Błędy, które naznaczyły bramkarzy. Mecze-koszmary, tych łatek już nie odkleili. "Zagrał raz, zawalił mistrza"

Błędy, które naznaczyły bramkarzy. Mecze-koszmary, tych łatek już nie odkleili. "Zagrał raz, zawalił mistrza"
LiveMedia/SIPA USA/PressFocus
Bramkarz to ostatnia deska ratunku, ale też przez to jest dużo bardziej podatny na pamiętliwe babole. Oto zestawienie tych, do których przylepiła się łatka konkretnego meczu bądź sytuacji.
Są takie momenty, ikoniczne, gdzie miliony oczu patrzą na dramat tego jednego małego ludzika w bramce, który chciałby uciec, ale nie może. Jedni mu współczują, inni się śmieją, jeszcze inni nie chcieliby być w takiej sytuacji nawet w A-Klasie, gdzie na co dzień bronią.
Dalsza część tekstu pod wideo

Loris Karius

To chyba przypadek, który jako pierwszy błyskawicznie przychodzi do głowy. Juergen Klopp wybierał między dżumą a cholerą. Karius czy Mignolet? Musiał wskazać na tego mniej słabego. Jesienią bronił Belg, wiosną Niemiec. Karius zrobił dwa wstydliwe błędy, właściwie wielbłądy. Świat naznaczył go piętnem, "zmemizował", a później został wymazany z poważnego futbolu. Doświadczył piekła. To najbardziej brutalne zderzenie z meczem-koszmarem. Po tym, co zrobił w finale Champions League 2018, tak naprawdę nigdy nie wrócił. Po ostatnim gwizdku zalał się łzami. Liverpool przegrał Ligę Mistrzów ewidentnie przez niego. Skierowano go na badania i okazało się, że bronił z... wstrząsem mózgu.
Klopp uświadomił sobie, że nie może wybierać tego mniej słabego bramkarza, bo Mignolet i Karius to nie ta półka. Liverpool kupił Alissona Beckera za 66,8 mln funtów (72,5 mln euro), a niemiecki bramkarz żadnej szansy już nie dostał. Próbował odbudować się w Besiktasie. Trener Senol Gunes po jednym ze spotkań na wiosnę powiedział: - Był winny straconych bramek. Karius jest jakby w stagnacji, coś jest nie tak z jego elektrycznością, motywacją i całym entuzjazmem do gry.
Obecnie Niemiec pełni rolę rezerwowego bramkarza Newcastle.

Artur Rudko

Ktoś w końcu wygryzie Filipa Bednarka? Niby ciągle jest krytykowany, a i tak na końcu to on gra. Nie "posadził" go Mickey van der Hart, nie zrobił tego Artur Rudko i na razie rywalizację z nim przegrywa Bartosz Mrozek. Ukrainiec miał wielką szansę. Sezon 2022/23 zaczął jako starter. Został wypożyczony z Metalista Charków z możliwością późniejszego wykupu, ale jego kariera w Poznaniu błyskawicznie się skończyła. Naznaczył go wyjazd do Azerbejdżanu, gdzie totalnie zawalił przy dwóch straconych bramkach z Karabachem, a jeszcze później dostał trzecią, ośmieszającą, między nogami. Desperacja w Poznaniu i znudzenie Bednarkiem było ogromne, bo Rudko z marszu dostał miejsce w bramce i nawet nie musiał specjalnie nic pokazywać. Nikt chyba nawet nie sprawdził, jak radził sobie wcześniej w Pafos. Kto by tam oglądał ligę cypryjską...
Rudko cały czas obwiniał się, że zawalił Ligę Mistrzów. Już w październiku Dawid Dobrasz donosił w programie "Poznań vs Warszawa" na kanale Meczyki.pl na YouTube, że Rudko zgłosił chęć odejścia, bo spalił za sobą most. Zdążył jeszcze zawalić Lechowi Puchar Polski ze Śląskiem Wrocław, popełniając dziecinny błąd, gdy wypuścił piłkę z rąk. Później strzelali mu już tylko w II lidze...

