TOP10 transferów dekady Liverpoolu FC. Kumpel Grosickiego, pogromca FC Barcelony i cała plejada gwiazd

TOP10 transferów dekady Liverpoolu. Kumpel Grosickiego, pogromca Barcelony i cała plejada gwiazd
własne
Do końca naszego cyklu związanego z najlepszymi transferami mijającej dekady pozostały jeszcze cztery zestawienia. Wszystkie dotyczące klubów Premier League. Zaczynamy od obecnego mistrza Anglii, a więc Liverpoolu, który - to chyba żadna tajemnica - przeprowadził w latach 2011-2020 naprawdę wiele udanych transakcji. Wybraliśmy dziesięć najlepszych!
Zanim przejdziemy do konkretów, tradycyjnie przypominamy: pod uwagę braliśmy ogólny poziom sportowy danego piłkarza w koszulce Liverpoolu, wkład w sukcesy klubu, stosunek ceny do jakości, ewentualny zysk przy sprzedaży, renomę zawodnika w momencie transferu, a także choćby staż w zespole.
Dalsza część tekstu pod wideo
Do końca biliśmy się z myślami - Wijnaldum czy Milner? Milner czy Firmino? Firmino czy Wijnaldum? Mogliśmy umieścić w naszym zestawieniu tylko dwóch zawodników z tego grona. Ostatecznie na nieformalnym miejscu tuż za dziesiątką zostawiamy Milnera, którego transfer też trzeba jednak docenić. Przychodził do Liverpoolu za darmo, a przez lata dawał - i momentami wciąż daje - tej drużynie odpowiednie umiejętności oraz charakter. A teraz czas już na głównych bohaterów!

10. Georginio Wijnaldum (Newcastle -> Liverpool FC, 27.5 mln euro)

Holenderski pomocnik do naszego zestawienia załapał się rzutem na taśmę. Wydaje nam się jednak, że zwyczajnie nie można było go pominąć. Przychodził ze średniaka ligi angielskiej, dla którego zdążył rozegrać zaledwie 40 spotkań, ale - trzeba przyznać - wyjątkowo udanych. Liverpool szybko wyczuł smakowity kąsek na krajowym podwórku. Zapłacił “Srokom” 27.5 mln euro i zyskał znakomitego zawodnika.
Wijnaldum piłkarzem “The Reds” jest od ponad czterech lat. Rozegrał w tym czasie dla klubu 205 spotkań, strzelając 20 goli i notując 16 asyst. Mocno przyczynił się do wyczekiwanych na Anfield Road sukcesów. W mistrzowskim sezonie 2019/20 wybiegał na murawę 37 razy. Bez niego Liverpool najprawdopodobniej nie sięgnąłby też po Ligę Mistrzów rok wcześniej. To przecież Holender w półfinałowym rewanżu z Barceloną najpierw trafił na 2:0, a dwie minuty później na 3:0. Dzieła katalońskiego zniszczenia dopełnił jeszcze Divock Origi i Liverpool mógł cieszyć się z awansu do wielkiego finału, choć pierwszy mecz przegrał przecież 0:3.

9. Roberto Firmino (Hoffenheim -> Liverpool FC, 41 mln euro)

Brazylijczyk na Anfield trafiał już ponad pięć lat temu, a więc jeszcze wówczas, gdy w klubie nie było jego wiernych towarzyszy ataku - Mohameda Salaha i Sadio Mane. Od początku prezentował jednak równy - zazwyczaj wysoki - poziom. Nigdy nie uchodził za typowego snajpera. Był raczej typem nowoczesnego napastnika, który poza strzelaniem bramek jest w stanie zaoferować drużynie wyjątkowo dużo dobrego w ofensywie. Gdyby nie on, Salah i Mane nie radziliby sobie tak znakomicie.
Ale nie można też powiedzieć, że Firmino nie potrafił trafiać do siatki z dużą regularnością. W sezonie 2017/18 wpisywał się na listę strzelców 15 razy w Premier League i aż 10 razy w Lidze Mistrzów. Sezon wcześniej też zaliczył ligowe double-double (11+10). Miał naprawdę duży udział w sukcesach klubu, a więc zdobyciu Ligi Mistrzów i tytułu najlepszej drużyny w Anglii. Przez ostatnie miesiące często wytykało się mu nieskuteczność. No to wczoraj Brazylijczyk trafił w najlepszym możliwym momencie. Na kilka minut przed końcem hitowego starcia z Tottenhamem pokonał Hugo Llorisa i dał Liverpoolowi pozycję lidera. Cały Bobby!

