Wygrali tytuł, bo byli najlepsi i zabójczo skuteczni. Mistrzowski alfabet Realu Madryt

Wygrali tytuł, bo byli najlepsi i zabójczo skuteczni. Mistrzowski alfabet Realu Madryt
Cordon Press / PressFocus
10 na 10. Dziesięć “finałów”, dziesięć zwycięskich - to bilans Realu Madryt po powrocie z koronawirusowej, przymusowej przerwy. Nagrodą jest 34. mistrzostwo Hiszpanii. Długo oczekiwane i zasłużone. Tym bardziej godne pochwały, że zdobyte wciąż w barcelońskiej erze Messiego i bez Cristiano Ronaldo w składzie.
To nie było łatwe mistrzostwo dla “Królewskich”. W kilku momentach wydawało się, że FC Barcelona ma więcej argumentów do świętowania tytułu. Madrytczycy zaimponowali jednak skutecznością, organizacją gry, pragmatyzmem i do bólu przemyślaną strategią autorstwa wodza, Zinedine’ Zidane’a. Oto alfabet mistrzów.
Dalsza część tekstu pod wideo
A jak Alfredo di Stefano
Na co dzień centrum treningowe „Los Blancos”, a na czas po pandemii nowy dom Realu Madryt. I jakże szczęśliwy. Żaden rywal nie miał podejścia, żaden nie zdobył tu punktów, a tylko jeden cieszył się ze strzelenia bramki. Brak kibiców oznacza brak presji. Piłkarzom nie drżały łydki i skoncentrowali się tylko na jednym celu. Wygrywaniu.
B jak Barcelona
To nie był sezon największego rywala Realu. U siebie katalończycy zwykle odprawiali inne kluby z kwitkiem, lecz w delegacji sami mieli wiele problemów. Bardzo często gubili punkty, a gdyby nie Leo Messi i Marc-Andre ter Stegen, zapewne już na wcześniejszym etapie odpadliby z walki obronę tytułu.
C jak Courtois Thibaut
„Biała ściana”. Krytykowany od początku rozgrywek za wpuszczanie piłek pod nogami i niepewną grę między słupakmi. Ostrzał z ostrej amunicji nadszedł podczas spotkania Ligi Mistrzów z Club Brugge, kiedy dopadła go niedyspozycja pokarmowa i zszedł z boiska w przerwie. Od tamtej pory szedł jednak już tylko i wyłącznie w górę. Najmniej straconych bramek w sezonie, mnóstwo fantastycznych i ważnych interwencji - to chwile, które kibice Realu zapamiętają na długo. Nagroda dla najlepszego bramkarza sezonu to już tylko formalność.
D jak Dupont Gregory
Profesor od przygotowania fizycznego, który znakomicie wprowadził zawodników do drugiej części sezonu. Kontuzje pojawiały się sporadycznie, a sami sportowcy w każdym meczu wyglądali świeżo przez pełne 90 minut. To właśnie ich siła i wytrzymałość stanowiła klucz do wygrania tylu spotkań.
E jak El Clasico
Jak co roku były dwa ligowe Klasyki, ale wyjątkowo Barcelona nie wyszła zwycięsko z ani jednego. Szlagier na Camp Nou należał do najnudniejszych w historii, natomiast rewanż na Santiago Bernabeu to już popis tylko i wyłącznie nowego mistrza. Dawno „Królewscy” nie potrafili tak skutecznie wyeliminować z gry Leo Messiego, a jeszcze dodać coś od siebie w ataku. Przełomowe 2:0 z „Dumą Katalonii” pozwoliło uwierzyć w końcowy sukces.
F jak Federico Valverde
Absolutne odkrycie sezonu. Zwłaszcza do momentu przerwania rozgrywek. Urugwajczyk panował w środku pola i wszędzie było go pełno. Biegał od pola karnego do pola karnego, rozdzielał piłki, odbierał i strzelał. To dzięki jego rozpaczliwej interwencji podczas finału z Atletico „Królewscy” zdobyli Superpuchar Hiszpanii. Po przerwie forma Fede nieco siadła, ale i tak wszyscy dowiedzieli się, na co go stać.
G jak Gareth Bale
Nie gwiazdor, a ostatnio cyrkowiec. Zawodnik, któremu wszystko jedno. Pieniądze lecą na konto, on grać nie musi. Nie chce też nikomu niczego udowadniać. Jeśli akurat nie leczył kontuzji, a Zidane wprowadzał go na boisko, to - z kilkoma wyjątkami - przechodził niesamowite katusze. „Książę Walii” nawet nie ukrywa,, że chętniej widziałby siebie na polu golfowym, ale odchodzić z klubu na razie nie zamierza. Po co? Kto mu zapłaci więcej za nic-nierobienie?
