„Stara Dama" znów na szczycie. Czy ktoś przerwie dominację Juventusu na Półwyspie Apenińskim?

„Stara Dama" znów na szczycie. Czy ktoś przerwie dominację Juventusu na Półwyspie Apenińskim?
Marco Iacobucci / EPP
W futbolu, jak i w życiu panuje ciągła rywalizacja. Samo dojście na szczyt, mimo że znaczy bardzo wiele, nie jest najtrudniejsze. Prawdziwa walka zaczyna się dopiero, gdy trzeba się na tym szczycie utrzymać. Im dłużej na nim jesteś tym konkurencja staje się silniejsza, dąży do perfekcji, chce tylko jednego – przerwać dominację.
Gdyby w 2006 roku ktoś powiedział, że Juventus w ciągu następnych 12 lat sięgnie po 7 tytułów mistrzowskich, a do tego dołoży 4 Puchary Włoch, zapewne zostałby odesłany na badania psychiatryczne. W tamtych czasach klub przechodził przez prawdziwą gehennę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na skutek afery „Calciopoli”, związanej z ustawianiem meczów, Juventus został zdegradowany do Serie B, odebrano mu dwa tytuły mistrzowskie, a z drużyny odeszły gwiazdy jak Ibrahimović, Vieira, Thuram, Zambrotta czy Cannavaro.
Mimo tylu problemów „Stara Dama” zdołała wrócić na szczyt i to w wielkim stylu. W drugiej lidze „Juve” spędziło tylko 1 sezon. Kolejne 4 lata poświęcono na przygotowania do stworzenia „maszyny”, która miała zostać odpalona przez Antonio Conte.
Od tamtego momentu nikt we Włoszech nie jest w stanie zatrzymać „Starej Damy”, dla której wygrywanie trofeów krajowych staje się powoli monotonią.
Ale tak jak już pisałem – im dłużej jesteś na szczycie, tym konkurencja coraz bardziej rośnie w siłę. We Włoszech jest identycznie. W sezonie 11/12 „Juve” pod wodzą Antonio Conte stało się włoskimi „Invincibles” – przebrnęli przez całą kampanię ligową bez porażki.
2 lata później turyńczycy osiągnęli apogeum swojej formy i wygrali ligę, zdobywając absolutnie rekordowe 102 punkty. W ostatnich latach jednak coraz trudniej przychodzą Juventusowi kolejne triumfy. W bieżącym oraz w poprzednim sezonie „Zebry” wyprzedziły wicemistrza o zaledwie 4 punkty.
Lata mijają, a przewaga jaką Juventus posiada ponad resztą włoskich ekip sukcesywnie maleje. Kolejny sezon to może być prawdziwa batalia o scudetto. Faworytem nadal pozostanie Juventus, ale konkurencja do tytułu będzie ogromna.

Stara gwardia odchodzi na emeryturę

Głównym zagrożeniem dla obrońców tytułu może być przede wszystkim utrata kluczowych piłkarzy. Z klubem po 17 latach pożegnał się Gianluigi Buffon, jedna z największych legend klubu, jak i całej włoskiej piłki.
„Gigi” ma godnego następcę jakim jest Wojciech Szczęsny, który już w bieżących rozgrywkach pokazał klasę, zachowując czyste konto w aż 14 z 21 spotkań, w jakich strzegł bramki „Juve”.
Mimo wszystko odejście Buffona może mieć znaczący wpływ na resztę zawodników. Po wielu latach odejdzie kapitan i ostoja drużyny. Przed Chiellinim, który przejmie opaskę ogromne wyzwanie. Będzie musiał tak jak poprzednik natchnąć innych do wielkich rzeczy, do zapisywania historii Juventusu.
Buffon to nie jedyny piłkarz, który opuści Allianz Stadium po tym sezonie. Massimiliano Allegri na konferencji przed meczem z Hellas Verona potwierdził odejście z klubu Stephana Lichtsteinera oraz Kwadwo Asamoaha.
Nie byli to zawodnicy z pierwszej jedenastki, jednak ich brak może być niezwykle odczuwalny w kolejnym sezonie. Ze względu na swoją wszechstronność oraz doświadczenie potrafili oni wypełniać luki na praktycznie wszystkich pozycjach na boku – od obrońcy do skrzydłowego.
Momentem, który pokazał, że ten duet nadal jest ważną częścią „Juve” był rewanżowy mecz na Wembley z Tottenhamem. Juventus przegrywał 0:1, do awansu potrzebował dwóch bramek, a mimo to Allegri nie zdecydował się wpuścić ofensywnego zawodnika Bentancura.
Postawił na klasę i doświadczenie w osobach Lichtsteinera i Asamoaha. Ostatecznie „Juve” wygrało 2:1, a przy wyrównującej bramce Higuaina duży udział miał właśnie wprowadzony z ławki Szwajcar.
Teraz „Bianconeri” będą musieli znaleźć odpowiednich następców, którzy zgodzą się na role rezerwowych, będą wszechstronni oraz zagwarantują jakość mimo marginalnej ilości minut spędzonych na boisku.

