Był gwiazdą Bundesligi, ale Lewandowski podciął mu skrzydła. Potem zwiedził dziewięć klubów w dziewięć lat

Był gwiazdą Bundesligi, ale “Lewy” podciął mu skrzydła. Potem zwiedził dziewięć klubów w dziewięć lat
Revierfoto / PressFocus
Przyszedł z odległej Ameryki Południowej i niemal z miejsca stał się gwiazdą Bundesligi. W swoim pierwszym sezonie na niemieckiej ziemi zdobył 23 bramki i zaliczył sześć asyst. Chwalili go wszyscy dookoła, jego nazwisko przewijało się w kontekście transferu do Realu Madryt, a potem czar prysł. Lucas Barrios stracił miejsce w składzie Borussii Dortmund na rzecz Roberta Lewandowskiego, rozgoryczony odszedł z klubu i raz na zawsze zniknął ze świata wielkiej piłki.
Latem 2009 roku włodarze BVB zagięli parol na 24-letniego napastnika chilijskiego Colo-Colo. Nie kupowali może kota w worku, bo Barrios przez kilka lat gry w Ameryce Południowej dał się poznać z dobrej strony, ale takie transfery zawsze mają w sobie nutkę niepewności. Jak piłkarz zaaklimatyzuje się w Europie? Czy transfer do silnej ligi nie będzie dla niego skokiem na zbyt głęboką wodę? Z drugiej jednak strony skauci klubu z Dortmundu mylą się niezwykle rzadko. A samo sprowadzenie Paragwajczyka o argentyńskich korzeniach nie pochłonęło fortuny. Można więc było ryzykować.
Dalsza część tekstu pod wideo
Barrios dał sobie miesiąc na rozgrzewkę, bo tak trzeba chyba określić pierwsze siedem spotkań bez choćby jednego strzelonego gola. A potem rozwiązał worek. Jak trafił raz, to od razu zaliczył serię pięciu meczów z bramką. Do końca sezonu zdobył ich w Bundeslidze 19. Kolejne cztery dołożył w Pucharze Niemiec. Uzbierał też kilka asyst. W ligowej klasyfikacji strzelców minimalnie przegrał jedynie z Edinem Dżeko i Stefanem Kiesslingiem. To właśnie wtedy zaczęło się mówić w jego kontekście o zainteresowaniu ze strony Realu Madryt czy Liverpoolu.
Najlepsi strzelcy
mwyniki.pl

Konkurent z Polski

Barrios wypoczywał po udanym sezonie, a tymczasem Borussia sprowadziła kolejnego napastnika. Do drużyny dołączył snajper z polskiej ekstraklasy - Robert Lewandowski.
Polak na starcie nie miał szans w wewnętrznej rywalizacji z Paragwajczykiem. Zaczynał jako jego zmiennik. Dostawał od Juergena Kloppa 10, 20, czasami 30 minut na mecz. I chociaż jako rezerwowy potrafił kilka razy trafić do siatki, wciąż pozostawał napastnikiem numer dwa. Nawet gdy przebił się do podstawowej jedenastki, to nie kosztem Barriosa, a jako zawodnik pod niego podwieszony, co Polakowi nie do końca się podobało.
- Byłem wściekły na Kloppa. Chciałem po przejściu z Lecha zrobić kolejny krok i grać z przodu. Dopiero w kolejnych latach zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele nauczyłem się na tej pozycji. Powiedziałem sobie wówczas: stałeś się lepszym piłkarzem. Zrozumiałem, dlaczego trener chciał, żebym grał jako dziesiątka. Wszystko po to, bym stał się bardziej kompletnym piłkarzem - mówił później “Lewy” w rozmowie z “FourFourTwo”.
Borussia po kapitalnym sezonie zdobyła wtedy mistrzostwo Niemiec. Obaj napastnicy mieli w tym sukcesie spory udział. Barrios strzelił tym razem 16 goli. Lewandowski miał ich osiem. Pozycja Polaka powoli rosła, ale napastnikiem numer jeden wciąż pozostawał były gracz Colo-Colo.