Tomasz Kuszczak

W Manchesterze doceniany przez sir Alexa Fergusona, który przez kilka lat posiadał na ławce solidnego rezerwowego. Debiutował jako... Zuszczak, bo kitman pomylił nazwisko. Za dużo nie pograł, bo niepodważalną pozycję miał Edwin van der Sar. Wymowne, że w Brighton w dwa sezony zaliczył więcej występów niż w MU w pięć. Polak to też autor jednej z najlepszych parad w historii Premier League, jeszcze w West Bromwich Albion, skąd zresztą trafił do United. W 2011 miał jednak dosyć i chciał wreszcie grać, by walczyć o bluzę nr 1 w reprezentacji. Dużo bardziej szanowany na Wyspach niż w Polsce, gdzie naznaczył go gol z Kolumbią, którego strzelił mu bramkarz - Luis Martinez. Kuszczak cofał się, cofał, cofał... i wpadło mu za kołnierz.
Znalazł się na liście nie dlatego że to "cienias", tylko bo nie był w stanie naprawić wizerunku po tej gafie, nie dał rady wymazać tego błędu. W Polsce miał bardzo dużą konkurencję w bramce. Choćby takie "A Jezus Maria, jaki błąd Boruca" z ust Dariusza Szpakowskiego bardziej się zaciera przez całokształt kariery byłego golkipera Legii i Celtiku oraz jego bohaterstwo na MŚ 2006 i ME 2008. Kuszczak zagrał zaledwie 11 meczów w kadrze. Bronił na przykład w meczu z Hiszpanią (0:6) za Franciszka Smudy, ale tej wymiany ciosów też nie chcemy pamiętać...

Peter Enckelman

Nazwiska może nie będziecie kojarzyć, ale na pewno w piłkarskich kompilacjach gaf widzieliście tę bramkę. Olof Mellberg podaje z autu do bramkarza i...
Najbardziej bolesne, że to były akurat głośne derby Birmingham, wtedy, w 2003 roku, bardzo wyczekiwane, bo pierwsze w najwyższej lidze od 16 lat. Birmingham City dopiero co awansowało. Mówiło się potem w Anglii, że po tym spotkaniu "Enckleman was finnish", nawiązując grą słów do fińskiego pochodzenia golkipera. Jeden z fanów gości wbiegł na murawę, zaczął wymachiwać tuż przed nosem bramkarza ręką, a na końcu... złapał go za twarz. Gracz Aston Villi był w takim amoku, że nawet nie zareagował. Arbiter uznał, że piłka smyrnęła gdzieś po bucie, dlatego bramkę zaliczył. Bezpośrednio z autu by się nie liczyło. Trwały debaty... dotknął, czy nie dotknął?!
Trener Graham Taylor przyznał: - On nie zna przepisów gry, jest bardzo uczciwym chłopakiem. Jego naturalnie położone ręce na głowie w reakcji na bramkę sprawiały wrażenie, jakby dotknął piłki.
Fin się wściekał w mediach, że zna reguły i nie czuje, żeby dotknął futbolówki. Już się po tym meczu nie odkręcił. Spadł na dużo niższy poziom grania. Występował do końca sezonu, a latem Aston Villa kupiła Thomasa Soerensena, zaś Enckelmana sprzedała do Blackburn.

Adam Bogdan

Kiedy Klopp obejmował Liverpool, to zastał w klubie różnego rodzaju kwiatki. Jednym z nich był drugi bramkarz - Adam Bogdan. Simon Mignolet nie mógł zagrać z powodu kontuzji i niemiecki menedżer musiał postawić na Węgra w meczu ligowym. Ten zaś już w 3. minucie wypuścił piłkę z rąk. Śmieszne było to, że Liverpool opublikował zdjęcia z rozgrzewki Adama Bogdana z podpisem "safe hands" (bezpieczne ręce) na swoim oficjalnym Snapchacie jakąś godzinę przed tragedią. Źle się zestarzało…
Co też on wyprawiał... Bogdan wychodził z bramki i zamiast łapać piłkę, to wypiąstkował ją prosto w twarz Lucasa Leivy. Ostatni gol (na 3:0) dla Watfordu nie jest jego winą, ale rzucił się przy niej naprawdę komicznie. Tak, jakby bał się piłki. Gdyby zrobił to normalnie, to Odion Ighalo trafiłby prosto w niego.
To nie koniec. Exeter w Pucharze Ligi strzeliło mu później gola bezpośrednio z rzutu rożnego. Obrońcy czuli się momentami tak, jakby z tyłu mieli pustą bramkę. Klopp się bał, że Bogdan zawali mecz, więc nie dał mu już grać nawet w krajowych pucharach. Jedynie w Premier League na koniec sezonu. Tak na pożegnanie, bo to ostatni jego występ, choć tułał się po wypożyczeniach i dopiero w sezonie 2018/19 wygasł mu kontrakt z "The Reds".