„Łakome kąski” na rynku transferowym

Odejście Lichtsteinera, Asamoaha i Buffona jest już pewne, ale to z pewnością nie koniec pożegnań. Regularne wygrywanie Serie A może nie być wystarczającym argumentem do pozostania największych gwiazd w Turynie.
Po raz kolejny wiele mówi się o odejściu Alexa Sandro do Manchesteru United. Paulo Dybala mógłby być następcą Griezmanna w Atletico, a zainteresowanie usługami Miralema Pjanica wykazują najwięksi i najbogatsi piłkarskiego świata.
Wątpliwe, by wszyscy wymienieni zawodnicy odeszli z Turynu, ale nawet utrata jednego z nich może być niezwykle bolesna. Chociaż z drugiej strony rok temu z Juventusem pożegnał się dotychczasowy lider defensywy – Leonardo Bonucci, a mimo to „Stara Dama” traci jeszcze mniej goli.
To pokazało, że żadna jednostka nie jest ponad drużyną, a siła „Juve” tkwi w kolektywie. Jeśli ewentualne transfery Dybali czy Pjanica doszłyby do skutku, to czarno-biała „bestia” byłaby zraniona, ale na pewno nie martwa.

Nieustępliwi

Ostatnie 2 sezony pokazały, że Napoli stanowi realne zagrożenie dla Juventusu w ligowej walce. Wydawało się, że już w tym roku pod Wezuwiuszem „wybuchną” korki od szampanów, oznaczające świętowanie wielkiego zwycięstwa Serie A, ale jednak znów zabrakło wyrachowania oraz chłodnej głowy.
Mimo zwycięstwa w (jak się wydawało) najważniejszym meczu przeciwko Juventusowi, zawodnicy Napoli nie umieli zachować regularności do końca sezonu i przegrali 0:3 z Fiorentiną oraz zremisowali 2:2 z Torino w następnych kolejkach.
Marzenia o wyczekiwanym od prawie 30 lat scudetto prysły niczym bańka mydlana, ale w kolejnym sezonie walka z odwiecznym rywalem z Turynu może być jeszcze bardziej zaciekła.
W mediach króluje temat ewentualnych transferów Driesa Mertensa oraz Jorginho na Wyspy Brytyjskie. Włoch mógłby zastąpić na Etihad Stadium Yaya Toure, a Belg jest łączony z wieloma klubami jak m.in. Tottenham, Arsenal oraz Manchester United.
Mertens to kusząca opcja przede wszystkim ze względu na niezwykle niską klauzulę, wynoszącą 28 miliony euro. Taka cena za napastnika, który gwarantuje ponad 20 goli w sezonie to istna promocja.
Mogłoby się wydawać, że klęska na ostatniej prostej oraz prawdopodobna utrata największych gwiazd definitywnie skreśli Napoli z walki o scudetto, ale ten klub już nieraz pokazywał, że nigdy się nie podda.
2 lata temu po utracie Gonzalo Higuaina na rzecz Juventusu wieszczono rychły koniec projektu Sarriego, a tym czasem od tego momentu Napoli prezentuje się jeszcze lepiej i realnie zaczęło walczyć o mistrzostwo.
Jeśli coś ma zagwarantować neapolitańczykom tytuł, to nie personalia, ale duch drużyny. Pod względem umiejętności piłkarze Juventusu zdecydowanie przerastają kolegów z południa, ale wola walki oraz nieustępliwość podopiecznych Sarriego może w końcu przynieść wymierne efekty.

