Blisko 20 państw już poza LM. Tylko w jednym kraju było gorzej niż Polsce. "Fani blokowali wyjazd ze stadionu"

Blisko 20 państw już poza LM. Tylko w jednym kraju było gorzej niż Polsce. "Fani blokowali wyjazd ze stadionu"
PressFocus
Po pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z rywalizacji odpadli przedstawiciele 15 federacji. Wcześniej trzy kraje pożegnały się z rozgrywkami w rundzie wstępnej. Wśród 18 państw, które nie mają już swojego klubu w LM, jest Polska. I trudno mówić, abyśmy znaleźli się w doborowym gronie.
Pierwsza runda eliminacji Ligi Mistrzów to czas, gdy większość poważnych federacji nawet nie wchodzi jeszcze do gry o fazę grupową. Niestety, słabość polskiego futbolu sprawia, że właśnie na takim etapie przychodzi nam rozpoczynać przygodę z najważniejszym z europejskich pucharów.
Dalsza część tekstu pod wideo
W samym rozpoczęciu rywalizacji w pierwszej połowie lipca nie byłoby jeszcze wielkiej ujmy, gdyby nie kończyła się ona po dwóch meczach, bolesnej porażce i wypadnięciu z obiegu jeszcze przed tym, jak machina związana z Ligą Mistrzów rozkręci się na dobre. Lech Poznań przegrywając w kiepskim stylu z Karabachem Agdam stał się przedstawicielem jednej z 18 federacji, których już w tym sezonie LM nie zobaczymy. W wielu przypadkach trudno mówić, aby odpadnięcie nawet na tak wczesnym etapie było katastrofą. To jeszcze bardziej pokazuje, w jakim zestawieniu znalazł się mistrz Polski.

Nie doczekali lipca

Pierwsze starcia w walce o Ligę Mistrzów odbyły się jeszcze pod koniec czerwca. W rundzie wstępnej rywalizowały zespoły z Estonii (Levadia Tallin), San Marino (SP La Florita), Andory (Inter Club d’Escaldes) oraz Islandii (Vikingur Reykjavik). Trzy pierwsze odpadły już na tym etapie. Runda wstępna zakłada rywalizację półfinałową, a także finał. Tylko jedna drużyna przechodzi do walki w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów. Zespoły nie grają dwumeczów, a wyłącznie jedno spotkanie, które decyduje o awansie do dalszej fazy.
Półfinały rozegrano 21 czerwca. Pierwszą federacją, która straciła uczestnika w tej edycji Ligi Mistrzów, było San Marino. Kilka godzin później dołączyła Estonia, zaś w finale rundy wstępnej, 24 czerwca, lepsi okazali się gracze Vikingura, a więc swojego reprezentanta pozbyła się także Andora.

Nieekskluzywne towarzystwo

Regularna gra o Champions League rozpoczęła się dwa tygodnie temu. W sumie 30 zespołów utworzyło 15 par pierwszej rundy eliminacji. Losowanie odbyło się z podziałem na trzy grupy, w każdej po pięć ekip rozstawionych i nierozstawionych. Kluczem decydującym o rozstawieniu był współczynnik klubowy.
Wiemy już, że na tym etapie z Ligi Mistrzów wypisało się kolejne 15 państw, w tym Polska, którą reprezentował mistrz kraju, Lech Poznań. Listę uzupełnili przedstawiciele takich federacji jak:
  • Gruzja (Dinamo Batumi, rywal “Kolejorza” w Lidze Konferencji Europy)
  • Wyspy Owcze (Klaksvik)
  • Białoruś (Szachcior Soligorsk)
  • Kazachstan (Tobol)
  • Rumunia (CFR Cluj)
  • Walia (The New Saints)
  • Czarnogóra (FK Sutjeska),
  • Albania (KF Tirana),
  • Islandia (Vikingur Reykjavik),
  • Kosowo (Ballkani Suhareke),
  • Łotwa (RFS Ryga),
  • Malta (Hibernians FC),
  • Gibraltar (Lincoln Red Imps FC)
  • Bośnia i Hercegowina (HSK Zrinjski Mostar)
Próżno szukać tu potęg europejskiej piłki, choć o kompromitacji mogą mówić piłkarze rumuńskiego CFR Cluj, których z gry wyeliminował rywal z Armenii, Pjunik Erywań. Do rozstrzygnięcia tego dwumeczu potrzebna była seria rzutów karnych.
Pośród federacji, które nie mają już przedstawiciela w walce o Ligę Mistrzów, to właśnie Rumunia sklasyfikowana jest najwyżej w rankingu UEFA (przed sezonem miejsce 25.). Druga pod tym względem Polska zajmuje pozycję 28. Pozostałe kraje, które pożegnały już swoich reprezentantów, okupują dalsze lokaty w zestawieniu.
Co tu dużo mówić, towarzystwo Lecha jest niezbyt luksusowe i najlepiej pokazuje, w jakim miejscu znalazł się polski futbol. To już nie druga liga piłkarskich aren. To peryferie poważnej piłki.

