Najwięksi wygrani meczu z Holandią. Nie tylko Zalewski. "Walczył jak lew. Spisał się na medal"

Najwięksi wygrani meczu z Holandią. Nie tylko Zalewski. "Walczył jak lew. Spisał się na medal"
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Zremisowany mecz z Holandią miał kilku bohaterów po polskiej stronie. Kogo możemy zaliczyć do największych wygranych tego spotkania wśród “Biało-czerwonych”? Wskazujemy pięć nazwisk.
Bez Roberta Lewandowskiego, ponad 80 minut bez Kamila Glika, trzy dni po blamażu w Brukseli, naprzeciwko rozpędzonej Holandii. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, reprezentacja Polski może być w pełni zadowolona z remisu w Rotterdamie. Szczególnie po szalonej końcówce, choć gdzieś tam w tle pojawi się pewnie niedosyt wynikający z błyskawicznego stracenia dwóch bramek przewagi po golu Piotra Zielińskiego. Fakty są jednak takie, że “Biało-czerwoni” wywieźli cenny punkt z trudnego terenu i znów przestawili wajchę w pozytywnym kierunku, co po ostatniej klęsce było nie tylko wskazane, co przede wszystkim bardzo, bardzo potrzebne.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nastroje po remisie są zatem optymistyczne. Umówmy się - taki wynik przed pierwszym gwizdkiem wszyscy wzięlibyśmy w ciemno. A kogo możemy zaliczyć do największych wygranych tego spotkania po stronie reprezentacji Polski? Wskazujemy pięć nazwisk.

Nicola Zalewski

Na włoskiej ziemi oszlifowano diament, który może służyć polskiej piłce latami. Nicola dał już pozytywny sygnał udaną zmianą w Brukseli, a przeciwko Holandii tylko potwierdził, że należy go rozpatrywać jako podstawowego zawodnika tej reprezentacji. Jakość piłkarska bijąca od tego chłopaka jest fantastyczna. Odważny, inteligentny, przytomny z futbolówką przy nodze, z dobrym przeglądem pola, ochotą do gry, dryblingiem. Asysta do Matty’ego Casha to jedno, ale Nicola robił świetne wrażenie właściwie każdym swoim ruchem, przynajmniej w pierwszej połowie. W drugiej zgasł, było go mniej, lecz i tak może być zadowolony po występie w Rotterdamie. Jak sam powiedział - “zapamięta ten wieczór na długo” (pełna wypowiedź Zalewskiego TUTAJ).
Czekamy na jego grę od pierwszej minuty z Belgią na Stadionie Narodowym. W takiej dyspozycji żal go marnować tylko w roli zmiennika. Rośnie nam Nicola niesamowicie.

Łukasz Skorupski

Bohater meczu. Podobnie jak w marcu ze Szkocją, tak i teraz Skorupski rozegrał znakomite zawody z orzełkiem na piersi. Całe spotkanie bronił pewnie, miał jeden błysk w pierwszej połowie, przy bramkach rywali bez szans, zaś w końcówce dał już prawdziwe show. Najpierw popisał się kapitalnym refleksem tuż przed rzutem karnym, a następnie zanotował interwencję klasy światowej, przenosząc piłkę nad poprzeczką po uderzeniu głową Memphisa Depaya. W każdym jego ruchu widoczne były duża pewność siebie i bramkarska dojrzałość. “Skorup” nie bez przyczyny należał w ostatnim sezonie do grona najlepszych golkiperów Serie A, wyczyniając cuda w bramce przeciętnej przecież Bologni.
Skorupski udowodnił, że w każdej chwili jest gotowy do zastąpienia Wojciecha Szczęsnego między reprezentacyjnymi słupkami, gdyby nadeszła taka potrzeba. Klasowy występ klasowego bramkarza.
- Łukasz Skorupski nie pierwszy raz udowodnił, że jest świetnym bramkarzem. Cieszę się, bo naprawdę na to zasługuje. Trzymał nas przy życiu, zaliczył kluczową interwencję w ostatnich minutach. Cieszymy się, bo to naprawdę świetny człowiek i "dusza" naszej szatni - chwalił go po ostatnim gwizdku Piotr Zieliński.
Nic dodać, nic ująć.