8. Philippe Coutinho (Inter Mediolan -> Liverpool FC, 13 mln euro)

Możemy już chyba zdradzić, że to jeden z dwóch piłkarzy z tego zestawienia, którzy nie są zawodnikami obecnego Liverpoolu. Tego, który przez ostatnie lata dołożył do swojej gabloty najcenniejsze trofea. Coutinho musiał jednak trafić do czołowej dziesiątki. Liverpool wyciągał go zimą 2013 roku z Interu za niewielkie 13 mln euro. Pięć lat później sprzedał za 145 mln euro. Brazylijczyk może żałować, że zdecydował się na odejście do Barcelony. Od tamtego momentu Liverpool zaczął wspinać się na szczyt, a on i “Duma Katalonii” obrali przeciwny kierunek.
Ale wcześniej Coutinho swoje dla Liverpoolu zrobił. W drużynie, która nie miała wtedy tak mocnej kadry, uchodził za jednego z liderów. Wystąpił w 201 spotkaniach. Strzelił 54 gole i zanotował 45 asyst. Zabrakło tylko historycznego sukcesu w postaci mistrzostwa Anglii, które w sezonie 2014/15 uciekło Liverpoolowi na ostatniej prostej. Wtedy Coutinho zapisałby się na kartach historii klubu. A tak? Kibice “The Reds” mają mieszane uczucia. Doceniają, ale jednocześnie pamiętają o tym, że w końcu wybrał Barcelonę.

7. Sadio Mane (Southampton -> Liverpool FC, 41.2 mln euro)

Przygoda Senegalczyka z Liverpoolem trwa już ponad cztery lata. Wcześniej Mane wyróżniał się w Southampton, a wiadomo, że włodarze “The Reds” spoglądają w tamtym kierunku wyjątkowo często. Sprowadzili więc ówczesnego 24-latka na Anfield Road, a on szybko udowodnił, że wydane przez nich 41 mln euro to dobra inwestycja.
Mane miał duży wkład w tegoroczne mistrzostwo Anglii (18 goli i 9 asyst) oraz wcześniejszy triumf w Lidze Mistrzów (4 gole i 3 asysty). Jeszcze lepiej spisywał się jednak wówczas, gdy “The Reds” nie sięgali po trofea. W sezonie 2017/18 zdobył aż 10 bramek w Champions League, gdy zespół dochodził do ostatecznie przegranego finału. W kampanii 2018/19 został natomiast z 22 trafieniami królem strzelców Premier League. Łącznie rozegrał dla Liverpoolu już 188 meczów (86 goli i 37 asyst).

6. Alisson (AS Roma -> Liverpool FC, 62.5 mln euro)

Przez lata bolączką Liverpoolu była gra w defensywie. Zawodzili obrońcy, zawodzili bramkarze. Fatalne błędy Lorisa Kariusa przyczyniły się do porażki w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Wtedy na Anfield zrozumieli, że budowanie zespołu zaczyna się od obrony. Postanowili sprowadzić więc golkipera z najwyższej półki. Padło na Alissona, który miał za sobą bardzo dobry sezon w Romie.
Brazylijczyk od samego początku imponował formą. Kibice “The Reds” w końcu nie musieli drżeć przed każdym strzałem rywali. Przed nawet niegroźnym dośrodkowaniem. Alisson zapewniał im spokój. Już w swoim pierwszym sezonie Brazylijczyk dołożył ogromną cegłę do triumfu w Lidze Mistrzów, a w Premier League wpuścił zaledwie 22 gole w 38 meczach, aż 21 razy zachowując też czyste konto. Rok później mógł natomiast cieszyć się ze zdobycia upragnionego mistrzostwa Anglii. I chociaż w ostatnim czasie często dopadają go problemy zdrowotne, z pewnością mowa o jednym z najlepszych golkiperów świata. Portal “Transfermarkt” wycenia go na 80 mln euro. To drugie miejsce wśród bramkarzy. Tuż za Janem Olbakiem (90 mln euro). Dziś z kolei Alisson może odebrać nagrodę dla najlepszego golkipera na gali FIFA, choć nie ma co ukrywać, większe szanse na laur mają jego konkurenci.

