Wielki flop idzie w odstawkę. Problem, że jest niesprzedawalny
Choć to wciąż najdroższy nabytek w historii Manchesteru City, w klubie brakuje już dla niego miejsca. Po czterech latach nie ma wątpliwości: to transferowy niewypał. Problem w tym, że “Obywatele” jak dotąd nie mogą go sprzedać.
Kosztował 100 milionów funtów, miał być fundamentem mistrzowskiej ekipy, ale dziś znajduje się na bocznym torze. Nie tak miała wyglądać przygoda Jacka Grealisha w Manchesterze City. Po przeciętnym starcie i jednym niezłym sezonie jest coraz gorzej. O tym, jak nisko spadł w hierarchii, świadczy decyzja Pepa Guardioli. Anglik nie załapał się do kadry na Klubowe Mistrzostwa Świata i został w domu. Poszukiwania nowej drużyny nie zapowiadają się jednak łatwo. Jego notowania poleciały na łeb, na szyję.
Najdroższy w historii
Gdy latem 2021 roku Grealish zamieniał Aston Villę na Manchester City, oczekiwania stały na ogromnym poziomie. “The Citizens” ściągali najlepszego piłkarza Premier League grającego poza klubami Big Six. Pobili dla niego rekord transferowy brytyjskiego futbolu. Zrobili z niego najdroższego Anglika w historii, wydając 100 milionów funtów. Dostał koszulkę z “dychą”. Wszystko krzyczało: to będzie gwiazda - nie tylko drużyny, ale i całej światowej piłki. No i skończyło się na wielkich oczekiwaniach.
Już od samego początku jego przygody na Etihad zwracano uwagę, że nie jest tym samym piłkarzem, co w barwach Villi. Tam grał w centralnej strefie boiska, brał piłkę i jechał z nią między rywalami. Był bezpośrednim, odważnym liderem, do tego zawodnikiem w starym stylu - na boisku pokazywał zadziorny charakter, a poza nim lubił zabalować. Fani “klasycznej” Premier League mogli widzieć w nim nawiązanie do futbolu, w którym się zakochali.
W niebieskiej części Manchesteru Grealish wylądował jednak na skrzydle i zatracił to, czym imponował. Stał się schematyczny, stronił od ryzyka. Zamiast szukać pojedynków, wybierał bezpieczne rozwiązania. Stało się z nim to, co często w ostatnich latach działo się ze skrzydłowymi pod wodzą Guardioli. Został, w piłkarskim sensie, wykastrowany - oczywiście jeśli chodzi o to, co pokazywał po wejściu na boisko. Debiutanckie rozgrywki w nowych barwach zakończył z udziałem przy zaledwie dziesięciu golach w 39 występach, choć mocno to sobie osłodził, bo miał okazję cieszyć się z mistrzostwa kraju.
- Było trudniej, niż się spodziewałem. Opuściłem swoją strefę komfortu, wszedłem do nowej szatni, nowego otoczenia z nowymi kolegami. Ten dzień jednak to wynagrodził - mówił wówczas po ostatniej kolejce w rozmowie ze Sky Sports. - Wiem, że mogę odpalić i na pewno to zrobię (...), mogę wejść na zdecydowanie wyższy poziom. Wiem, jak ważną rolę mam do odegrania - przekonywał.
W pewnym sensie wywiązał się z deklaracji, bo kolejny sezon w jego wykonaniu wyglądał lepiej. Może i wciąż nie oglądaliśmy Grealisha znanego z występów w Aston Villi, ale stał się ważnym ogniwem City. Liczby wciąż nie powalały, bo wykręcił 16 punktów w kanadyjce w 50 występach, jednak Guardiola mu ufał, dzięki czemu miał duży wkład w zdobycie potrójnej korony. W fazie pucharowej Ligi Mistrzów zaliczył 90 minut w każdym spotkaniu poza pogromem 7:0 z RB Lipsk, kiedy Hiszpan zdjął go z boiska wcześniej, aby odpoczął przy zamkniętym już dwumeczu.
Walczył sam ze sobą
Progres Grealisha skończył się jednak na zakończonym trypletem sezonie 2022/23. Kolejny okazał się już mniej udany. Nie notował prawie żadnych cyferek, łapał drobne urazy, częściej siadał na ławce. W zakończonych niedawno rozgrywkach zrobiło się jeszcze gorzej. W całym roku kalendarzowym 2024 nie strzelił ani jednego gola, choć zagrał 45-krotnie. Narracja o transferowym flopie, towarzysząca mu właściwie cały czas od zmiany barw, coraz mocniej przybierała na sile.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy zaliczył 32 występy w koszulce City, połowę jako zmiennik. Po otwierającym rundę rewanżową spotkaniu ligowym z West Hamem na początku stycznia Guardiola mówił o nim:
- Tak długo, jak będzie patrzył na siebie, będzie widział rywala. Musi walczyć sam ze sobą. (...) Chcę z powrotem Jacka, który zdobył potrójną koronę. (...) Nie mam żadnych wątpliwości co do jakości Grealisha. Inaczej nie byłoby go tutaj. Wiem, że może grać lepiej.
