Prezes PZPN Zbigniew Boniek wspomina na naszych łamach Diego Armando Maradonę, który zmarł dziś w wieku sześćdziesięciu lat. Boniek wielokrotnie spotykał na swojej drodze genialnego Argentyńczyka. Grali wspólnie w Serie A, a potem spotykali się na wielu największych imprezach piłkarskich. Jak żaden inny Polak poznał jednego z największych piłkarzy w historii:
- Dopiero się dowiedziałem. Jest mi niesamowicie przykro. Pan Bóg bierze w 2020 roku ludzi piłki z najwyższej półki. Diego żył jak chciał. Wielu zostaje legendami dopiero po śmierci, a on był autentycznie ubóstwiany za swojego życia. Wybitny piłkarz, przeciwko któremu miałem okazję grać i przekonać się na własnej skórze, że mieliśmy do czynienia z wybitnym zawodnikiem. Pamiętam jeden mecz Juventusu przeciwko Napoli. Maradona dawał nam się we znaki od pierwszego gwizdka. Strasznie nami kręcił. W przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni, że trzeba podostrzyć i odebrać mu ochotę do gry. Mówiąc wprost - poskrobać mu kostki. Ale Diego był po prostu za dobry. Po kilkunastu minutach stwierdziliśmy: "Basta, zostawmy go. Jest nie do zatrzymania. Szkoda takich nóg."
- Pamiętam doskonale jeszcze jeden okres, w którym miałem okazję wielokrotnie z nim rozmawiać i spotykać się. Był 1986 rok. Piękna wiosna w Rzymie. Krótko przed mistrzostwami świata w Meksyku. Diego przyjechał do stolicy dwa miesiące przed mundialem, aby przygotować się jak najlepiej do turnieju. Zamknął się w Centrum Przygotowań Olimpijskich, które znajdowało się blisko mojego domu, więc miałem okazję go trochę podglądać. Harował jak wół. Był w fenomenalnej formie. Kilka razy wpadliśmy na siebie w lokalnej knajpce na kawie i podyskutowaliśmy. A potem przyszło lato. Jego lato, bo wszyscy kibice piłkarscy doskonale pamiętają migawki z Meksyku. To był jego turniej. Jego mundial. Jego Puchar. Niech spoczywa w spokoju.
Był to pamiętny rok moich urodzin, świetny rocznik. Maradona grał wtedy we własnej lidze, zrobił cos czego nigdy nie zrobi Messi, poprowadził Albicelestich do zwycięstwa w mistrzostwach świata, co jest najważniejsze dla Argentyńskiego kibica a nie jakieś złote piłki Messiego.