Wataha

Kolejnym groźnym kandydatem może stać się AS Roma. Rzymianie w tym sezonie udowodnili, że są w stanie dokonywać cudów. W Lidze Mistrzów podopieczni Eusebio di Francesco zdołali na własnym boisku pokonać 3:0 Chelsea w fazie grupowej oraz Barcelonę w ćwierćfinale, co stało się jedną z największych niespodzianek ostatnich lat w świecie futbolu.
Do finału w Kijowie zabrakło im jednej bramki w konfrontacji z Liverpoolem, ale mimo wszystko rzymianie osiągnęli ogromny sukces i pokazali, że potrafią walczyć jak równy z równym z największymi światowymi markami.
W lidze również „Wilki” osiągnęły zadowalający wynik. Trzecie miejsce na podium, konkurując z Lazio czy Interem to znakomity rezultat, a w przyszłym sezonie może być jeszcze lepiej.
Przede wszystkim Roma musi przestać tracić punkty w meczach z ligowymi średniakami. Remisy z Genoą, Chievo, Sassuolo, Bologną nie mogą przytrafiać się w następnym sezonie jeśli „Giallorossi” chcą realnie zagrozić Juventusowi.
W tym celu konieczne wydaje się wzmocnienie ławki rezerwowych, aby ewentualne rotacje nie skutkowały stratą punktów. Zmiennikiem Džeko może zostać Sanabria, a z kolei Hakim Ziyech ma zaostrzyć rywalizację w środku pola. Prawdziwą „bombą” transferową może być jednak sprowadzenie Justina Kluiverta, który wciąż nie przedłużył kontraktu, wygasającego w 2019 roku.
Oczywiście nikt nie stawia Romy w roli ewidentnego kandydata do mistrzostwa, ale z drugiej strony nikt nie przypuszczał, że odrobienie wyniku 4:1 z Barceloną jest możliwe. Nikt nie przypuszczał też, że Luciano Spaletti zostanie szybko zapomniany ze względu na widoczny progres pod wodzą di Francesco.
Rzymska „wataha” po raz kolejny może dokonać cudu, odbierając mistrzostwo Juventusowi.

Made in Milan

W Mediolanie latem znów może dojść do prawdziwej rewolucji kadrowej. Milan potrzebuje kilku wzmocnień, ale przede wszystkim pozbycia się zawodników, którzy nie wnoszą nic do drużyny. Większość z nich to o dziwo zawodnicy, którzy dopiero co przybyli na San Siro.
W kwietniu zeszłego roku z klubem pożegnał się Silvio Berlusconi, który oddał AC Milan w ręce chińskich inwestorów. Han Li wraz ze współpracownikami mieli za zadanie przywrócić „Rossonerim” utracony blask i nawiązać do wspaniałych czasów, gdy klub hurtowo zdobywał trofea.
Oczywiście w tym celu wydano masę pieniędzy na nowe nabytki, ale większość z nich to po prostu niewypały, których trzeba się pozbyć, aby nie blokowali miejsca naprawdę utalentowanym zawodnikom, głównie wychowanym w Mediolanie.
Andre Silva, Kalinić oraz Borini łącznie zdobyli w lidze 9 bramek. To kuriozalny wynik, biorąc pod uwagę, że Patrick Cutrone w pojedynkę uzbierał 8 trafień, chociaż spędził na murawie mniej czasu niż sam Borini.
Kolejnym chybionym transferem okazał się Andrea Conti. Prawy obrońca był objawieniem ligi, gdy brylował w barwach Atalanty, ale po transferze do Milanu zagrał zaledwie w 5 meczach.
Niedługo po transferze doznał urazu kostki, po powrocie zerwał więzadła, a po kolejnej rehabilitacji wciąż nie może grać ze względu na problemy z kolanem. Jeśli wychowanek Atalanty nadal będzie tak podatny na kontuzje, klub może nigdy nie odzyskać zainwestowanych 24 milionów euro.
Następców Contiego nie trzeba szukać, ponieważ został nim kolejny wychowanek – Davide Calabria, który przebojem wdarł się do pierwszego składu Milanu.
Wychowankowie Milanu jak Locatelli, Donnarumma czy wspomniani już Calabria oraz Cutrone gwarantują o wiele większą jakość niż zawodnicy sprowadzeni za „grube” miliony. Powinni mieć to na uwadze chińscy działacze w czasie okienka transferowego.
Nazwisko oraz cena nie sprawią, że piłkarz będzie grał dobrze. Wychowankowie oraz młodzi, żądni trofeów zawodnicy stanowią przyszłość tego klubu i to na nich powinien opierać się cały projekt.
Milan ma bardzo dobrze zbalansowany skład. Zawodnicy jak Bonucci czy Biglia stanowią pewność i doświadczenie, są przykładami dla młodszych kolegów. W połączeniu z przebojowością zawodników jak Cutrone czy Suso powstaje mieszanka prawie idealna.
Pozostaje rozsądnie wprowadzać kolejnych adeptów jak Matteo Gabbia, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile Milanu. Kolejne transfery za kilkadziesiąt milionów jeśli już muszą zaistnieć to tylko w przypadku, gdy sprowadzony zostanie zawodnik, który od razu zapewni drużynie jakość. Sprowadzanie piłkarzy z potencjałem za horrendalne kwoty jest kompletnie bezużyteczne, ponieważ tacy są już w Milanie i czekają na swoją szansę.