Po tej wypowiedzi, w 18 ostatnich ligowych spotkaniach reprezentant Anglii pojawił się na murawie tylko sześciokrotnie, wychodząc w podstawowej jedenastce zaledwie raz. Wciąż jest najdroższym nabytkiem w historii klubu, ale jak widać, nie przekonał Pepa, że może się odbudować. W efekcie stał się postacią absolutnie drugoplanową.
Gwiazda na bocznicy
Kiedy z Fulham, w ostatniej kolejce sezonu, nie pojawił się nawet w kadrze meczowej, trener mocno się zirytował, gdy drążono ten temat. Odpowiadał uniesiony na sugestie, że nie jest zadowolony z podopiecznego:
- Kto powiedział, że nie jestem z niego zadowolony? Czy to moje słowa? Nie grał w ostatnich meczach, ale Rico [Lewis - przyp. red.], jeden z moich ulubionych piłkarzy, też nie grał. (...) To nie jest nic osobistego. Walczyłem o to, żeby tu trafił i aby tu został w poprzednim sezonie - przekonywał, cytowany przez Sky Sports.
Guardiola nie pierwszy raz zwracał też uwagę na zbyt szeroką kadrę, której ktoś musiał paść “ofiarą”. Groził nawet odejściem, jeśli nie zostanie ona “odchudzona” - sytuację szeroko analizowaliśmy TUTAJ - i to m.in. tym problemem uzasadniał pominięcie Anglika. Trudno jednak zakładać, że nie czuje zawodu jego postawą. On po prostu nie dowozi na poziomie, jakiego należy oczekiwać od piłkarza ściągniętego za wielkie pieniądze. Na cztery sezony spędzone w klubie zaliczył tylko jeden niezły. Gdy inwestujesz 100 milionów funtów, liczysz na zdecydowanie więcej.
Dowód niezadowolenia stanowi też fakt, że Guardiola postanowił nie zabierać Grealisha na Klubowe Mistrzostwa Świata w USA, podobnie jak skreślonego już Kyle’a Walkera, który ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w Milanie i nie ma przyszłości w klubie. Fakt, że Jack znalazł się w tej samej sytuacji, co doświadczony prawy obrońca, jest dość wymowny. Gdy “Obywatele” walczą o trofeum, ich najdroższemu nabytkowi pozostaje… postowanie o utrzymywaniu formy podczas urlopu w mediach społecznościowych (TUTAJ). Wydaje się, że to już jego oficjalny koniec w City.
Niesprzedawalny
Większość źródeł jest zgodnych: Grealish znajduje się na liście do “odstrzału” (sami zresztą umieściliśmy go wśród siedmiu zawodników, z których powinien zrezygnować Manchester City - znajdziecie ją TUTAJ). “The Citizens” chcą swój transferowy niewypał sprzedać. Nie ma znaczenia, że zostały mu jeszcze dwa lata kontraktu, zresztą w teorii klub nie stoi jeszcze pod murem, jeśli chodzi o negocjacje transferowe. Problem w tym, że tutaj trudno ubić przyzwoity interes. Chyba najłatwiej byłoby podać sobie ręce i rozstać wraz z końcem umowy, więc sytuacja kontraktowa niekoniecznie ułatwia sytuację.
Biorąc pod uwagę duże pieniądze zainwestowane w 29-letniego dziś piłkarza i jego wysoką tygodniówkę, wynoszącą 300 tysięcy funtów, strata to pewnik. Mówiąc wprost: Grealisha trudno będzie jakkolwiek sprzedać. Przecież nie sposób wyobrazić sobie, że chciałby go ściągnąć jeden z klubów ścisłego topu, a tylko takie byłyby w stanie wziąć na siebie ogromne uposażenie. Jak donoszą angielskie media, stoi ono na przeszkodzie, jeśli chodzi o potencjalne przenosiny do Napoli.
Całkowite “uwolnienie się” Manchesteru City od pensji Grealisha wygląda na pobożne marzenie. Wiele wskazuje na to, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to wypożyczenie i podział wynagrodzenia między klubami. W kontekście takiego ruchu wymienia się przede wszystkim Aston Villę, Newcastle United oraz Everton. I co ciekawe, to ten ostatni klub wydaje się aktualnie bardziej realnym kierunkiem - co dużo mówi o obecnej sytuacji Grealisha. Znalazł się na zakręcie. W obecnym klubie go nie chcą, ale stał się niemal “niesprzedawalny”. Chętnych jest niewielu, w dodatku będą mieć problem z kwestiami finansowymi.
W efekcie Jack Grealish wylądował na bocznym torze i można powoli zacząć podsumowywać jego pobyt na Etihad, bo najprawdopodobniej nie napisze już tam kolejnego rozdziału. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: to wielki transferowy niewypał. Może i pomógł “Obywatelom” sięgnąć po potrójną koronę, ale dla wielu jego najlepsze highlightsy z czterech lat w City to nagrania pokazujące, jak szaleje na fetach.
Prawdopodobnie mamy do czynienia z jednym z najgorszych transferów w historii Premier League. Choć niewykluczone, że Grealish, jako piłkarz, będzie miał jeszcze okazję się odbudować.