5. Luis Suarez (Ajax -> Liverpool FC, 26.5 mln euro)

Drugi - po Coutinho - przedstawiciel “starego” Liverpoolu, który nie święcił z klubem sukcesów, ale prezentował się naprawdę fenomenalnie. Gdyby doszły do tego trofea, na pewno mógłby znaleźć się w naszym zestawieniu wyżej. Ale z drugiej strony powiedzmy sobie szczerze - “The Reds” mieli wtedy kapitalną pakę w ofensywie i mocno wątpliwą defensywę. Puchary przyszły dopiero wówczas, gdy zadbano także o jakość w tej formacji.
A Suarez wykręcał w Liverpoolu kosmiczne liczby. Zwłaszcza w sezonie 2013/14, gdy dopiero słynne poślizgnięcie się Stevena Gerrarda zabrało ekipie z Anfield tytuł mistrzowski. W samej lidze zdobył wtedy 31 goli i dołożył 17 asyst. Gdyby udało się wówczas zająć pierwsze miejsce, zostałby bohaterem trybun na długie lata. Ostatecznie po tamtych rozgrywkach odszedł do Barcelony, a Liverpool zarobił prawie 82 mln euro. Swoją przygodę z “The Reds” Suarez zakończył z bilansem 133 meczów, 82 goli i 47 asyst. Bezpośredni udział przy golu miał więc średnio raz na mecz.

4. Mohamed Salah (AS Roma -> Liverpool FC, 42 mln euro)

Podobną średnią zdobywanych bramek ma póki co Mohamed Salah. Chociaż wydaje się, jakby Egipcjanin szalał w ataku Liverpoolu już od wieków, w rzeczywistości jego przygoda z Anfield trwa nieco ponad trzy lata. Wejście do zespołu zaliczył wręcz kapitalne. W sezonie 2017/18 klub nie święcił co prawda jakichkolwiek sukcesów, ale Salah i tak w samej tylko Premier League strzelił 32 gole i zaliczył 11 asyst. Równie imponująco wyglądały jego liczby w Lidze Mistrzów. Tam trafiał 10 razy, dokładając pięć decydujących podań. Pięknym zwieńczeniem jego kapitalnej wówczas formy mógł być triumf w Champions League, jednak w finale “The Reds” ulegli Realowi. To wtedy Salah zszedł z murawy kontuzjowany po starciu z Sergio Ramosem.
W kolejnych latach Egipcjanin dalej trzymał świetny poziom, choć liczby miał już delikatnie słabsze. Najpierw 22 gole i 10 asyst w Premier League. Potem 19 bramek i kolejne 10 ostatnich podań. Można powiedzieć - strzeli, poda, pozamiatana. W tym sezonie też prowadzi już w klasyfikacji strzelców (11 trafień), ale miano to dzielą z nim jeszcze Heung-min Son i Dominic Calvert-Lewin. Łącznie Salah rozegrał dla “The Reds” 172 spotkania. Strzelił 108 goli i zanotował 44 asysty. Miał ogromny udział w pierwszym od 30 lat tytule mistrzowskim dla Liverpoolu oraz zdobytym rok wcześniej Pucharze Ligi Mistrzów.