Rob Green

Podobna sytuacja, jak z Tomaszem Kuszczakiem. Klubowo bardzo szanowany, reprezentacyjnie obśmiany. W "The Times" dziennikarz Ed Smith pytał, czy naprawdę uczciwie jest oceniać Greena przez pryzmat jednego babola. W końcu był jedynką West Hamu przez sześć lat. W Premier League zagrał 241 spotkań. To skłoniło selekcjonera kadry Fabio Capello, żeby postawić na niego. Włoch miał jeszcze wtedy do wyboru Davida Jamesa i Joe Harta po znakomitym wypożyczeniu do Birmingham City. Próbował Harta w sparingach, ale finalnie postawił na doświadczenie. I od razu tego pożałował... Rob Green wturlał sobie piłkę do siatki po niegroźnym uderzeniu Clinta Dempseya. Może i zostałoby to zapomniane, gdyby nie remis 1:1. W kolejnym meczu z Algierią wyszedł już David James, a Green był skończony. Dopiero potem zaczęła się era Joe Harta. Green zagrał jeszcze tylko w jednym meczu towarzyskim.
Anglikom przeszkadzało też to, że w wywiadach nie przeprosił, nie wziął na siebie odpowiedzialności, nie uderzył się w pierś. A takiemu łatwiej wybaczyć...

Ionut Radu

Czy można zagrać tylko jeden mecz w Serie A w sezonie i zawalić mistrzostwo? W sezonie 2021/22 Rumun pokazał, że tak. Samira Handanovicia bolały wówczas plecy, więc musiał zagrać rezerwowy. Ekipy z Mediolanu walczyły wzajemnie o mistrzostwo, sprawa ważyła się o jedną wpadkę. Inter nie chciał, żeby derbowy rywal po latach posuchy wszedł na szczyt. Musiał pokonać Bolognę w zaległym spotkaniu. Wtedy przeskoczyłby Milan i na cztery kolejki przed końcem miał lepszą sytuację. W 81. minucie dążył do zdobycia bramki na 2:1. Grali szybko, bo mało czasu... Ivan Perisić rzucił z autu do Radu, a ten... skiksował, kopnął przedziwnie w kierunku swojej bramki.
Gola strzelił akurat Nicola Sansone, wierny kibic Milanu, który w wywiadzie dla "Sky Sports" rzucił jeszcze: - Mam nadzieję, że Maldini albo ktoś tam z Milanu do mnie zadzwoni i chociaż wypożyczy. To będę mógł sobie pograć w Lidze Mistrzów.
Powrót "Rossonerich" na szczyt będzie się już nieodłącznie kojarzył z upokorzeniem lokalnego przeciwnika. Radu grał potem w Cremonese i Auxerre na wypożyczeniach, a ostatnio dołączył do Bournemouth.

Bartosz Klebaniuk

Najświeższy przypadek, który był inspiracją do całego tekstu. Koszmarny mecz w Lidze Konferencji zaliczył młody bramkarz Pogoni Szczecin. Klebaniuk zawalił przy dwóch bramkach i przy dwóch innych mógł zachować się lepiej. Po takim występie antybohater mógł być tylko jeden. W zasadzie wina spadła w 100% na niego. Miał też dodatkowego pecha, bo Pogoń grała akurat w środę i wszyscy w Polsce to oglądali, nie dzieląc uwagi na inne mecze. Trudno coś takiego unieść. Specjalny apel wygłosił nawet... Zlatan Alomerović, bramkarz Jagiellonii, który prosił, by wspierać zawodnika też w tych najgorszych chwilach, a nie tylko wtedy, gdy jest dobrze. To będzie bardzo trudne zadanie, żeby odkleić tę czarną łatę meczu z Gent, jednak pamiętajmy, że Klebaniuk to dopiero 21-latek, który ma dużo gry przed sobą. Szybka szkoła życia i radzenia sobie z presją.
Wyzwiska w social mediach na prywatnym koncie to swoją drogą… trzeba być skończonym durniem, żeby się w ten sposób wyładowywać na Bogu ducha winnym człowieku, który miał fatalny dzień. Nie mylmy jednak medialnej krytyki i zdania ludzi na temat tego występu z wszechobecnym hejtem. Klebaniuk zagrał tragikomicznie. Naznaczył się piętnem i musi to wziąć na klatę.

Przeczytaj również