H jak Hazard Eden
Ktoś powie - niewypał sezonu. Ale jaki miał wpływ na to, że kilka miesięcy tułał się po ośrodkach rehabilitacyjnych? Gdy zdrowy kopał piłkę, robił w Realu różnicę. Co z tego, skoro większość „ekspertów” patrzy jedynie na statystyki? Tu nie ma się czym pochwalić. Jeden gol, trzy asysty. Ci bardziej wnikliwi pamiętają jednak, jak w listopadzie kręcił zawodnikami Realu Sociedad, a w Lidze Mistrzów całym PSG. Przyszły może być jego.
I jak Isco
Przedstawiciel piłkarzy „odzyskanych” przez Zidane’a. Francuz nigdy w niego nie zwątpił i gdy tylko mógł dawał mu szansę, w przeciwieństwie do Julena Lopeteguiego czy, zwłaszcza, Santiago Solariego. Za obecnej kadencji „Zizou” tchnął też wiarę w Benzemę, Varane’a, Marcelo i Lucasa Vazqueza, ludzi, którzy wcześniej zanotowali wyraźny zjazd formy. Dziś oni znów, w większości, stanowią o sile „Los Blancos”.
J jak jedenastka
Aż jedenaście rzutów karnych otrzymał Real w tym sezonie i, co godne uwagi, wszystkie wykorzystał. Sześć razy próbę nerwów z jedenastu metrów wytrzymywał Sergio Ramos, pięć - Karim Benzema. Rada dla przeciwników. Przeciwko “Królewskim” unikajcie kontaktów w szesnastce. To zawsze źle się dla was skończy.
K jak koronawirus
Przerwa wyszła mistrzom na dobre. Na początku marca zamknęli się w domach po kompromitującej porażce z Betisem 1:2. Wrócili do gry w połowie czerwca i tylko wygrywali. Nastawienie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Stratę dwóch punktów przed przerwą nadrobili niemal natychmiastowo, a w dodatku sami stworzyli przewagę czterech oczek. Takiego zapasu nie dało się zaprzepaścić.
L jak Levante
Jedna z trzech obok Betisu i Mallorki drużyn, które pokonały Real. Trzy porażki w ciągu długiego, pełnego wrażeń sezonu to naprawdę niewiele. Dziwne tylko, że trzy punkty zabierały drużyny nie ze ścisłego topu, a raczej z dolnej części tabeli. Real przeciwko czołówce La Ligi (Barcelonie i Atletico) zgarnął osiem na dwanaście punktów. To jeden z wielu kluczy do końcowego triumfu.
M jak Marco Asensio
Jeden z cichych bohaterów Realu. Zerwane więzadła krzyżowe w kolanie w presezonie miały mu zmarnować cały piłkarski rok. Powolutku, metodycznie dochodził jednak do zdrowia, aż w końcu wrócił na mecz z Valencią pod koniec czerwca. Wbiegł w 74. minucie na boisko i po dosłownie kilkudziesięciu sekundach wpisał się na listę strzelców. Najpiękniejszy z możliwych comebacków.
N jak nerwy
Rzadko się zdarzało, by Real od pierwszej do ostatniej minuty kontrolował przebieg wydarzeń. Kibice „Królewskich” mają chyba najmocniejsze serca ze wszystkich sympatyków hiszpańskich drużyn, bo do ostatniego gwizdka bardzo często drżą o wynik spotkania. Osobny rozdział powinno się zapisać dla końcówki grudniowego meczu z Valencią, gdzie w 95. minucie remis ratował na spółkę Courtois strzelający głową i Benzema dobijający wybronioną wcześniej piłkę. Co to się wtedy działo!
O jak obrona
Najmocniejsza w lidze. Bez dwóch zdań. Tylko 23 stracone bramki, dwa razy mniej niż w zeszłym sezonie (46). Kapitalna dyspozycja całego bloku defensywnego - od środkowych poczynając (Ramos, Varane, Militao) na Casemiro, topowej „szóstce” na świecie, kończąc. Tak jak kiedyś mówił Sir Alex Ferguson, atakiem wygrywa się mecze, a obroną zdobywa tytuły.
