Ostatnie ostrzeżenie dla Slota. Oni mogą go zastąpić. Oto trzy główne nazwiska

Ostatnie ostrzeżenie dla Slota. Oni mogą go zastąpić. Oto trzy główne nazwiska
MD_Photography / shutterstock
Jan - Piekutowski
Jan PiekutowskiDzisiaj · 14:40
Trzy porażki z rzędu, słabe wyniki w Lidze Mistrzów, jeszcze gorsze w Premier League. Średnia punktowa 1,50, więcej bramek straconych niż zdobytych, średnio 1,85 gola w siatce Liverpoolu na mecz. "The Reds" trawi kryzys, ale kto, jeśli nie Arne Slot, mógłby wyprowadzić z niego urzędujących mistrzów?
Liverpool nie jest klubem znanym ze zwalniania trenerów w trakcie sezonu. W ostatnich 20 latach posadę przed finiszem rozgrywek stracili tylko Roy Hodgson i Brendan Rodgers, dla których wspólnym mianownikiem brak sukcesów. Pozostali szkoleniowcy w tym okresie - Gerard Houllier, Rafael Benitez, Kenny Dalglish i Juergen Klopp - pracowali do samego końca, chociaż nierzadko wiele rzeczy nie wychodziło. W ostatnim sezonie Houlliera Liverpool był czwarty w Premier League i odpadł w IV rundzie Pucharu UEFA, u Beniteza siódmy i odpadł w grupie Ligi Mistrzów, u Dalglisha ósmy (wygrał Puchar Ligi), u Kloppa trzeci i odpadł w ćwierćfinale Ligi Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Poza Niemcem, który sam postanowił zrezygnować, były podstawy ku temu, aby rozstawać się wcześniej. A mimo tego Liverpool czekał i obserwował. Niewykluczone, że tak stanie się też w przypadku Arne Slota. W drugim sezonie Holendra "The Reds" wyglądają koszmarnie - są niepoukładanym zbiorem indywidualności, który stracił zdolność zaskoczenia rywala. Owszem, urzędujący mistrzowie potrafią narzucić swoje warunki, lecz ma to charakter pozorny. Dominacja nie jest dominacją właściwą, jeśli opiera się na utrzymywaniu piłki na połowie rywala, oddawaniu niewiele znaczących strzałów i marnowaniu tych kilku okazji, które się nadarzą, zwłaszcza jeśli odbudowanie defensywy przy kontrze okazuje się zadaniem przerastającym zespół.
Tak z Liverpoolem było już wielokrotnie, nie tylko przy okazji środowej potyczki z PSV. Ale to właśnie ten blamaż na Anfield (1:4, więcej TUTAJ) na dobre rozpoczął dyskusję na temat przyszłości Slota. Szkoleniowca broni wyłącznie tytuł z poprzedniego sezonu. Gdyby rozliczać go za ten, w dodatku poprzedzony historycznym pod względem wydatków okienkiem, dawno straciłby pracę. Waga może jeszcze utrzymywać względny balans, ale jeśli Slot nie zacznie przerzucać ciężaru, to pożegnanie stanie się jeszcze bardziej prawdopodobne. A potencjalnych następców nie brakuje, chociaż w większości przypadków wiążą się oni z podjęciem pewnego ryzyka. Ale czy na pewno większego niż dalsza współpraca z Holendrem, który nie znalazł sposobu na kryzys trwający od... września?
Do końca roku "The Reds" zmierzą się z West Hamem, Sunderlandem, Leeds, Interem, Brighton, Tottenhamem i wreszcie Wolves. Terminarz, teoretycznie, pozwalający na to, aby się komfortowo odbić. W praktyce jednak Liverpool pokazał w tym sezonie, że nie ma takiej drużyny, która nie mogłaby go pokonać.
Kto zatem mógłby ruszyć na ratunek upadającym mistrzom?

Juergen Klopp

W pewnym momencie mówiło się, że jeśli już naprawdę Slot miałby stracić posadę, to tylko na rzecz Kloppa. Kloppa, który wprost przyznał, że powrotu do Liverpoolu nie wyklucza.
- W poprzednim sezonie Slot wydobył to, co najlepsze z tego zespołu. Byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy. (...) Żeby zostać mistrzem, potrzebujesz nie tylko wydatków, ale też szczęścia, bo rywale nie śpią. (...) Czy mój powrót jest możliwy? Tak. Kocham, to co robię obecnie. Nie tęsknię za szatnią, za trenowaniem, ale co będzie za kilka lat? Nie wiem. Dzięki bogu nie muszę teraz decydować, czy chcę wrócić do trenowania. Zobaczę, co przyniesie przyszłość - stwierdził jeszcze w październiku, a od tego czasu "The Reds" nie tylko nie zanotowali progresu, co wręcz prezentują się gorzej pod wieloma względami.
Największymi bolączkami drużyny pozostają nieskuteczność w ataku oraz koszmarnie funkcjonująca defensywa. Slot nieumiejętnie przestawił wajchy, całkowicie zaburzył balans, o który Klopp starał się dbać. Niemiec równoważył odważnie grającego Trenta Alexandra-Arnolda bardziej powściągliwym Andym Robertsonem. Holender stawia na Jeremiego Frimponga/Conora Bradleya/Dominika Szoboszlaia, a po drugiej stronie Milosa Kerkeza. Żaden z nich nie może się równać ze Szkotem pod względem defensywy.
Przeciwnicy powrotu Kloppa - o ile faktycznie takie osoby w ogóle się znajdą, bo to postać tak pomnikowa, że nawet drugi tytuł Holendra nie postawiłby go wyżej - mogą postulować, że drużyna potrzebuje impulsu, świeżości, a nie dawnych metod. Należy jednak pamiętać, że latem doszło do rewolucji i większość zawodników nie miała okazji pracować z Niemcem. On też odpoczął i zapewne ma nowe koncepcje na to, jak mogliby wyglądać "The Reds". Wreszcie zaś obawy dotyczące rozłożenia parasola ochronnego nad dawnymi ulubieńcami Niemca, co mogłoby doprowadzić do postępującej stagnacji, wydają się o tyle nieuzasadnione, że Slot... już go rozłożył. Obecny szkoleniowiec nie potrafi odstawić błądzącego myślami Ibrahimy Konate oraz irytującego Virgila van Dijka. Nie znalazł też sposobu na odzyskanie Mohameda Salaha - Egipcjanin w pięciu meczach strzelił jednego gola, a kiedy drużynie nie idzie, to on sam jest nieprzydatny.