Jakub Kiwior

Jak debiutować w drużynie narodowej, to właśnie tak jak Kuba Kiwior. Nie był to idealny, bezbłędny występ piłkarza Spezii, ale, kurczę, on naprawdę dał radę. Nie wyglądał na nieopierzonego kadrowicza, który dopiero wchodzi do tego zespołu i, co więcej, właśnie zastępuje wieloletniego filara formacji obronnej. Wręcz przeciwnie. Imponował dojrzałością, odwagą, nie pozwalał się tłamsić, potrafił odpowiednio się ustawić, wygrać pojedynek główkowy, ofiarnie przeciąć jedną, drugą czy trzecią akcję Holendrów.
Przy drugim golu uciekł mu Depay? Zdarza się, jest to wkalkulowane w piłkę, rywal ograł go doświadczeniem i sprytem. Tyle. Kiwior wysłał sygnał, że udźwignie ciężar gry w reprezentacji, i to przeciwko mocnej drużynie. Pokazał, że można na niego liczyć. Zapracował na zaufanie i wydaje się, że zrobił ogromny krok w kierunku wyjazdu do Kataru. Gratulacje!

Szymon Żurkowski

Bardzo, bardzo dobra zmiana. Żurkowski dość szybko po przerwie zastąpił zagubionego Jacka Góralskiego i natychmiast dał reprezentacji więcej jakości w środku pola. Okazał się ważnym bezpiecznikiem drużyny w drugiej linii, potrzebnym w defensywie, ale też aktywnym i otwartym na grę do przodu. Walczył jak lew o każdą piłkę, nie bał się rywali, przy czym unikał chaosu, w jego grze mało było przypadku, sporo zaś efektywności. W roli rezerwowego spisał się na medal, dobrze też współpracując z Grzegorzem Krychowiakiem. Oprócz tego oczywiście po raz kolejny pokazał, że wydolnościowo to absolutny top.
Rywalizacja o obsadzenie pozycji środkowego pomocnika trwa w najlepsze. Tym meczem Żurkowski mocno zapunktował. Kadra potrzebuje tego typu gracza “box-to-box”. Czy to w roli podstawowego ogniwa zespołu, czy to zadaniowca z ławki, pewnie w zależności od przeciwnika i przebiegu spotkania. Czerwcowe zgrupowanie właśnie robi z pomocnika Empoli reprezentanta pełną gębą. I to świetna wiadomość dla tej drużyny.

Czesław Michniewicz

- W dwóch najbliższych spotkaniach reprezentacji sprawdzimy zaś, na ile zakręcił się Czesław Michniewicz i jego zespół. Po mocnym ciosie w Brukseli odpowiednia reakcja jest kluczem do przyszłych sukcesów. To nie czas na histerię i walenie w kadrę jak w bęben. Dajmy jej szansę - pisałem TUTAJ po meczu z Belgią, apelując o porzucenie radykalnych komentarzy i przesadnych ciosów w kierunku selekcjonera Czesława Michniewicza.
Po remisie w Rotterdamie Michniewicz może triumfować. Wyciągnął wnioski, zrozumiał błędy z klęski w Brukseli, co łatwo można było wyczytać chociażby z jego pomeczowej rozmowy z Mateuszem Borkiem w “TVP Sport”. Widzieliśmy to oczywiście także na boisku. Polska grała mądrzej niż kilka dni temu. Trener w bardzo dużej mierze trafił z personaliami, pomysłem i taktyką. Można powiedzieć, że był to “typowy (i szczęśliwy!) Michniewicz” w starciu ze znacznie mocniejszym rywalem. I jest to oczywiście komplement dla opiekuna kadry narodowej.
Selekcjoner korzystnym wynikiem z Holandią oddalił głosy podważające jego kompetencje. Wyszarpał czas i zaufanie. Zdał pierwszy egzamin po brukselskim koszmarze. Drugi już we wtorek, znów z Belgią, tym razem u siebie.

Przeczytaj również