P jak Perez
Florentino. Boss. Najinteligentniejsza postać hiszpańskiego futbolu. Wie, gdzie warto zainwestować, jakie poczynić finansowe kroki, na jakie osoby postawić. To dzięki niemu wszystko działa jak w dobrze naoliwionej maszynie. Klub wyszedł z kryzysu suchą stopą, zarabia na wychowankach i cieszy się z kolejnego mistrzostwa. Perez zasłużył, by postawić mu wielki pomnik przy Santiago Bernabeu.
R jak Rotacja
Wraz z nagromadzeniem meczów różnorodność w ustawieniu składu stała się obowiązkowa. Coś, bez czego w obecnym futbolu trudno myśleć o długich i owocnych sezonach. Zidane kontynuował taktykę wielopoziomowej rotacji, zapoczątkowaną jeszcze w pierwszym okresie trenowania madrytczyków. Efektem tego jest nie tylko fakt, że trudno wskazać podstawową jedenastkę. Skutkiem ubocznym można nazwać również to, że aż 21 zawodników z szerokiej kadry zdobyło gole w ligowych rozgrywkach. Nie dokonał tego żaden inny zespół w XXI wieku.
S jak Sergio Ramos
Lider, kapitan, legenda. Piłkarz, bez którego Real z całą pewnością nie zostałby mistrzem Hiszpanii. Drugi najskuteczniejszy, po Benzemie, zawodnik drużyny. Mistrz rzutów karnych, poniewierania przeciwnikami i psychologicznych gierek. Jeśli będą stawiać pomnik Perezowi, to dla Sergio również powinni zrobić miejsce.
T jak transfery
Były i lepsze i gorsze. Trudno jednoznacznie ocenić przybycie Edena Hazarda. Łatwiej na pewno zakup Ferlanda Mendy’ego, lewego obrońcy, który idealnie wkomponował się w skład Realu i świetnie zastępował Marcelo, a niektórzy uważają, że nawet wygrał z nim rywalizację. Alphonse Areola, rezerwowy bramkarz, miał kilka występów, ale nie wypadł w nich na tyle dobrze, by zastanawiać się nad przedłużeniem jego wypożyczenia bądź decydować o ewentualnym wykupie. Najlepsze decyzje transferowe Realu wyjdą dopiero po latach. Jeśli ktoś widział w akcji Kubo czy Reiniera, to wie, o czym mówimy.
U jak urazy
Dręczyły „Królewskich”, ale nie tak, jak w poprzednich latach. Zaczęło się od pechowej kontuzji Marco Asensio, później szpital zapełniał się osobami Bale’a, Hazarda i, chyba najczęściej, Marcelo. Jednocześnie ani razu „Los Blancos” nie napotkali kryzysu kadrowego, mimo dosyć napiętego kalendarza meczowego, zwłaszcza w okolicach lutego i marca. Rehabilitanci wyjątkowo nie musieli się uwijać jak w ukropie.
V jak VAR
Dwunasty piłkarz Realu? Nic z tych rzeczy. Jak wyliczono, madrytczycy mieliby dokładnie tyle samo punktów, gdyby zamrożono system wideoweryfikacji. Innymi słowy, mistrzostwo zdobyto w sposób uczciwy i zasłużony. To zresztą swoisty paradoks, że za dobre wyniki Realu najpierw oskarża się brak VAR, a później jego rzekomo złe działanie.
W jak wizja
To nie był projekt na jeden sezon. To część długoletniej wizji klubu, który ma zdominować na lata futbolową scenę. Nieograniczona siatka skautów, sprowadzanie młodych piłkarzy z całego świata za względnie małe pieniądze i wypożyczanie ich do innych klubów celem ogrania. Szukanie możliwości ściągania gwiazd, ale nie za wszelką cenę. Stawianie nacisku na kolektyw, a nie na jedną wybitną postać. Podpisywanie kontraktów z zachowaniem hierarchii szatni. Tu wszystko ma jakiś sens, nic nie jest oddane przypadkowi.
Z jak Zinedine Zidane
Mózg drużyny, najszczęśliwszy trener na świecie. Kiedyś mówiło się, że Francuz nie ma zmysłu taktycznego, a rezultaty opierają się jedynie na dużym farcie i umiejętności dotarcia do głów podopiecznych. Ten sezon pokazał wyraźnie, że na futbolu zna się jak mało kto i to od każdej jej strony. Gdyby nie wrócił na Bernabeu, drużyna, bardzo prawdopodobne, wciąż szukałaby stylu i nadal patrzyłaby na plecy rywala z Katalonii.
TUTAJ przeczytasz o najważniejszych etapach w drodze "Królewskich" do upragnionego mistrzostwa Hiszpanii.

Przeczytaj również