Andoni Iraola

Hiszpan nie ma wielkiego doświadczenia w pracy z gwiazdami światowego formatu, ale czy Liverpool posiada takich zawodników? Nie zrozumcie mnie źle, to nadal bardzo znani piłkarze, ale próżno zestawiać ich z nazwiskami z Manchesteru City, Realu Madryt, Barcelony, a nawet Arsenalu. "The Reds" znacząco odmłodzili kadrę, postawili na zawodników na dorobku. Takich, za których już płaci się astronomiczne pieniądze, lecz są one związane z ich potencjałem, a nie umiejętnościami tu i teraz. Florian Wirtz, Alexander Isak czy Hugo Ekitike mają papiery na to, aby podbijać piłkarskie salony, lecz żaden nie udowodnił jakości po przeprowadzce na Anfield. Iraola nie musiałby się mierzyć z graczami przebrzmiałymi, większymi niż klub.
Musiałby natomiast stawić czoła rewolucji, a w Bournemouth pokazał, że zna się na rzeczy. W poprzednim sezonie jego klub osiągnął bardzo dobry wynik, zajął dziewiąte miejsce. Latem doszło jednak do wyprzedaży, a trener stracił Kerkeza, Deana Huijsena oraz Ilię Zabarnego, czyli postacie fundamentalne dla tamtego wyniku. Spodziewano się więc, że bieżące rozgrywki staną się dla "Wisienek" wyjątkowo trudne, wszak transfery Bena Gannona-Doaka czy Veljko Milosavljevicia na kolana nie rzucały. A jednak Bournemouth jest obecnie ósme, chociaż nie wygrało żadnego z trzech spotkań. Ma punkt przewagi nad Tottenhamem, Manchesterem United i Liverpoolem.
Iraola pozostaje opcją tym bardziej kuszącą, że zna możliwości i ograniczenia wspomnianego już Kerkeza, a to jeden z najgorszych obrońców Premier League pod względem formy. Hiszpan z pewnością dogadałby się też z przymierzanym do Liverpoolu Antoinem Semenyo. Wreszcie zaś stosowane przez Hiszpana 4-2-3-1 można dostosować do kadry Liverpoolu i to bez większych komplikacji.

Oliver Glasner

Czy zbawcą Liverpoolu może okazać się wynalazca kryptonitu na "The Reds"? To właśnie Glasner jest człowiekiem, który jako pierwszy z taką łatwością rozgryzł drużynę Slota. Austriak lubi rzucać wyzwania największym, z wyrachowaniem odgrażał się między innymi Pepowi Guardioli, ale o ile z Katalończykiem idzie mu po prostu nieźle, o tyle Slota przeczołguje od samego początku. Pięć ostatnich potyczek to remis, zwycięstwo Liverpoolu i trzy triumfy Crystal Palace, w tym jedno po karnych. "Orły" pokazały całej lidze, jak neutralizować siłę ognia najpierw pretendenta, a następnie chaotyczny wyziew mocy urzędującego mistrza. Ostatni mecz, w 1/8 finału Carabao Cup, był perłą w koronie. Londyńczycy wygrali 3:0, a dominacji nie da się zrzucić wyłącznie na karb eksperymentalnego ustawienia "The Reds".
Ale to nie tylko wyniki z ekipą z Anfield sprawiają, że Glasner ma bardzo silną pozycję na rynku angielskim i był wymieniany w kontekście ewentualnego zastąpienia Rubena Amorima w Manchesterze United. Jego Crystal Palace znajdowało sposób na inne wielkie drużyny Premier League, a z klubami swojej półki radziło sobie na tyle sprawnie, że w poprzednim sezonie było 12., a teraz zajmuje piąte, chociaż łączy krajowe zmagania z Ligą Konferencji. Austriak jest szkoleniowcem znacznie bardziej dostosowującym się niż narzucającym swoje warunki, co wynika ze specyfiki prowadzonych przez niego zespołów, ale też dobrze tłumaczy jego sukces. Glasner nie ma problemów, aby na przykład oddać piłkę i poczekać na efekty. W taki sposób rozbił między innymi Bayern Monachium - w grudniu 2023 roku seria 14 meczów bez porażki "Die Roten" zakończyła się klęską 1:5 (3:0) w starciu z Eintrachtem Austriaka.
51-latek intryguje również pod innym, nieco zapomnianym względem. Liverpool wyrósł jako klub robotniczy, a Glasner ma bardzo jasno określone poglądy polityczne. Jeszcze w 2024 roku podczas konferencji prasowych zabierał głos na temat sytuacji w swojej ojczyźnie i sprzeciwiał się nacjonalistycznym, populistycznym tendencjom. Niejako uosabia więc ducha "The Reds".

Przeczytaj również