Grabary?
Na horyzoncie są problemy, ale mamy też piłkarzy w dobrej formie. I to właśnie na nich liczymy. Robert Lewandowski dopiero co ustrzelił hat-tricka w barwach Barcelony, Piotr Zieliński odżył w Interze, Matty Cash ma za sobą świetne miesiące i w Aston Villi, i w kadrze. Podobnie zresztą jak Jakub Kiwior. Chwalony, nie bez powodu, jest Jakub Kamiński z FC Koeln, a tacy gracze jak Nicola Zalewski czy Michał Skóraś w niedalekiej przeszłości także potrafili rozgrywać wręcz koncertowe spotkania.
Na koniec tej wyliczanki kilka słów o tym, który najprawdopodobniej stanie przed jedną z największych szans w swojej karierze. Może nawet największą. Kamil Grabara zastąpi zapewne między słupkami kontuzjowanego Łukasza Skorupskiego. Dla golkipera Wolfsburga może być to dopiero trzeci występ w narodowych barwach. Pierwszy jednak w meczu o taką stawkę, i z takim rywalem, bo wcześniej grał albo towarzysko, albo w mniej istotnej Lidze Narodów. Teraz może udowodnić, że zasługuje na bycie numerem w bramce kadry. Na tak istotny test czekał latami. Biorąc pod uwagę nadchodzącą holenderską nawałnicę, na pewno będzie miał okazję, by solidnie się wykazać.
Tyle w teorii. A w praktyce? Przekonamy się już za kilkanaście godzin. Do boju biało-czerwoni!