Komu się udało

Jeśli ktoś uważa, że słowa o peryferiach są przesadą, bo w końcu czasem się naszym klubom coś udaje, to warto spojrzeć na innych. Im także się “czasem” udaje zrobić coś ponad stan. Podczas gdy Lech Poznań skupi się na walce w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, kilku kopciuszków może dalej marzyć o Lidze Mistrzów. Lista ekip, które przetrwały pierwszą rundę, to kolejny cios w głowę polskich kibiców. Pjunik Erywań sprawił największą niespodziankę na tym etapie kwalifikacji. Do dalszej fazy awansowały także m.in. KF Szkupi z Macedonii Północnej czy FC Linfield z Irlandii Północnej.
O Ligę Mistrzów dalej grają też dobrze znane polskim fanom Dudelange z Luksemburga, a także irlandczycy z Shamrock Rovers, czy litewski Żalgiris Wilno. Nawet jeśli te zespoły nie osiągną w kolejnej fazie większych sukcesów, to przynajmniej mają szansę budować rankingi. Po pierwsze własny, klubowy, który może dać rozstawienie w kolejnych latach rywalizacji. Po drugie krajowy, pozwalający wspinać się w hierarchii lig europejskich.
Dodajmy, że porażka w kolejnych rundach nie wyeliminuje tych drużyn z areny międzynarodowej. Wciąż będą w pucharach: Lidze Europy lub Konferencji.

Sami sobie winni

Lech Poznań znalazł się w gronie bardzo, bardzo przeciętnym. W klubie wstydu, gdzie równie dużym strumieniem negatywnych ocen oblać można wyłącznie CFR Cluj. Rumunów dodatkowo trudno usprawiedliwić czymkolwiek. Trafili na dużo słabszego rywala, będącego w gronie pięciu najsłabszych (współczynnik 4.250) ze wszystkich drużyn walczących w pierwszej rundzie eliminacji. Ich porażka, nawet po serii rzutów karnych, jest kompletnie niewytłumaczalna. Lech Poznań, mimo wszystko, miał wyzwanie o wiele bardziej wymagające.
Tylko czy tym można tłumaczyć kompromitację w Azerbejdżanie? Czy klasa rywala na samym początku drogi do Ligi Mistrzów musi przerastać mistrza Polski? Karabach Agdam był wyraźnie najsilniejszym rywalem na tym etapie gry (współczynnik 25.000), ale brak rozstawienia i ryzyko gry z takim przeciwnikiem to wina wyłącznie polskich klubów. Gdyby Lech radził sobie lepiej w poprzednich latach, to rywal pewnie byłby łatwiejszy, a umiejętności poznaniaków wystarczające na awans do kolejnej fazy. To jednak gdybanie, choć faktem jest, że cofając się do np. awansu Legii Warszawa do Ligi Mistrzów, nietrudno odnieść wrażenie, że tam losowanie było połową sukcesu.
Nie można bowiem zrzucać winy choćby na brak finansów. Lech Poznań, ze wszystkich drużyn żegnających się do tej pory z Ligą Mistrzów, wyceniany jest najwyżej. Jak szacuje portal Transfermarkt, łączna wartość rynkowa kadry Lecha to 31,65 mln euro. Drugi w zestawieniu jest CFR Cluj z kwotą 28,96 mln. Pozostałe kluby? Przepaść. Przykładowo Klaksvik z Wysp Owczych, który napędził stracha Bodo/Glimt, wyceniono na… 2,80 mln euro..
Pieniądze nie grają, statystyki nie grają i, jak widać, nie grają też polskie kluby w Lidze Mistrzów. Jako jeden z 18 najszybciej żegnających się z rozgrywkami. Symptomatyczne jest to, że jeszcze kilka lat temu później do eliminacji Ligi Mistrzów wchodziliśmy, niż obecnie z nich odpadamy.

Przeczytaj również