Arka Gdynia - Lechia Gdańsk kibicowsko. Strzały policji na stadionie, festiwal rac i zdobycie “Górki”

Strzały policji na stadionie, festiwal rac i zdobycie “Górki”. Derby Trójmiasta od strony kibicowskiej
Youtube
Arka Gdynia i Lechia Gdańsk zmierzą się dziś w Derbach Trójmiasta po raz 43 w historii. Rywalizacja “Śledzi” z “Betonami”, jak wzajemnie nazywają się kibice obu zespołów, budzi ogromne zainteresowanie i napięcie w całym regionie. W przeszłości wokół derbów bywało naprawdę bardzo gorąco, a służby miały ręce pełne roboty. Zapraszamy na przegląd kilku najbardziej pamiętnych kibicowskich wydarzeń z historii rywalizacji o prymat w Trójmieście.
Pierwsze Derby Trójmiasta, czyli mecz Arki Gdynia z Lechią Gdańsk, zostały rozegrane 2 września 1964 r. Silna rywalizacja sportowo-kibicowska uczyniła tę potyczkę kultową. Każdorazowy pojedynek arkowców z lechistami budzi ogromne zainteresowanie w całym województwie pomorskim. Przez ponad pięćdziesiąt lat nie zawsze to futbol wysuwał się na pierwszy plan, o co dbali zarówno “żółto-niebiescy”, jak i “biało-zieloni” fani. Od strony kibicowskiej nie wolno zapomnieć o kilku derbowych starciach, które przeszły do historii bynajmniej nie z powodów sportowych. Ułożyliśmy je chronologicznie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rekord frekwencji - 7 kwietnia 1974 r., II liga, Lechia Gdańsk - Arka Gdynia 0:1

Choć tych derbów nie transmitowano jeszcze w telewizji, bo pierwszy raz miało to miejsce rok później, lokalna prasa huczała o tym spotkaniu. Według “Dziennika Bałtyckiego” odnotowano wówczas gigantyczne zainteresowanie na stadionie przy ul. Traugutta. Na trybunach zasiadło około 35 tys. ludzi, co do dziś pozostaje absolutnym rekordem frekwencyjnym Derbów Trójmiasta. A było to spotkanie w ramach rozgrywek II ligi! Piłkarze nie porwali tłumów swoją grą, ale kibice bawili się przednio. Przynajmniej ci nastawieni na konfrontację.
- Poczynania gdańskich i gdyńskich pseudokibiców (...) przeszły wszelkie wyobrażenia. Wzajemne obrzucanie się kamieniami i butelkami, walka na kije od klubowych flag - oto “repertuar” środków mających świadczyć o przywiązaniu do barw klubowych. (...) Czas wreszcie wyplenić z aren sportowych Trójmiasta ludzi, którzy chamskimi wybrykami psują opinię rzeczywistym wybrzeżowym sympatykom sportu - pisał redaktor “Dziennika Bałtyckiego”, określając zachowanie szalikowców “bandyckimi wyczynami” i wspominając też o demolowaniu pociągów.
Derby 1974
Dziennik Bałtycki 09.04.1974
Co ciekawe, była to pierwsza relacja w tej lokalnej gazecie opisująca naganną postawę trójmiejskich kibiców, choć wcześniej rozegrano już jedenaście spotkań. Trudno wyrokować, czy wówczas zakładano, że z biegiem lat takie wybryki staną się „normą”.

“Biało-zielona Górka” - 20 czerwca 1984 r., II liga, Arka Gdynia - Lechia Gdańsk 1:4

Ten dzień wszyscy gdyńscy kibice najchętniej wymazaliby z pamięci. Po pierwsze, zespół poniósł sportową klęskę. Wysoka porażka pieczętowała spadek arkowców szczebel niżej i jednocześnie w praktyce premiowała lechistów awansem do najwyższej ligi. To nie były zwykłe derby. Według różnych szacunków Gdynię najechało wówczas od 12 do 15 tys. sympatyków Lechii, którzy stanowili znaczną część widowni. Lokalny aparat bezpieczeństwa został postawiony na nogi, a posiłki ściągnięto z całego ówczesnego województwa gdańskiego.
“Dziennik Bałtycki” informował, że widowisko nie-piłkarskie rozpoczęło się na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Lechiści postanowili wykorzystać zaskakująco sporą przewagę liczebną i przypuścili szturm na słynną gdyńską “Górkę”, gdzie tradycyjnie zasiadali kibice gospodarzy. Choć pierwszy atak okazał się nieskuteczny, za kolejnym razem goście przepędzili odwiecznych rywali z ich świętej trybuny i… zajęli ich miejsca. Wściekli arkowcy próbowali wrócić na swój sektor, ale ich siły były tego dnia nieporównywalnie niższe.
- Po kilkuminutowej walce Arka całkowicie została wyparta poza własny stadion! Do dzisiaj niektórzy kibice wspominają, że "górka" nigdy nie był tak Żółto-Niebieska, jak tego dnia Biało-Zielona. W trakcie meczu dochodziło kilkakrotnie do prób odbicia sektora, ale za każdym razem w pobliskim lasku za koroną stadionu wygrywała Lechia - możemy przeczytać na portalu kibicowskim “biało-zielonych”, lechia.net.
O zdobyciu słynnej “Górki” pisał również dziennikarz “Bałtyckiego”. Było to wydarzenie absolutnie bez precedensu, które na zawsze pozostanie w kartach historii Derbów Trójmiasta.
derby trójmiasta
Dziennik Bałtycki

