Strzelał Barcelonie, podpadł Nawałce, a w wieku 34 lat grał dwa mecze w dwa dni. Jak Cleber błyszczał w Wiśle

Strzelał Barcelonie, podpadł Nawałce, a w wieku 34 lat grał dwa mecze w dwa dni. Jak Cleber błyszczał w Wiśle
Youtube
Będąc jeszcze piłkarzem Vitorii Guimaraes na tyle dał się we znaki krakowskiej Wiśle, że niedługo później wylądował przy Reymonta. Przychodził jako rekordzista w łapaniu żółtych kartek, ale na boiskach Ekstraklasy nieco się uspokoił, prezentując przede wszystkim wysoki poziom sportowy. Z “Białą Gwiazdą” zdobył trzy mistrzostwa Polski, pograł w europejskich pucharach, a jego gol przesądził o historycznym zwycięstwie nad FC Barceloną. Cleber Guedes - bo o nim mowa - to zdecydowanie jeden z lepszych obrońców z przeszłością w Ekstraklasie.
W sezonie 2005/2006 Wisła w pierwszej rundzie ówczesnego Pucharu UEFA trafiła na portugalską Vitorię Guimaraes. Kilkanaście dni wcześniej w Atenach doszło do prawdziwego koszmaru. Podopieczni Jerzego Engela byli o krok od historycznego awansu do Ligi Mistrzów, ale w dramatycznych okolicznościach przegrali z Panathinaikosem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Rywalizacja w Pucharze UEFA była więc trochę jak za karę. I tak faktycznie wyglądała. Zaczęło się od wyjazdowej porażki 0:3, a pierwszą bramkę dla rywali zdobył brazylijski stoper - Cleber, który pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na… Marku Saganowskim. Brazylijczyk raczej nie myślał wtedy, że w przyszłości przez lata będzie przywdziewał barwy ówczesnego rywala.
Miał 32 lata, gdy przenosił się do Krakowa. Młodzieniaszkiem więc już nie był. “Biała Gwiazda” potrzebowała jednak doświadczonego obrońcy, a Cleber prowadził się na tyle dobrze, że jego organizm wcale nie przypominał o metryce.

Wejście wawelskiego smoka

Jeszcze grając w lidze portugalskiej wyróżniał się wyjątkowo agresywną grą, co mogło lekko dziwić, bo poza boiskiem był raczej spokojnym gościem. Kartki faktycznie jednak łapał na potęgę. Podczas 89 spotkań rozegranych w Vitorii uzbierał ich aż 38. Przed założeniem koszulki Wisły zrobił sobie chyba jakiś rachunek sumienia, bo pod Wawelem zdecydowanie te agresywne zapędy ograniczył.
Do tego stopnia, że w swoim debiucie był jedynym zawodnikiem z linii obronnej Wisły, który kartonika nie zobaczył. Co więcej, Cleber szybko dostał zaufanie trenera i kolegów z drużyny. Gdy arbiter podyktował rzut karny dla krakowian, pewnie wykorzystał go właśnie Brazylijczyk. “Biała Gwiazda” pokonała Górnika Zabrze 1:0, a ówczesny szkoleniowiec klubu z Reymonta - Dan Petrescu - nie mógł nachwalić się nowego zawodnika. - Był najlepszy na boisku - mówił bez ogródek.
A nie były to wcale miłe złego początki. Raczej miłe miłego. Cleber dalej prezentował się bardzo solidnie w obronie, a raz na jakiś czas swoje dokładał też z przodu. Choćby wtedy, gdy dwa razy wpisał się na listę strzelców w meczu derbowym przeciwko Cracovii. Gros swoich bramek zdobył z rzutów karnych, choć w pewnym momencie stwierdził, że nie chce tego dłużej robić.
- Cléber odmówił strzelania rzutów karnych. Może nie tyle odmówił, co przyszedł do mnie i poprosił o zwolnienie z tego obowiązku, gdyż twierdzi, że dla niego to jest zbyt duże obciążenie psychiczne, z którym sobie nie radzi - zaskoczył prowadzący już wówczas Wisłę Maciej Skorża.
Przez jakiś czas faktycznie Brazylijczyk nie ustawiał futbolówki na jedenastym metrze. Gdy jednak jego koledzy z drużyny zaczęli się notorycznie mylić, przełamał swoją psychiczną barierę i znów stał się etatowym wykonawcą rzutów karnych.