Kluczowy moment

Hierarchię zmieniła - jak to często bywa w futbolu - kontuzja. Barrios latem 2011 roku poleciał z reprezentacją Paragwaju na Copa America i tam nabawił się urazu mięśnia uda. Wypadł z kadry BVB na pierwsze sześć kolejek Bundesligi. Przed Lewandowskim pojawiła się naprawdę poważna szansa. Przynajmniej kilka tygodni w roli podstawowego napastnika.
Robert Lewandowski
Transfermarkt
Czy Polak ją wykorzystał? W sześciu meczach bez Barriosa zdobył dwie bramki i zaliczył dwie asysty. Borussia jako zespół prezentowała się jednak wtedy kiepsko. Przegrała aż trzy razy. Wygrała tylko dwa spotkania. Można było obawiać się, że wobec tego Klopp będzie wolał wrócić do wcześniejszego zestawienia. Na szczęście tak się nie stało. “Lewy” dalej zaczynał spotkania w podstawowej jedenastce, a Barrios przejął rolę jego zmiennika. Gdy chwilę później Polak zapakował swojego pierwszego hat-tricka w koszulce BVB, było już jasne, że nie odda miejsca na dziewiątce.

“To ja powinienem grać”

Paragwajczyk irytował się wtedy niemiłosiernie.
- To ja powinienem grać! Jestem zdrowy, w dobrej formie, więc nie wiem, dlaczego trener posadził mnie na ławce. To się musi zmienić, bo przecież jestem najlepszym strzelcem Borussii i moje miejsce jest na boisku, a nie wśród rezerwowych - mówił.
Zgrzyty między Lewandowskim i Barriosem zdarzały się wtedy częściej. Choćby w trakcie spotkania z Bayerem Leverkusen. Kilkanaście minut przed końcem Klopp zdecydował się na zmianę. Barrios zastąpił Lewandowskiego, ale nie podał mu ręki.
Chociaż Polak tłumaczył później, że nieporozumienie zostało wyjaśnione, wszyscy zobaczyli rosnącą frustrację Paragwajczyka, który w kilka miesięcy z czołowego snajpera Bundesligi przeistoczył się w wiecznego rezerwowego. Przez cały sezon ligowy tylko raz wybiegł w podstawowej jedenastce. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Borussia pokonała 5:2 Norymbergę, a Barrios, chcąc udowodnić swoją wartość, strzelił trzy gole.
Wcześniej zdarzało się też jednak, że Barrios i "Lewy" potrafili tworzyć naprawdę udany duet.

Ucieczka do Chin i początek wielkiej tułaczki

Pozycja Lewandowskiego w zespole była już jednak niepodważalna. Paragwajczyk zdawał sobie z tego sprawę i nie miał zamiaru dalej pełnić roli zmiennika. Zdecydował się na dość zaskakujący transfer do ligi chińskiej. Za 8,5 mln euro wykupiło go Guangzhou Evergrande. Przyszłość pokazała, że pożegnanie z Dortmundem było tak naprawdę początkiem wielkiej tułaczki Barriosa. Podczas gdy Lewandowski zaczął wyrastać na czołowego napastnika świata, jego były konkurent stopniowo obniżał sobie poprzeczkę.
W Chinach spędził tylko jeden sezon, a później ruszył dalej. Spartak Moskwa, Montpellier, Palmeiras, Gremio, Argentinos Juniors, Colo Colo, Atletico Huracan, a obecnie Gimnasia La Plata. Nie wygląda to na CV piłkarskiej gwiazdy, jaką przez krótki czas Barrios zdecydowanie był. I na jaką - w jeszcze większym stopniu - się zapowiadał. Po wyprowadzce z Dortmundu coś tam postrzelał, ale ogóle rzecz biorąc, nigdzie szału nie było.
Pół żartem, pół serio można chyba powiedzieć, że Lewandowski zniszczył karierę Barriosa. Gdy ten dopiero wznosił się do lotu, Polak swoją coraz lepszą dyspozycją podciął mu skrzydła. Wybił go z rytmu, którego Paragwajczyk już właściwie nigdy nie odzyskał.
Lucas Barrios
własne

Przeczytaj również