Inter (znowu) na salonach

Ostatnim z głównych kandydatów do triumfu w Serie A jest Inter. Można powiedzieć, że szanse na jakiekolwiek sukcesy w kolejnych latach mediolańczycy zapewnili sobie w starciu z Lazio w ostatniej kolejce bieżącego sezonu, kiedy po niezwykle wyrównanym boju zdołali odnieść zwycięstwo, gwarantujące awans do Ligi Mistrzów.
„Nerazurri” już w tym sezonie do pewnego momentu stanowili poważne zagrożenie dla neapolitańsko-turyńskiego tandemu. W pierwszych 16 kolejkach Inter nie doznał porażki, odnosił zwycięstwa m.in. z Romą oraz Milanem, a po wygranej 5:0 z Chievo oraz bezbramkowym remisie z Juventusem właśnie w kolejce nr 16 podopieczni Spalettiego zasiedli na fotelu lidera.
Wtedy nastąpił negatywny przełom. W kolejnych 11 kolejkach Inter zdołał wygrać tylko 2 razy, przegrywał z takimi „tuzami” jak Sassuolo czy Genoa, co skutkowało spadkiem na piąte miejsce. Wpływ na to miał przede wszystkim brak formy Mauro Icardiego, a następnie kontuzja Argentyńczyka. Eder, który miał zastąpić wychowanka Barcelony, (nie po raz pierwszy) zawiódł.
Fatalna passa sprawiła, że myśli o mistrzostwie bezpowrotnie odleciały, a głównym celem stało się zajęcie miejsca, które premiuje grą w Lidze Mistrzów, co oczywiście ostatecznie się udało.
Dzięki temu prawdopodobnie Mauro Icardi zostanie w Mediolanie na kolejny sezon. Obecny kapitan Interu był wielokrotnie łączony z Realem Madryt czy klubami z Premier League, które co roku gwarantują możliwość gry w europejskich pucharach. Teraz Icardi może zostać i walczyć o najwyższe cele w swoim domu, na stadionie Giuseppe Meazzy.
W podobnej sytuacji znajduje się Rafinha. Brazylijczyk został w styczniu wypożyczony z Barcelony, jednak jednym z warunków umowy był obowiązek wykupu pomocnika jeśli Inter zagra w sezonie 18/19 w Lidze Mistrzów. Alcantara, mimo że w Interze gra od niedawna to już stał się ważnym elementem pierwszej jedenastki, dlatego jego pozostanie może być niezwykle cenne w nadchodzącym sezonie.
Mimo wszystko sam Icardi i Rafinha to za mało, by realnie zagrozić Juventusowi. Inter musi wzmocnić przede wszystkim środek pomocy oraz lewą obronę. Mistrzostwa nie można zdobyć z Davide Santonem, Matiasem Vecino i Borją Valero w pierwszym składzie. Transfery Skriniara, Cancelo oraz Rafinhii pokazują, że „Nerazurri” jeśli już kupują, to zawodników klasowych. Właśnie takimi potrzeba wypełnić resztę składu.

Gra o scudetto

Mimo, że w ostatnich latach Serie A została zdominowana niczym Bundesliga przez Bayern czy Scottish Premier League przez Celtic, to walka o mistrzostwo w kolejnym sezonie będzie niezwykle zacięta.
Realnych kandydatów do tytułu jest wielu. Przewaga „Juve” nad kolejnymi wicemistrzami maleje, rywale się wzmacniają, a z turyńskiej „maszyny” odchodzą kolejne ważne trybiki. Wszystkie okoliczności składają się na niekorzyść „Starej Damy” i skłaniają do myślenia, iż to właśnie będzie ten sezon, w którym „Bianconeri” zostaną strąceni z tronu.
Faworytem w „peletonie”, goniącym „Juve” z pewnością jest Napoli. Roma musiałaby liczyć na cud, Milan ze względu na brak doświadczenia kluczowych piłkarzy może realnie włączyć się do walki o scudetto dopiero za kilka lat, a Inter mimo zatrzymania gwiazd w zespole ma zbyt wąską kadrę, by móc realnie walczyć na trzech frontach.
Jeśli „Azzurri” wyciągną wnioski z ostatnich dwóch sezonów mogą wreszcie osiągnąć sukces. W Neapolu czekają na mistrzostwo, czekają na nowego Diego Maradonę. Wieczna chwała czeka, aby po nią sięgnąć.
Mateusz Jankowski
Źródło: własne

Przeczytaj również