Konflikt z Nawałką

Chociaż był - i pewnie dalej jest - człowiekiem do rany przyłóż, to sytuacja z jedenastkami wcale nie była jedyną, gdy zaskakiwał wszystkich dookoła swoimi decyzjami. Nieco wcześniej doszło do nieporozumienia między nim i Adamem Nawałką. Ten bowiem zdecydował się wystawić Clebera na lewej obronie, co Brazylijczykowi ewidentnie nie przypadło do gustu. - Przez pięć lat grania w Vitorii Guimaraes zagrałem na tej pozycji trzy razy. Dwa razy po to, by zatrzymać Ricardo Quaresmę, a raz Simao Sabrosę - wypalił Cleber.
Konflikt został jednak szybko zażegnany, a stoper z Kraju Kawy dalej mógł bronić się swoją grą. Choć akurat pierwszy sezon spędzony w Krakowie zbyt udany dla jego zespołu nie był. “Biała Gwiazda” skończyła wtedy rozgrywki Ekstraklasy na 8. miejscu, co w tamtych latach było przecież kompletnie nie do pomyślenia. A Cleber i tak został wybrany do jedenastki sezonu. Otrzymał też wyróżnienie dla najlepszego obcokrajowca Ekstraklasy. Do tego nieźle wyglądał jego bilans zdobytych bramek, bo aż sześć razy trafiał do siatki.
Sezon później był już mniej skuteczny, strzelając cztery gole (trzy w pierwszych czterech kolejkach), ale z kolei wówczas to Wisła kompletnie zdominowała krajowe rozgrywki. Ligę wygrała z przewagą 14 punktów nad Legią, a duża w tym zasługa samego Brazylijczyka, który zdecydowaną większość meczów rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty.

Dwa mecze w dwa dni, Barcelona i rok w Czeczenii

Latem 2008 roku Cleber zaszokował wszystkich. 19 lipca zagrał 75 minut w sparingu Wisły z Liverpoolem (w Szwajcarii), po czym wsiadł w samolot, a następnie autokar, by pojechać do… Ostrowca Świętokrzyskiego na mecz Superpucharu Polski z Legią Warszawa. “Biała Gwiazda” posłała wtedy w bój drużynę złożoną głównie z piłkarzy grających w Młodej Ekstraklasie, ale Brazylijczyk postanowił wspomóc kolegów. Zagrał pełne 90 minut. A wystarczy wspomnieć, że miał już wtedy na karku 34 lata!
Świetną dyspozycję fizyczną zawdzięczał w dużej mierze odpowiedniej diecie. Raczej trudno było spotkać go w krakowskich restauracjach McDonald’s czy KFC. Stawiał na drób, ale ten wyższej jakości, owoce, ryż czy fasolę. I kontuzje faktycznie omijały go przez długi czas z daleka.
Większość kibiców kojarzy Clebera przede wszystkim z gola strzelonego FC Barcelonie. Trzeba przyznać, że Wisła nie miała wtedy szczęścia do kulek w losowaniu. Po świetnym sezonie ligowym apetyty były spore, ale… jak tu pokonać Iniestę, Xaviego, Henry’ego czy Eto’o? Na Camp Nou podopieczni Pepa Guardioli pewnie wygrali 4:0. W Krakowie nosa utarł im jednak trochę Cleber, pięknym szczupakiem dając Wiśle jednobramkowe zwycięstwo. Warto przypomnieć, że Barcelona wygrała później Ligę Mistrzów, a przez całe rozgrywki przegrała jeszcze tylko z Szachtarem Donieck, gdy i tak miała już awans w kieszeni.
W Krakowie Cleber spędził później jeszcze pół roku, po czym podpisał kontrakt z Tieriekiem Grozny. Jak sam przyznawał, takiej propozycji nie mógł odrzucić. W Czeczenii dostał naprawdę lukratywny kontrakt. I to mimo już 35 lat na karku.
Grę w Wiśle zaczynał od strzelonego gola. Podobnie było też w nowych barwach. Już w pierwszym spotkaniu pokonał bramkarza Spartaka Nalczyk. W obu przypadkach jego trafienia dawały zwycięstwa 1:0. Ewidentnie wiedział jak zrobić dobre pierwsze wrażenie.

