Ledwo zaczął się mecz, a Los Cafeteros nie tylko przegrywali 0:1 po bramce z rzutu karnego, ale też musieli grać w dziesiątkę, bo zobaczył ją zawodnik zagrywający piłkę ręką. Kolumbia wyrównała po kuriozalnym błędzie japońskiego bramkarza, ale w drugiej połowie rywal wykorzystał grę w przewadze i niespodziewanie pokonał jednego z faworytów grupy 2:1.
Już przed spotkaniem wiadomo było, że sporym problemem będzie brak kontuzjowanego Franka Fabry, który doznał urazu przed Mundialem i wrócił do domu. Fabra był alternatywą nie tylko na środek obrony, ale także lewą stronę. W środku zagrał duet Davinson Sanchez - Oscar Murillo, obecność tego drugiego kosztem mającego duży potencjał Miny i doświadczonego Zapaty był niespodzianką. Na lewej obronie zagrał Mojica; o tym zawodniku wiadomo, że jest bardziej skrzydłowym niż obrońcą. W swoim klubie - Gironie grał jako wahadłowy w ustawieniu 3-4-3 gdy Pablo Machin potrzebował bardziej ofensywnej gry na lewej stronie.
O dziwo od początku w meczu z Japonią nie zagrał James Rodriguez. Trudno powiedzieć czy to efekt jakiegoś urazu czy też zlekceważenia rywala. Gwiazdor Bayernu wszedł w drugiej połowie. Jeszcze w pierwszej został zmieniony inny czołowy zawodnik Kolumbii Juan Cuadrado. Wiadomo, że obaj ofensywni gracze są piłkarzami wyjątkowo podatnymi na wszelkie urazy.
W meczu z Polską z pewnością nie zagra ukarany czerwoną kartką Carlos Sanchez, ale na tej pozycji Pekerman ma do wyboru kilku zawodników. Najważniejsze pytania dotyczą Rodrigueza i Cuadrado i tego na ile są obecnie gotowi do gry. Niespodzianką w meczu z Japonią była też gra od początku skrzydłowego Brighton Jose Izquierdo co można interpretować jako chęć rozruszania gry na lewej stronie co jednak kompletnie się nie opłaciło. Trzeba jednak pamiętać, ze taki, a nie inny obraz meczu był w dużej mierze podyktowany tym co stało się na początku.