3. Jordan Henderson (Sunderland -> Liverpool, 18 mln euro)

Za kilka miesięcy Hendersonowi stuknie dziesięć lat w Liverpoolu. Jego przygoda z Anfield nie zawsze układała się jednak kolorowo. Niegdyś był nawet na wylocie z klubu. Już rok po przyjściu z Sunderlandu “The Reds” rozważali wymianę z Fulham, na mocy której Henderson wylądowałby w Londynie, a do Liverpoolu przyszedłby Clint Dempsey. Ostatecznie do takiej transakcji nie doszło, a Anglik został - nie będzie to chyba przesadne stwierdzenie - legendą klubu.
W jego barwach rozegrał już 379 spotkań. Strzelił 29 goli i zaliczył 51 asyst, ale to nie za liczby w ofensywie rozlicza się go w pierwszej kolejności. Zapewnił drużynie spokój w środku pola. Dał niewyobrażalnie dużo pod względem mentalnym. Poprowadził zespół do pierwszego od 30 lat tytułu w Premier League, a sam został w niej wybrany najlepszym graczem sezonu. W 2019 roku okrzyknięto go natomiast najlepszym angielskim piłkarzem. To właśnie wówczas poprowadził “The Reds” do triumfu w Lidze Mistrzów.

2. Andrew Robertson (Hull City -> Liverpool FC, 9 mln euro)

Transferowy strzał w dziesiątkę. Latem 2017 roku Liverpool wyciągnął 23-letniego Szkota z Hull City, gdzie występował on razem z Kamilem Grosickim. Zespół ten właśnie zaliczył bolesny spadek z Premier League, w ostatnich dwóch meczach przegrywając 0:4 i 1:7. W obu tych starciach Robertson wchodził z ławki. “The Reds” zapłacili za niego 9 mln euro, a więc - jak na standardy Premier League - niewielką kwotę. Wtedy wydawało się jednak, że adekwatną, bo szkocki defensor zwyczajnie nie zapowiadał się na wielką gwiazdę.
A później na naszych oczach w czerwonej części Liverpoolu zrodziły się boki obrony z najwyższej półki. Po jednej stronie zaczął szaleć Trent Alexander-Arnold, po drugiej zadomowił się właśnie Robertson. Kampanię 2017/18 obaj potraktowali jeszcze rozgrzewkowo. Później jednak wskoczyli na najwyższe obroty, przyczyniając się do wielkich sukcesów klubu - wygranej w Lidze Mistrzów oraz Premier League. Szkot w sezonie 2018/19 uzbierał aż 13 asyst. Sezon później miał ich 12, ale sam trzy razy trafił też do siatki. Na ten moment w koszulce Liverpoolu uzbierał 147 spotkań. Strzelił pięć goli i dołożył 34 asysty. Sprowadzano go za 9 mln euro, a dziś wart jest prawie dziewięć razy więcej.

1. Virgil van Dijk (Southampton -> Liverpool FC, 84.65 mln euro)

Może i Holender jest w klubie dopiero trzy lata. Może i kosztował sporo. Ale sprowadzenie go było warte każdych pieniędzy. “The Reds” przez lata mieli ogromny potencjał w ofensywie. Przez lata kręcili się blisko trofeów. Brakowało im jednak mocnej defensywy. Bramkarza z prawdziwego zdarzenia, zanim jeszcze na Anfield zawitał Alisson, a przede wszystkim lidera obrony. Kimś takim niemal z miejsca stał się po transferze Van Dijk.
Wzrost jakości w tej formacji było widać już w drugiej części sezonu 2017/18. Przypomnijmy, że Holender przyszedł zimą. W ostatnich 15 kolejkach Premier League “The Reds” stracili tylko 10 goli. Najmniej w stawce, ex aequo z Manchesterem City. A wszyscy chyba pamiętamy, co było później. W kampanii 2018/19 wygrana w Lidze Mistrzów. Rok później upragnione mistrzostwo Anglii. Nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie szef Van Dijk. Holender otrzymał za 2019 rok tytuł najlepszego piłkarza od UEFA. W plebiscycie Złotej Piłki zajął ostatecznie drugie miejsce, choć według wielu osób także zasłużył na triumf. Z Leo Messim przegrał o siedem głosów. Dziś leczy poważną kontuzję. Czekamy na jego powrót, bo to chyba najlepszy środkowy obrońca na świecie.
Liverpool
własne
Zapraszamy także do zapoznania się z zestawieniami najlepszych transferów dekady innych europejskich klubów:

Przeczytaj również