Strzały na stadionie - 19 października 1997 r., III liga, Arka Gdynia 1:2 Lechia Gdańsk (mecz przerwany, walkower)

Jedyne w historii niedokończone Derby Trójmiasta. O tym meczu mówiła cała Polska. Rozróba w Gdyni osiągnęła taki poziom, że interweniujący policjanci pierwszy raz zdecydowali się na użycie broni wobec awanturujących się chuliganów.
W trakcie spotkanie emocje rosły z każdą sekundą. Trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego część kibiców nie wytrzymała. Z sektorów Arki, gdzie zasiadali również zaprzyjaźnieni kibole innych zespołów, wybiegło kilkuset szalikowców, którzy przypuścili szturm na sektor wroga i trafili na opór sił policyjnych.
- (…) ponad 50-cio osobowa (wszyscy w kominiarkach) elitarna bojówka Cracovii wraz z około 100-osobową grupą kibiców Lecha Poznań wjeżdża na boisko i przypuszcza szturm na sektor Lechii. (…) W tym momencie szok – policja zaczyna strzelać (o tym, że była to gumowa amunicja dowiedzieliśmy się później) - wspomina w relacji zamieszczonej na portalu kibicowskim arkowcy.pl uczestnik tamtych wydarzeń.
W podobnym tonie sprawę opisywała prasa, pisząc o “rozwydrzeniu” i “wystrzałowych derbach”.
- „(…) przeskoczyła przez płot na murawę kilkudziesięcioosobowa grupa, zaprzyjaźnionymi z kibicami Arki, fanów Cracovii. Przypuścili oni szturm w kierunku stojących w okolicach sektora zajmowanego przez kibiców Lechii policjantów z brygady antyterrorystycznej. Ci przeprowadzili kontratak. (…) Za chwilę ponownie horda chuliganów, tym razem około 200-osobowych, ruszyła w kierunku policjantów. Oczywiście w piłkę nożną nikt już w tym momencie przy Ejsmonda nie grał - pisał “Dziennik Bałtycki” w bezpłatnym sportowym dodatku do poweekendowego numeru gazety.
Arkowcy zostali ukarani walkowerem, konsekwencje poniosło też wielu chuliganów zatrzymanych przez policję. O traktowaniu nawet spokojnych kibiców było wówczas bardzo głośno, bo jeden z mundurowych dał się namówić fanom Arki na… sprzedaż nagrań policyjnych, z których wynikało, że wielokrotnie dochodziło do nadużycia uprawnień. Po październikowych ekscesach obawiano się ogromnej eskalacji wewnątrz-trójmiejskiego konfliktu i podobnych wydarzeń w przyszłości. Rozegrane wiosną rewanżowe spotkanie w Gdańsku przebiegło jednak względnie spokojnie, a na kolejne derby w Trójmieście czekano kolejne dziewięć lat.

Festiwal rac - 30 października 2016 r., Ekstraklasa - Arka Gdynia 1:1 Lechia Gdańsk

I na koniec historia (prawie) najnowsza. Trzy lata temu Arka z Lechią zmierzyły się po pięcioletniej przerwie spowodowanej grą “żółto-niebieskich” szczebel niżej. Całe Trójmiasto żyło tym starciem, bilety wyprzedano w ekspresowym tempie, a gdyński stadion został zapełniony do ostatniego miejsca. Nie było przeciwwskazań na przyjazd kibiców gości, więc nikt nie ukrywał, że może być bardzo gorąco.
Z drugiej strony zmieniły się czasy i nie dochodzi już do takich burd jak jeszcze kilkanaście lat temu. Raczej dominowały głosy, że skończy się na bluzgach, paleniu zdobytych od wroga szalików i koszulek oraz racach. Nad Stadionem Miejskim w Gdyni przez cały mecz latał policyjny helikopter, służby zostały postawione w stan najwyższej gotowości.
I faktycznie, przewidywania okazały się w dużej mierze słuszne. Odpalono race, które jednak posłużyły jako… broń na rywali. W pewnym momencie, po uprzednich próbach dewastacji zabezpieczeń odgradzających zwaśnione strony, co bardziej agresywni kibice rozpoczęli festiwal wzajemnego rzucania się racami, które zaczęły hurtowo latać pomiędzy sektorami. Na szczęście nie doszło do tragedii, choć było tego bardzo blisko.
Skutki tamtych wydarzeń trójmiejscy kibice odczuwają do dzisiaj. Od trzech lat żadne derby nie odbyły się z udziałem sympatyków drużyny gości. Zarówno w Gdańsku, jak i Gdyni, sektor gości albo stoi pusty, albo zapełniany jest przez miejscowych fanów.
Wydawało się, że po długiej przerwie dzisiejsze starcie odbędzie się “w pełnym składzie”, ale wojewoda pomorski zmienił podjętą wcześniej decyzję i kilka dni temu zabronił lechistom wyjazdowej eskapady. Na marginesie warto dodać, że zrobił to tuż po minimalnie przegranych przez niego wyborach parlamentarnych do Senatu. Przed głosowaniem miał inne zdanie.
Z powodu obecności tylko kibiców gospodarzy, trudno się spodziewać jakichkolwiek ekscesów. W takim wypadku pozostaje liczyć, że o emocje na trybunach zadbają piłkarze obu zespołów. Faworytem jest Lechia. Arka od długich lat czeka na zwycięstwo ligowe z odwiecznym przeciwnikiem. Czy - po raz enty gdynianie mogą zadać sobie to pytanie - przyszedł TEN moment? Okaże się za kilka godzin.
Paweł Kantorski

Przeczytaj również