Powrót na Reymonta i przykry koniec

Szybko jednak okazało się, że tęsknota za rodziną pozostawioną w Krakowie jest silniejsza niż ogromne pieniądze płynące na konto. Osłabła też nieco jego pozycja w klubie, dlatego po niespełna roku postanowił wrócić do Polski. Oczywiście do Wisły, choć nie ukrywał, że kusiły go również inne kluby. W mistrzowskim sezonie 2010/2011 rozegrał jeszcze 11 spotkań. W ostatnich ośmiu złapał sześć żółtych kartek. Można powiedzieć, że wrócił Cleber znany z Portugalii.
Jego wiślacka kariera zakończyła się w wyjątkowo przykrych okolicznościach. Podczas meczu z Lechem na obrońcę Wisły pechowo wpadli Sławomir Peszko i Joel Tshibamba. Brazylijczyk długo nie mógł podnieść się z murawy. Ostatecznie został odwieziony do szpitala, gdzie wykryto, że uszkodził kręgi szyjne.
Przyszłość pokazała, że był to ostatni mecz Clebera w Wiśle Kraków. Przynajmniej w pierwszej drużynie, bo zdarzyło mu się jeszcze później grać dla ekipy Oldbojów.
W koszulce "Białej Gwiazdy" wystąpił łącznie 118 razy. Zdobył trzy tytuły mistrzowskie - w sezonach 2007/2008, 2008/2009 i 2010/2011. Miłością do Wisły zaraził też swojego syna Lucasa, który później także trenował z pierwszym zespołem, choć furory zdecydowanie nie zrobił. Przez jakiś czas Cleber pracował jeszcze w klubie z Reymonta w roli scouta, ale ta przygoda zakończyła się dość szybko. Co ciekawe, w 2015 roku Brazylijczyk został zgłoszony do gry przez czwartoligowy Górnik Zembrzyce. Jego debiutu w nowych barwach się jednak nie doczekaliśmy.
W 2018 roku - jak poinformował dziennikarz Tomasz Ćwiąkała - Cleber założył klub piłkarski, a jego wspólnikiem został inny były piłkarz krakowskiej Wisły - Marcelo Guedes.
Nie mieliśmy w przeszłości w Ekstraklasie wielu tak jakościowych obrońców z zagranicy. Stąd Clebera śmiało można umieścić w ścisłym gronie tych najlepszych. Może nie był to nigdy poziom Marcelo czy Manuela Arboledy, ale zdecydowanie dawał radę.
Dominik Budziński
***
Zapraszamy do lektury artykułów dotyczących innych zagranicznych piłkarzy, którzy w przeszłości znakomicie radzili sobie na polskich boiskach: Prejuce Nakoulma, Abdou Razack Traore, Dani Quintana, Kalu Uche, Maor Melikson, Danijel Ljuboja, Artjoms Rudnevs, Donald Guerrier, Manuel Arboleda, Hernan Rengifo, Mauro Cantoro, Takesure Chinyama, Marcelo Guedes, Nemanja Nikolić, Stanko Svitlica.

Przeczytaj również